Być może trudno to zauważyć przy okazji głośnej wojny handlowej z USA, ale Chiny przeżywają obecnie trudny czas jeśli chodzi o dyplomację gospodarczą. Flagowy pomysł Jednego Pasa Jednej Drogi (One Belt One Road) napotyka bowiem na największy opór od początku powstania tej inicjatywy, która jeszcze niedawno wydawała się nie do zatrzymania - pisze w opinii Mihir Sharma.

W istocie uważam, że inicjatywa ta została zablokowana. Najbardziej wyraźnym potwierdzeniem tej tezy jest niedawna informacja, że Malezja zatrzymała realizację chińskich projektów inwestycyjnych wartych 22 mld dol., w tym kontrowersyjnego połączenia kolejowego wzdłuż wybrzeży tego kraju. Po majowych wyborach w Malezji wydaje się, że decyzja o zablokowaniu jest obecnie nieodwołalna. Otóż jednym z filarów skutecznej kampanii wyborczej obecnego premiera Mahathira Mohammada był zarzut wobec byłego premiera Najiba Razaka, że jego bliskie więzi z Chinami doprowadziły do korupcji i niewłaściwych decyzji. Współpracownicy premiera Mahathira powiązali skandal związany z funduszem rozwojowym 1MDB z finansowaniem inwestycji w ramach inicjatywy Jednego Pasa Jednej Drogi. Dodatkowo współpracownicy byłego premiera Najiba Razaka na plakatach wyborczych swojej partii umieścili wizerunek prezydenta Chin Xi Jinpinga. Jeden z malezyjskich polityków uznał nawet, że odwiedzający Malezję mogli pomyśleć, że Malezyjczycy głosowali na chińskiego prezydenta.

Pod wieloma względami problemy, z jakimi Chiny zmagają się dziś w Malezji, są dokładnie tym, przed czym przestrzegali sceptycy Nowego Jedwabnego Szlaku – że projekty, które mogą być łatwe do wykonania w Chinach, w innych, gorzej zorganizowanych państwach Azji, napotkają na opóźnienia i przeszkody. Ponadto kwestie, takie jak wzrost zadłużenia, deficytów oraz chińska imigracja mogą wywołać polityczny opór. Dodatkowo jeśli w danym kraju zmieni się władza, nowe przywództwo może anulować te projekty, a wówczas pojawia się ryzyko wybuchu napięć międzynarodowych.

Trwa ładowanie wpisu

Malezja jest jednym z najbardziej doniosłych przykładów, ale są też inne. Minister planowania i finansów Mjanmy – Soe Win – powiedział w tym tygodniu, że jego rząd będzie się domagał zmniejszenia portu w Zatoce Bengalskiej. Dla Chin zaś port ten jest kluczowy, ponieważ pozwala najkrótszą drogą przetransportować ropę z obszaru Oceanu Indyjskiego do Chin, z pominięciem strategicznej Cieśniny Malakka. Warto jednak pamiętać, że aż 40 proc. zadłużenia Mjanma jest w chińskich rękach, zaś minister Soe Win zauważył, że sytuacja ta nie jest „godna polecenia”.

Reklama

Trudno jednak oskarżać przywódców z Mjanmy o wycofywanie się z chińskich inwestycji, szczególnie biorąc pod uwagę „lekcje, jakich udzielono sąsiednim krajom” – jak ujął to Soe Win. Chodzi m.in. o Sri Lankę, gdzie na fali zbyt dużej słabości wobec chińskich pieniędzy już jeden rząd został odwołany. Odsetki od chińskich kredytów wynoszą tam ok. 11 mld dol. rocznie i pochłaniają prawie całe przychody wyspy z podatków (chińskie finansowanie infrastruktury nie jest tanie – Sri Lanka płaci podobno 6 proc.). Taka sytuacja skłoniła rząd Sri Lanki do udzielenia chińskiej firmie pakietu kontrolnego w dużym, pustym porcie Hambantota na zasadzie dług-za-udziały. Krok ten wywołał alarm w Indiach i kraj ten chce dziś kupić oddalone o 20 km puste lotnisko tylko po to, aby nie dostało się w chińskie ręce. Port lotniczy także wybudowano bowiem z chińskich pieniędzy. Rozmowy na temat ceny rozpoczną się w tym tygodniu.

