Lech Kaczyński jest gotów mediować między Platformą i PiS w sprawie euro. Ale przed wprowadzeniem unijnej waluty Polska powinna mieć przynajmniej jasną wersję wyjścia z kryzysu - mówi prezydent w wywiadzie dla "Dziennika".

(...)

"Dziennik": - Widzi pan realne szanse na porozumienie w sprawie wejścia do euro?

L. Kaczyński: - Szanse na to są. Ale nikt mnie nie przekona, że wejście do ERM2 dzisiaj to dobry pomysł. Nikt mnie nie przekona, że rzeczywiście skazanie Polski na prowadzenie bardzo twardej polityki makroekonomicznej nie będzie miało skutków deflacyjnych, a więc pogłębiających kryzys. Stąd jestem takim głębokim przeciwnikiem rządowego planu szybkiej ścieżki do euro.

To jest trochę tak, jak w drugiej połowie lat 90. Wicepremier Leszek Balcerowicz miał rację, że koniunktura była wtedy przegrzana i trzeba było ją nieco ostudzić. Był nadmierny optymizm inwestycyjny i konsumpcyjny, a jednocześnie fatalny bilans handlowy. Ale pan premier Balcerowicz - mówiąc w przenośni - zamiast wlać do ogniska jedno wiadro, to wlał ich pięć. I mieliśmy pięć lat stagnacji. A my na to teraz nie mamy już czasu.

Reklama

"Dziennik": - Czyli ERM2 nie teraz. To kiedy?

L. Kaczyński: - Nie jestem dogmatykiem. Wiem, że był okres, w którym efekty przyniosły metody liberalne. Więc nie twierdzę, że mam złotą i jedynie słuszną receptę. Ale najpierw musimy mieć przynajmniej jasną wersję wyjścia z kryzysu. Musimy wiedzieć, że wyjdziemy. To czasem wiadomo, jeszcze zanim się wyjdzie. A dopiero później można wchodzić do ERM2. Czas wcale nie gra na naszą niekorzyść. Pojawiają się głosy, że Unia Europejska powinna ograniczyć restrykcyjne reguły wchodzenia do strefy euro. Ale jak się będziemy działać za szybko, to nam ich nie ograniczą. Bo po co?

(...)

"Dziennik": - Taka kampania (ws. euro) musiałaby być bardzo gorąca.

L. Kaczyński: - Najważniejsze, by spełniła tylko jeden warunek: społeczeństwo musi być dobrze poinformowane. Ludzie muszą wiedzieć, że wejście do korytarza walutowego to ograniczenie możliwości walki z kryzysem. Jeśli chcemy tam być już, to powiedzmy: będzie większe bezrobocie, niższy wzrost PKB, ale potem będzie euro. Tylko też trzeba Polakom powiedzieć, że dotąd sfera euro nie była sferą szybkiego wzrostu. Może kiedyś będzie, ale dotąd nie była.