Na ten związek uwagę zwrócił Akshat Rathi z portalu Quartz. Jak pisze, częściowo wynika to z zamykania europejskich elektrowni spalających paliwa. W efekcie brakuje dwutlenku węgla, który dodaje pęcherzyki powietrza do piwa. I choć dzisiaj żyjemy w świecie przegrzanym przez CO², to paradoksalnie w przemyśle zaczyna brakować tego gazu. Według publikacji organizacji Gas World, która po raz pierwszy wyciągnęła tę kwestię na światło dzienne, to już czwarty niedobór dwutlenku węgla w ciągu ostatnich 10 lat.

Jak wskazuje Rathi, pomimo wszelkich szkód klimatycznych, dwutlenek węgla jest całkiem użyteczny. Jest idealny do stosowania w żywności i napojach gazowanych – jest bezbarwny i bezwonny. Dwutlenek węgla ma również zdolność sublimacji. To sprawia, że jest świetnym czynnikiem chłodniczym. Jest również używany do „ogłuszania” świń w rzeźniach – co ponoć jest bardziej niezawodnym sposobem niż ogłuszanie prądem.

Wszystkie te zastosowania na europejskim rynku handlowym zużywają rocznie około 20 milionów ton gazu (w porównaniu do 4,4 miliarda ton, które Europa emituje z paliw kopalnych co roku). Ale to tylko ułamek CO² zużywanego na świecie.

Najwięcej dwutlenku węgla zużywa się podczas procesu zwanego „wspomaganym wydobyciem ropy” (Enhanced Oil Recovery). Pola naftowe to głównie gąbczasta skała. Firmy naftowe muszą wstrzykiwać w nie płyny, by wypchnąć ze skał więcej ropy. Najpierw jest to para, ale olej i woda się nie mieszają. Następnie firmy używają właśnie ciekłego dwutlenku węgla, który jest w stanie rozpuścić olej i jeszcze więcej wypchnąć z rezerwy.

Reklama

W samych Stanach Zjednoczonych firmy naftowe co roku wprowadzają około 70 milionów ton dwutlenku węgla do pól naftowych. Około 75 proc. z potrzebnych gazów wydobywa się z zapasów dwutlenku węgla, które istnieją pod ziemią – podobnie jak gaz ziemny. Biorąc pod uwagę, że USA szeroko wykorzystuje i wydobywa dwutlenek węgla, oznacza też, że nie zabraknie tam CO².

Podobnie jak w przypadku niedoboru CO² w produkcji piwa, może wydawać się absurdalne, że firmy naftowe, których produkty uwalniają najwięcej dwutlenku węgla, wydobywają ten gaz, aby wydobyć więcej ropy. Dlaczego tak się dzieje? Po prostu wychwytywanie dwutlenku węgla z powietrza, gdzie mamy go za dużo, nie jest opłacalne.

Obecnie koszt wychwytywania dwutlenku węgla z powietrza wynosi od 100 do 600 dolarów za tonę metryczną. Większość CO² sprzedawanego na rynku handlowym kosztuje około 200 dolarów za tonę metryczną. Cena rynkowa jest nieco wyższa niż najniższy koszt wychwytywania CO² z powietrza, ale jak na razie żadna z technologii nie jest niezawodna.

Dlatego większość dwutlenku węgla wykorzystywanego na rynku handlowym jest wydobywana z pól dwutlenku węgla lub wychwytywana z fabryk produkujących amoniak lub etanol. Reakcje chemiczne przebiegają tak, by chemikalia te również tworzyły niemal czysty dwutlenek węgla jako produkt uboczny. Firmy takie jak Air Products, Air Liquide, Linde i Praxair – najwięksi dostawcy dwutlenku węgla – po prostu instalują swój sprzęt w fabrykach produkujących amoniak i etanol.

Wszystko to może się jednak zmienić z powodu profesjonalistów z branży, prawodawców, naukowców i biznesmenów. Ci przedsiębiorcy z branży carbontech pracują nad dwoma problemami: obniżeniem kosztów wychwytywania i tworzeniem nowych rynków w celu wykorzystania dwutlenku węgla. Na przykład w elektrowniach węglowych CO² może być wychwytywany za cenę poniżej 100 dolarów za tonę metryczną. Infrastruktura musi być jednak na tyle duża, by pochwycić co najmniej 1 milion ton rocznie i przez to utrzymać niskie koszty. Tak duże projekty wymagają jednak dużych transakcji finansowych, które są możliwe wtedy, gdy istnieje stabilny rynek umożliwiający odzyskanie kosztów.

W końcu jednak zwiększona podaż dwutlenku węgla nasyci obecny rynek handlowy. Właśnie dlatego firmy szukają nowych sposobów wykorzystania dwutlenku węgla do produkcji np. paliw syntetycznych, sztucznych diamentów i chemikaliów najwyższej jakości.

Nadal jednak istnieje problem w łańcuchu dostaw CO². Na przykład instalacje do produkcji amoniaku zwykle działają od sierpnia do marca, kiedy zapotrzebowanie na nawozy jest największe. Potem trwa okres konserwacji, który zbiega się z latem w Europie i jest również szczytem produkcji napojów bezalkoholowych i gazowanych napojów alkoholowych, takich jak piwo. W przeciwieństwie do amoniaku lub etanolu, dwutlenek węgla jest tanim produktem.

W tym roku fala upałów w Europie i na Mundialu zwiększyła zapotrzebowanie na napoje i zbiegła się z zamknięciami zakładów produkujących amoniak i etanol, co doprowadziło do niedoboru. Ma to wpływ na koncerny takie jak Coca-Cola, Heineken i Warburtons. Problem potrwa jeszcze przez parę tygodni.

Co gorsza, europejscy producenci amoniaku mierzą się z azjatycką konkurencją, gdzie produkcja jest tańsza, a dwutlenek węgla nie jest wystarczająco cenny, by opłacić transport z Azji. Jeśli więc Europa chce zwiększyć swój CO² na rynku, będzie musiała szukać technologii wychwytywania dwutlenku węgla w elektrowniach. Dwutlenek węgla to nie tylko problem klimatyczny, to także kwestia łańcucha dostaw.

>>> Czytaj też: Normy dla węgla przyprawiają polski przemysł o ból głowy