Jak powiedział PAP prezes zarządu KRD Adam Łącki, wpisywanie osób zalegających z płaceniem alimentów jest możliwe m.in. dzięki ubiegłorocznej nowelizacji ustawy o udostępnianiu informacji gospodarczych, która pozwala dopisywać dłużników alimentacyjnych do biur informacji gospodarczej. "Powrócił też fundusz alimentacyjny, dzięki któremu matki czy ojcowie, którzy nie dostają należnych im alimentów, mogą je otrzymać z gminy. Te pieniądze powinny do gmin wrócić, dlatego ci dłużnicy, którzy nie regulują swoich zobowiązań, trafią do KRD" - mówił Łącki.

Skarbnik miasta Marcin Urban przyznał, że Wrocław z funduszu alimentacyjnego miesięcznie wypłaca w zastępstwie tzw. "alimenciarzy" ok. 1,3 mln zł. "Dotychczas tylko 15 proc. zobowiązanych, za których miasto wypłaciło świadczenia alimentacyjne, spłaciło swój dług. Chcielibyśmy, żeby dzięki tej umowie statystyki się zmieniły" - mówił Urban.

Wyjaśnił, że w najbliższych tygodniach do Rejestru trafi 3,2 tys. osób, które od października ub.r. nie oddają pieniędzy gminom. W drugiej kolejności na liście znajdzie się kolejnych 2,9 tys. osób, zalegających z płatnościami od września ub.r. Łącki podkreślił, że wpisanie do KRD oznacza m.in. utrudniony dostęp do kredytów gotówkowych, zakupów na raty czy korzystania z telefonii komórkowej w abonamencie.

"Dłużnicy zostaną zweryfikowani przez firmy, które chciałyby im udzielić kredytu konsumenckiego i sprzedaż towaru czy usługi zostanie im odmówiona lub ewentualnie zaproponowana na gorszych warunkach" - dodał prezes. Statystyczny, nie płacący alimentów wrocławianin to mężczyzna w wieku około 40 lat. Na liście ponad 6 tys. dłużników znajduje się 96 kobiet.

Reklama

Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej we Wrocławiu Jacek Sutryk przyznał, że wśród dłużników alimentacyjnych są zarówno osoby bez jakiegokolwiek wykształcenia, jak i absolwenci wyższych uczelni. W bazie KRD jest już ponad 7 tys. osób nie płacących alimentów, którzy są dłużni gminom ok. 192 mln zł. Średni dług alimentacyjny to ponad 27 tys. zł.