"Rezygnacja ministra spraw zagranicznych (Borisa Johnsona) nie jest ani niespodziewana, ani koniecznie niemiła. Od dawna był destruktywnym członkiem rady ministrów i May będzie miała silniejszą pozycję bez niego" - ocenił centrowy "The Times".

"W tych niebezpiecznych czasach, kiedy wygląda na to, że wrogie siły obcego państwa mogły spowodować śmierć brytyjskiego obywatela po wcześniejszej próbie zamordowania dwóch innych osób, minister spraw zagranicznych zrezygnował ze stanowiska. (...) Zrezygnował, bo uznał, że porozumienie (dotyczące negocjacji z UE - PAP), za które sam wniósł w piątek w Chequers toast, jest czymś, co koniecznie wymaga zdestabilizowania rządu" - ironizowała gazeta.

Dziennik zaznaczył, że odejście Johnsona było kwestią czasu i "niewielu będzie tym zaskoczonych". "Johnson był od jakiegoś czasu nieposłuszny, kusząc May, aby go zwolniła (...), nie okazując skłonności do kompromisu w żadnej sprawie, a jednocześnie nie oferując konstruktywnych sugestii dotyczących tego, co rząd mógłby zrobić" - ocenił "Times". "Nie da się jego rezygnacji postrzegać przez kontekst czegoś innego niż jego własnej wygórowanej ambicji" - dodał.

Odnosząc się do decyzji Johnsona i byłego ministra ds. Brexitu Davida Davisa o odejściu z rządu, "Times" zaznaczył, że "kraj wciąż czeka na ich własny plan".

Reklama

"Zwolennicy Brexitu są bardzo dobrzy w mówieniu +nie+, ale wydaje się, że mają niewiele innych rzeczy do powiedzenia. Niektóre z ich ekstremalnych żądań doprowadziłyby do załamania wszelkich negocjacji i tragicznego wyjścia z Unii Europejskiej bez żadnego porozumienia. May mądrze zdecydowała, że nie będzie premierem, który doprowadzi do ucieczki firm z Wielkiej Brytanii, powstania kolejek w brytyjskich portach, wprowadzenia wiz na wizyty w Calais i szybkiego spadku poziomu życia. Kiedy ideologia zderza się z upartą rzeczywistością, dobrze mieć pragmatyka u władzy" - oceniła gazeta.

Ostrzegła, że dalszy nacisk ze strony zwolenników twardego Brexitu może mieć odwrotny efekt od zamierzonego i doprowadzić do upadku rządu May, przedterminowych wyborów i zwycięstwa opozycyjnej Partii Pracy. "Partia Konserwatywna znajduje się na krawędzi i musi być ostrożna, żeby nie wykonać kolejnego kroku naprzód (w stronę przepaści)" - zaznaczyła.

"Pomimo całej usprawiedliwionej wściekłości wspierających Brexit torysów (...) nie słyszeliśmy żadnej strategii, która mogłaby wygrać głosy zdominowanego przez zwolenników pozostania w UE parlamentu lub pozwolić na uzyskanie porozumienia w Brukseli. Mogą zagłosować przeciwko (propozycji) May lub nawet ją obalić (jako lidera partii), ale w jaki sposób powstrzymają zwolenników UE przed włączeniem nas do unii celnej, która będzie jeszcze większą katastrofą dla Brexitu?" - pytał dziennik. "Gdzie jest Borisa plan B dla Brexitu?" - dodał "Times".

Tabloid "The Sun" zaznaczył jednak, że "Bruksela nie powinna wyciągać błędnych wniosków, które zasugerował szef Rady Europejskiej Donald Tusk, że jeszcze jedna konfrontacja zniszczy Brexit". "Brexit musi się wydarzyć - i się wydarzy. Jeśli tak się nie stanie, to konsekwencje dla naszej demokracji, stabilności narodowej i przyjaznych relacji z Europą są nie do pomyślenia" - ostrzegła gazeta.

W podobnym tonie wypowiedział się eurosceptyczny "Daily Mail", który ocenił sytuację jako "potworny bałagan". "Jeśli istnieje jakaś rzecz, która może zagwarantować wepchnięcie tego marksistowskiego gospodarczego analfabety (lidera opozycji Jeremy'ego Corbyna - PAP) na Downing Street (...), to jest to wojna wewnętrzna w Partii Konserwatywnej" - skomentował.

Gazeta przestrzegła przed uruchomieniem trzymiesięcznego procesu wymiany lidera partii i premiera, powątpiewając w to, czy ewentualny następca May byłby skuteczniejszy w negocjacjach z UE.

"Najlepszym rozwiązaniem jest wsparcie May, aby doprowadziła do naszego wyjścia z Unii Europejskiej, ewentualnie zmieniając elementy, które są nie do przyjęcia w przyszłości. W zamian ona musi się zobowiązać, że nie ustąpi tym puszącym się służbistom (z UE) ani o cal. (...) Przekaz May do Brukseli i zwolenników Brexitu w Partii Konserwatywnej musi być głośny i jasny: bezwarunkowe poddanie się nie jest brane pod uwagę" - zastrzegł "Mail".

W innym tonie wypowiedział się konserwatywny "Telegraph", który zamieścił zdjęcie Johnsona podpisującego rezygnację, opatrując je nagłówkiem: "Marzenie Brexitu umiera".

W komentarzu redakcyjnym gazeta wezwała premier May do "przemyślenia swojej strategii Brexitu". "Porozumienie z Chequers jest zestawem złych propozycji, które tylko zachęcą Unię Europejską do wymagania od nas dalszych ustępstw. (...) Johnson ostrzega, że staniemy się kolonią Unii Europejskiej. Czy posłowie Partii Konserwatywnej są zadowoleni z takiej opcji? A jeśli nie, to co proponują, żeby z tym zrobić?" - pyta gazeta.

W niedzielę i poniedziałek z rządu Theresy May odeszli: minister ds. Brexitu David Davis i minister spraw zagranicznych Boris Johnson. To pierwszy przypadek od 36 lat, kiedy w ciągu doby z rządu odeszło dwóch członków; poprzednio do takiej sytuacji doszło podczas brytyjskiej wojny o Falklandy w 1982 roku.

>>> Czytaj też: WSJ: Chwila prawdy dla Brexitu. "Brytyjski rząd pogrążył się w kolejnym melodramacie"