Szczyt NATO w Brukseli zakończył się sukcesem. Pomimo tego, że prezydent USA Donald Trump jest sceptyczny wobec Sojuszu, oficjalna linia amerykańskiej polityki w tej kwestii nie zmieniła się - mówi w rozmowie z PAP dyrektor Carnegie Europe Tomas Valasek.

I podkreśla, że udało się też wzmocnić Sojusz nowymi inicjatywami.

"To był dobry szczyt wbrew niektórym opiniom, że tak się nie stanie. Oczywiście, było trochę przewidywalnego zamieszania w związku z wydatkami Sojuszu na obronność i kwestiami związanymi z budową gazociągu Nord Stream 2, ale to są elementy długoterminowej polityki amerykańskiej. Ważne jest, że nie ziściły się europejskie obawy o to, że w prezydencie Trumpie przeważy jego własny sceptycyzm wobec Sojuszu" - zaznaczył dyrektor brukselskiego think tanku Carnegie Europe.

Według niego, należy rozróżnić oficjalną linię amerykańskiej polityki wobec NATO, która nie zmieniła się, od personalnych opinii Trumpa. "Musimy odróżniać oświadczenia, które są oficjalną częścią amerykańskiej polityki, od pewnych wypowiedzi amerykańskiego prezydenta, które nie będą niosły za sobą konsekwencji. Czy Trump powiedział, że amerykańska polityka względem NATO zmieniła się? Nie powiedział czegoś takiego" - wskazał Valasek.

Ekspert uważa, że część wypowiedzi Trumpa należy taktować jako takie, które skierowane są na użytek wewnętrzny, w stronę amerykańskiego społeczeństwa i polityki w USA. "Warto zwrócić uwagę, że Trump jest zwykle mocniejszy w wypowiedziach, w swoich tweetach czy przed kamerą, niż w trakcie spotkań politycznych. To oznacza, że nie powinniśmy brać części jego wypowiedzi na serio" - dodał.

Reklama

Zdaniem Valaska, w takich kategoriach należy np. rozważać zapowiedź Trumpa, że kraje powinny wydawać na obronność docelowo 4 proc. swojego PKB. "Uważam, że nie ma szans na to, żeby ta liczba stała się oficjalną linią polityki amerykańskiej. Prezydent USA to wie, ale mówi to na użytek wewnętrzny, wie, że to całkowicie nierealistyczny cel" - zaznaczył ekspert.

Jak podkreślił, ustalenia ostatniego szczytu są zgodne z linią amerykańskiej polityki, co dla wielu państw Sojuszu jest zadowalające. Valasek wskazał, że nawet jeśli amerykańsko-europejska współpraca w kwestiach handlowych, czy wspólna walka ze zmianami klimatu poniosłyby porażkę, to obronność jest takim polem do współpracy, które ma się dobrze.

Według analityka, sukcesem szczytu jest stworzenie nowych dowództw czy też ustalenie nowych zasad wzmocnienia wschodniej flanki NATO na wypadek kłopotów poprzez inicjatywę 4x30. "Akceptacja tej inicjatywy pokazuje, że Sojusz ulega wzmocnieniu - ocenił. - Mamy obecnie dodatkowe wojska w krajach bałtyckich i w Polsce. Uzgodniliśmy też utworzenie nowych dowództw".

Warto zwrócić uwagę, że wbrew obawom w Europie o amerykańskie zobowiązania, mają one zostać rozszerzone o kolejne kraje. W tym kontekście ekspert wymienił Macedonię, która na szczycie została zaproszona do rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych i w przyszłości ma zostać włączona do Sojuszu.

Przywódcy 29 państw NATO rozmawiali w środę i czwartek na szczycie w Brukseli m.in. o wydatkach obronnych. W trakcie obrad i tuż przed nimi najmocniej wybrzmiewał głos prezydenta Trumpa, który krytykował państwa członkowskie za to, że wydają za mało na ten cel. Na konferencji prasowej po zakończeniu szczytu Trump mówił, że kraje NATO uzgodniły zwiększenie wydatków na obronność. Wskazał też, że docelowo poziom wydatków w tej sferze powinien wynosić 4 proc., a nie 2 proc. jak obecnie.

Szczyt NATO potwierdził decyzje o powołaniu dowództwa logistycznego w Niemczech, którego zadaniem będzie zapewnienie sprawnego przemieszczania wojsk w Europie, oraz o odtworzeniu dowództwa w amerykańskim Norfolk, odpowiedzialnego za kontrolę nad szlakami komunikacyjnymi na północnym Atlantyku.

Liderzy krajów NATO zatwierdzili też inicjatywę 4x30 – wzmocnienia zdolności do odpowiedzi i szybkości reagowania. Zakłada ona, że do 2020 r. państwa Sojuszu będą utrzymywać na wysokim poziomie gotowości 30 batalionów zmechanizowanych, 30 eskadr powietrznych oraz 30 okrętów bojowych, gotowych do działania w czasie nie dłuższym niż 30 dni. W sumie może to być do 30 tys. żołnierzy oraz ponad 300 myśliwców, ponad to, co uzgodniono w ramach NATO-wskich sił szybkiego reagowania. Liderzy NATO zgodzili się też na utworzenie nowych zespołów wsparcia jako reakcji na zagrożenia hybrydowe.