Orzeczenie Sądu Najwyższego USA może wpłynąć na sposób opodatkowania technologicznych firm w Europie i będzie argumentem w sporze ze Stanami
Według naszych informacji orzeczenie ucieszyło Komisję Europejską, która w marcu zaproponowała opodatkowanie usług cyfrowych. Decyzja SN będzie solidnym argumentem w rękach europejskich – a także polskich – legislatorów. Komisja prawdopodobnie użyje go w negocjacjach z Donaldem Trumpem, który odgrażał się, że po wprowadzeniu podatku cyfrowego przez kraje Wspólnoty złoży skargę do Światowej Organizacji Handlu. Opór Trumpa nie dziwi – większość podmiotów nieodprowadzających podatku dochodowego w miejscu świadczenia usługi pochodzi właśnie z USA. Mowa tu np. o Google’u, Airbnb, Uberze czy Instagramie.
Jak wynika z danych PwC i Związku Pracodawców Branży Internetowej IAB, w zeszłym roku Facebook mógł zarobić na reklamach w Polsce niemal 600 mln zł. – Mam nadzieję, że polscy europosłowie zadadzą pytanie dotyczące tego, dlaczego Facebook w Polsce nie zapłacił ani złotego CIT-u w poprzednim roku – pytała w marcu w Brukseli minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz.
Wyrok kończy spór stanu Południowa Dakota z bostońską firmą Wayfair (handluje m.in. sprzętami domowymi). Gdy władze stanu postanowiły nałożyć na sprzedaż prowadzoną przez internet podatek obrotowy (amerykański odpowiednik podatku VAT), Wayfair odwołała się do sądu.
Argumentowała, że nie jest fizycznie obecna na terenie Południowej Dakoty, więc nie powinna dzielić się zyskami z tym stanem. Sprawie kibicował cały świat, przewidując, że wyrok może być przełomem dla koncepcji opodatkowania cyfrowych hegemonów. Ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego USA przyznało rację władzom Południowej Dakoty.
Reklama
– Skala działania i potęga internetu zmieniły dynamikę narodowej gospodarki. Ekspansja e-handlu zwiększyła niedobór dochodów, z którym muszą zmierzyć się stany – pisał sędzia SN Anthony Kennedy w opinii do wyroku. To oznacza zmianę nastawienia do sposobu opodatkowania internetowych firm w USA. Kwestię tę regulował dotąd wyrok z 1992 r., zakazujący opodatkowania tzw. działalności nieobecnej fizycznie.
KE, myśląc o podatku cyfrowym, rozważa na razie dwa rozwiązania i nie jest przesądzone, które z nich zostanie przyjęte. Pierwsze zakłada opodatkowanie technologicznych spółek 3-proc. podatkiem od transakcji cyfrowych, zawieranych na terenie UE. Taka danina – według szacunków Brukseli – ma dać 5 mld euro rocznie. Druga koncepcja przewiduje, że państwa członkowskie ustalą warunki, po osiągnięciu których internetowa firma, choć nieobecna w danym kraju, powinna płacić w nim CIT (tzw. wirtualny zakład). I to właśnie do tego rozwiązania według Filipa Majdowskiego, wicedyrektora departamentu systemu podatkowego w resorcie finansów, przybliża nas wyrok Sądu Najwyższego USA.
Doktor Szymon Wierciński, ekspert w dziedzinie strategii e-biznesu z Akademii Leona Koźmińskiego, zwraca uwagę, że nowe regulacje mogą nieść ze sobą wiele problemów dotykających kwestii prywatności. – Właściwie za każdym razem, kiedy będziemy korzystać z usługi w internecie, powinna ona być przypisana do konkretnej lokalizacji czy użytkownika – mówi. – Proszę sobie wyobrazić, że urząd skarbowy otrzymuje polecenie, aby opodatkować każdą transakcję elektroniczną, która miała miejsce np. w Warszawie. A jeśli użytkownik zasubskrybował sobie dostęp do usługi w chmurze w USA, to kto i jakimi informacjami powinien dysponować, aby wyegzekwować podatek? – pyta.

>>> Polecamy: Założyciel Xiaomi tworzy technologiczne imperium. To o wiele więcej niż smartfony