Były prezydent USA Barack Obama ostrożnie poparł niedawno ideę bezwarunkowego dochodu podstawowego. Majątek innego Amerykanina – założyciela Amazona Jaffa Bezosa – sięgnął w tym czasie 150 miliardów dolarów. Czy Bezos i jemu podobni mogą zrealizować to marzenie?

„Praca zapewnia nie tylko pieniądze”, mówił Obama podczas wykładu pamięci Nelsona Mandeli w Johannesburgu. Wcześniej wspomniał o zagrożeniu, jakie nowe technologie stwarzają dla miejsc pracy. „Praca zapewnia godność i strukturę, a także poczucie umiejscowienia i poczucie celu. Będziemy więc musieli rozważyć nowe sposoby myślenia o tych problemach, na przykład dochód bezwarunkowy, na nowo przemyśleć tydzień pracy, to jak na nowo szkolić ludzi młodych, jak sprawić, żeby każdy na jakimś poziomie był przedsiębiorcą”.

Obama wspomniał o dochodzie bezwarunkowym już wcześniej, podczas wywiadu w 2016 roku. Powiedział wtedy, że jest to idea, która wymagałaby bardzo szerokiego poparcia. Być może jednak krokiem w dobrą stronę byłby konsensus wśród 0,01 procenta najbogatszych.

Nie sprawdziłoby się jednak wprowadzenie przepisów, które narzuciłyby na osoby bogate oraz firmy, które są źródłem ich bogactwa, wyższe podatki. Amazon w zeszłym roku nie zapłacił ani dolara podatków federalnych w USA, a w Europie również bardzo sprawnie ogranicza płacone podatki. Poza tym zabieranie większej części dochodów przedsiębiorców lub firm miałoby oczywiście negatywny wpływ na wzrost i innowacje.

Yanin Varoufakis, były grecki minister finansów i zagorzały lewicowiec, zaproponował inne rozwiązanie. Zasugerował sfinansowanie uniwersalnego dochodu podstawowego jako „uniwersalnego prawa do dochodu kapitałowego”. W 2016 roku pisał:

Reklama

„Powszechnym promowanym przez bogatych mitem jest to, że bogactwo jest tworzone indywidualnie zanim zostanie skolektywizowane przez państwo za pośrednictwem podatków. W rzeczywistości bogactwo od zawsze jest tworzone kolektywnie, a następnie prywatyzowane przez tych, którzy są do tego zdolni: klasę posiadającą. Ziemia rolna i nasiona, wczesna forma kapitału, były rozwijane kolektywnie przez pokolenia chłopów, których praca została przejęta podstępem przez właścicieli ziemskich. Dziś każdy smartfon zawiera w sobie komponenty stworzone dzięki jakimś rządowym grantom albo korzystając z wspólnie stworzonych pomysłów, od których społeczeństwo nie otrzymuje żadnych dywidend.”

>>> Czytaj też: Nowy włoski rząd reformuje gospodarkę. Chce wprowadzić dochód podstawowy

Varoufakis zaproponował „ustawę, która nakazuje, że pewien procent kapitału akcyjnego (udziałów) każdej pierwotnej oferty publicznej (IPO) będzie przekazywany do Powszechnego Depozytu Kapitałowego, a związane z nim dywidendy będą finansowały uniwersalną dywidendę podstawową”.

Niektóre państwa zdołały nawet zebrać wystarczające fundusze, które pozwoliłyby na stworzenie dochodu podstawowego finansowanego przez przychody z kapitału. Na przykład w Norwegii państwowy fundusz majątkowy jest obecnie wart 8,4 biliona koron norweskich (ponad bilion dolarów). Na przestrzeni ostatnich 20 lat zapewnił on odsetki na poziomie 5,9 proc. rocznie. Gdyby rząd przestał gromadzić pieniądze i wciąż zachowując obecne dochody zaczął wypłacać je co roku wszystkim 5,3 milionom Norwegów, każdy z nich otrzymywałby około 11,400 dolarów rocznie. To około połowa kwoty stanowiącej granicę ubóstwa, ale przekracza kwotę potrzebną na przeżycie. Tylko małe partie popierają jednak dochód podstawowy w Norwegii. Kraj trzyma pieniądze na czarną godzinę.

