Do pomocy publicznej powinny być uprawnione tylko te firmy, które w czerwcu 2008 r. były w dobrej kondycji finansowej, a teraz poziom ich zamówień obniżył się co najmniej o 30 proc. - ustalili pracodawcy i związkowcy z Zespołu Gospodarki i Finansów Publicznych Komisji Trójstronnej.

"Wprowadzając limit spadku zamówień i określając datę, kiedy firma musiała być w dobrej kondycji, chcieliśmy doprowadzić do sytuacji, w której z pomocy państwa będą korzystali tylko przedsiębiorcy, którzy faktycznie ucierpieli wskutek kryzysu, a nie popadli w kłopoty np. z powodu złego zarządzania" - powiedział PAP Adam Ambrozik z Konfederacji Pracodawców Polskich.

Członkowie zespołu dyskutowali również o rządowej propozycji dofinansowania szkoleń pracowników, którym zostanie skrócony czas pracy. W zamian za to pracownicy ci uczestniczyliby w szkoleniach dofinansowywanych z Funduszu Pracy. Według pomysłu rządu, minimalny czas szkoleń miałby wynosić 150 godzin miesięcznie, a pracownik dostawałby za to 120 proc. zasiłku dla bezrobotnych (obecnie ok. 662 zł - PAP).

"Pracodawcy nie mogą zaakceptować takiego rozwiązania. Oznacza ono, że przy czasie pracy wynoszącym standardowo 172 godziny miesięcznie pracownik byłby w firmie tylko 22 godziny w miesiącu. Pozostały czas spędzałby na szkoleniu. Dla firmy byłby wówczas w zasadzie prawie nieużyteczny" - wyjaśnił Ambrozik.

Również związkowcy byli przeciwni propozycji rządu. Jak powiedział PAP Bogdan Grzybowski z OPZZ, "sama idea szkoleń zamiast pracy jest dobra, ale przyniosłaby ona zbyt duże straty finansowe pracownikom. Za 150 godzin szkolenia dostawaliby oni tylko ok. 600 zł zasiłku dla bezrobotnych i niewielką część swojej pensji".

Reklama

Pracodawcy i związkowcy omawiali także propozycję PKPP Lewiatan i Business Centre Club, zgodnie z którą pracodawca mógłby ograniczyć pracownikowi o połowę czas pracy, a co za tym idzie, wynagrodzenie. W zamian za to pracownik otrzymywałby dodatkowo 50 proc. zasiłku dla bezrobotnych (obecnie ok. 225 zł - PAP). Nie miałoby znaczenia, czy pracownik zarabiał przedtem np. 5 tys. zł, czy 2 tys. zł. Zawsze jego pensja byłaby mniejsza o połowę, a ponadto dostawałby kwotę równą 50 proc. zasiłku dla bezrobotnych.

Na takie rozwiązanie nie zgodzili się związkowcy, którzy zażądali, aby pracujący na pół etatu dostawali 70 proc. swojego poprzedniego wynagrodzenia.

"Gwarantuje to konwencja nr 102 w sprawie zabezpieczenia społecznego. Połowa zasiłku dla bezrobotnych i 50 proc. pensji oznaczałoby dla pracownika obniżkę wynagrodzenia uniemożliwiającą przeżycie" - podkreślił Grzybowski.

W najbliższą środę ustalenia zespołu zostaną przedstawione prezydium KT. W jego obradach wezmą udział szefowie związków zawodowych i organizacji pracodawców, bez strony rządowej.