Nawet w Pakistanie, który chwalił Chińsko-Pakistański Korytarz Gospodarczy (ChPKG) jako efektywne antidotum wobec coraz bardziej nieprzychylnego Zachodu, elity polityczne mają wątpliwości. Drogi import chińskich maszyn sprawił, że deficyt na rachunku bieżącym, a także waluta Pakistanu, doszły do ściany. Bank centralny Pakistanu dysponuje rezerwami wystarczającymi na pokrycie jedynie kilku miesięcy importu. I ma to miejsce po tym, jak kraj pożyczył od Chin w ubiegłym roku prawie 4 mld dol.

Pakistańscy politycy ostrzegli niedawno Chiny, aby Pekin lepiej pożyczał pieniądze, gdyż w przeciwnym razie Pakistan zwróci się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), a wtedy „musielibyśmy w pełni ujawnić warunki, na jakich Chiny zgodziły się zbudować ChPKG. Być może pakistańscy wyborcy powinni się zastanowić, dlaczego pełne ujawnienie warunków budowy Korytarza Gospodarczego miałoby być tak wstydliwe.

Chińscy przywódcy przyswoją sobie lekcję, którą USA opanowały wiele lat temu: że Pakistan to jedyne państwo na świecie, które negocjuje z bronią przystawioną do własnej głowy. Obstawiam, że Chiny tym razem zapłacą, ale nie sprawi to, że ChPKG stanie się w większym stopniu finansowo opłacalny.

W tym samym czasie chiński premier Li Kequiang spotkał się w Sofii z liderami Europy Środkowej i Wschodniej w ramach corocznego forum 16+1. Entuzjazm w czasie tego spotkania był znacznie mniejszy niż przy okazji poprzednich tego typu wydarzeń. Europejscy przywódcy musieli zauważyć, że wielkie inwestycje infrastrukturalne z Chin niekoniecznie pojawiały się na czas, a tam, gdzie już są – np. w greckim porcie w Pireusie – mogą także otwierać drzwi przestępczości i oszustwom.

Gdy na początku ogłaszano inicjatywę Jednego Pasa Jednej Drogi, można było odnieść wrażenie, że rządy poszukujące pieniędzy na infrastrukturę traktowały to jak dar z nieba. Ale okazało się, że chińskie pieniądze przyszły wraz z pewnymi warunkami – wysokim oprocentowaniem, gwarancją przetargów na korzyść chińskich firm, importem pracowników. Z drugiej strony same Chiny tak naprawdę nie były przygotowane na finansowanie wielkich inwestycji w innych krajach, o nieco odmiennej polityce.

Czy inicjatywa Jednego Pasa Jednej Drogi zostanie uratowana? Może. W końcu Państwo Środka ma nadwyżki kapitałowe, które gdzieś muszą zostać ulokowane. Ale jeśli Pekin chce, aby te inwestycje były opłacalne, to będzie musiał zachowywać się znacznie bardziej jak kapitał Zachodni, który Chiny chcą wyprzeć. Oznacza to bardziej ostrożną postawę, większą współpracę z lokalnymi firmami, kapitałem i społeczeństwem, oraz szacunek dla politycznych nastrojów, nawet ze strony dysydentów. Innymi słowy, państwo chińskie musi zachowywać się jak sektor prywatny. I wiemy, jak trudne jest to zadanie.

CZYTAJ TAKŻE:

>>> Czy Chiny staną się globalną potęgą i wyprą USA? [CZĘŚĆ 1: WOJSKO]

>>> Autorytarny kapitalizm lepszy niż amerykańska demokracja? Tak Chiny walczą o dyskurs [CZĘŚĆ 2: IDEOLOGIA]

>>> Chiny budują nowy porządek międzynarodowy. Oto jego przejawy [CZĘŚĆ 3: SIEĆ INSTYTUCJI]

>>> Czy USA mogą jeszcze powstrzymać rosnącą potęgę Chin? [CZĘŚĆ 4: STRATEGIA AMERYKI]