W USA stworzenie odpowiednio dużego funduszu byłoby praktycznie niemożliwe. Wypłacanie 6 tys. dolarów rocznie (połowa dochodu stanowiącego granicę ubóstwa) każdemu z 727 milionów mieszkańców USA wymagałoby funduszu w wysokości 33 bilionów dolarów generującego odsetki na poziomie takim, jak w Norwegii. Łączna wartość wszystkich gospodarstw domowych w USA to około 100 bilionów dolarów. Według badań przeprowadzonych w 2015 roku przez Emmanuela Saeza i Gabriela Zucmana z UC Berkeley najbogatsza jedna dziesiąta procenta Amerykanów posiada około 22 proc. majątku w kraju. Nawet wywłaszczenia na masową skalę, które byłyby niepożądane i nie miałyby poparcia, nie byłyby wystarczające – a do tego trzeba jeszcze rozważyć trudność, jaką stanowiłaby zamiana odsetek z tak ogromnego funduszu na gotówkę.

Warty rozważenia jest jednak pomysł przekonania miliarderów z branży technologicznej (osiem na dziesięciu najbogatszych Amerykanów według rankingu Forbesa wzbogaciło się na technologiach) do umieszczenia części swojego majątku w funduszu, który sfinansowałby eksperymenty na dużą skalę z uniwersalnym dochodem podstawowym w konkretnych hrabstwach albo nawet w mniejszych stanach.

Podstawą do takiego pomysłu jest fakt, że to firmy technologiczne pracują nad tym, żeby wyeliminować zawody wymagające rutynowej pracy. Amazon testuje na przykład sklepy spożywcze bez kasjerów i prowadzi szturm na tradycyjne sklepy (jednocześnie zwiększając liczbę pracowników magazynów, których pracy nie da się jeszcze zautomatyzować). Można więc powiedzieć, że to oni powinni ponosić społeczny koszt innowacji. „Podatek od robotów”, jak sugerują niektórzy zwolennicy dochodu podstawowego, nie byłby wcale lepszy od wysokich podatków dochodowych: innowacje przeniosłyby się po prostu do miejsc, gdzie podatek nie istnieje. Umieszczenie części majątku w funduszu na rzecz dochodu podstawowego – być może nawet w formie pożyczki, a nie grantu – nie doprowadziłoby do tego rodzaju negatywnych konsekwencji.

Większość majątku Bezosa (144,5 z 152,2 miliarda – stan na 18 lipca) ma formę akcji Amazona. Są to środki, których Bezos nie może w pełni wykorzystać – nie może on zaciągnąć pożyczki pod zastaw całości swoich funduszy. Większość jego ogromnego majątku jest więc nieruchoma. Ale fundusz z udziałami w Amazonie i innych firmach, których właścicielami jest 0,01 proc. najbogatszych Amerykanów najprawdopodobniej byłby w stanie zgromadzić wystarczająco pieniędzy, żeby sfinansować szeroko zakrojone testy dochodu podstawowego.

Zapewnienie dochodu na poziomie ubóstwa przez rok wszystkim mieszkańcom Seattle, miasta, w którym powstał Amazon, kosztowałoby 8,5 miliarda dolarów.

Małe eksperymenty z dochodem podstawowym, tak jak ten kończący się niebawem w Finlandii dotyczący 2 tys. osób, czy zaproponowany w Chicago dla tysiąca osób, są godne pochwały, ale jeśli celem jest powszechna akceptacja tej idei, to do przekonania do niej wielkiego państwa takiego jak Stany Zjednoczone czy przynajmniej pojedynczych stanów będzie wymagać większej skali. Ostatecznie idea Varoufakisa nie sprawdzi się w przypadku tak dużych państw. Żeby dochód podstawowy stał się rzeczywistością, ludzie musieliby płacić dużo wyższe podatki. Trudno sobie wyobrazić Amerykę, która popiera ten pomysł. Ale testowanie dochodu podstawowego na pewnej skali przynajmniej rozwiązałoby niekończący się spór o to, czy dobrym pomysłem jest dawaniem ludziom pieniędzy, bez względu na to, co zrobili, żeby je dostać.

Bezos jest podobno zwolennikiem dochodu podstawowego. Inni przedsiębiorcy z branży technologicznej również wyrażali zainteresowanie pomysłem. Być może ktoś z autorytetem moralnym Obamy mógłby pokierować nimi w celu utworzenia wyspecjalizowanego funduszu do przeprowadzania takich eksperymentów. Bez wsparcia dużych nazwisk nie będzie możliwe ostateczne rozstrzygnięcie sporu wokół idei, która intryguje nowoczesną lewicę, ale dla wielu wydaje się niepraktyczna.

>>> Polecamy: Czy Amazon zrujnował Seattle? Wielkie inwestycje to też nowe problemy