"To jest spotkanie, to jest dialog. Przewodniczący czuje się bardzo dobrze przygotowany do przedstawienia europejskich argumentów. Obecnie wszyscy już rozumieją, że UE jest obrońcą wolnego, otwartego i uczciwego handlu na świecie" - mówił na poniedziałkowej konferencji prasowej w Brukseli rzecznik KE Margaritis Schinas.

Przypomniał też słowa Junckera, który zapowiadając miesiąc temu swoją wizytę w USA, mówił, że należy oddramatyzować napięcia wokół handlu między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską.

Państwa unijne, szczególnie te nastawione na eksport niepokoją się kierunkiem polityki obranej przez Trumpa. Wprowadzone przez USA wysokie cła importowe na stal i aluminium już zagrażają dziesiątkom tysięcy miejsc pracy w UE. Z sygnałów jakie płyną z Waszyngtonu wynika jednak, że to nie wszystko, gdyż przygotowywane są działania, które mogą uderzyć w przemysł samochodowy na Starym Kontynencie.

W Brukseli oczekuje się, że Juncker będzie chciał przekonać Trumpa do odstąpienia od tego kroku z jednej strony oferując mu jakieś ustępstwa, a z drugiej grożąc konsekwencjami w wyniku działań odwetowych. Te drugie nie są tajemnicą, bo UE już nałożyła dodatkowe opłaty na niektóre produkty z USA, ale ich wartość na razie jest relatywnie niewielka.

Reklama

Jeśli chodzi o ofertę jaką szef KE zawiezie do Waszyngtonu, to oczekuje się uszczegółowienia tzw. pakietu z Sofii. Na majowym nieformalnym spotkaniu w bułgarskiej stolicy przywódcy państw i rządów dali KE mandat do rozmów na ten temat. Juncker mówił później, że UE chce m.in. pogłębić współpracę energetyczną z USA (gaz LNG) i wzajemnie poprawić dostęp do rynków produktów przemysłowych, zwłaszcza samochodów.

"Nie zamierzam dyskutować w sali prasowej jaka może być strategia na takie spotkanie. To będzie wymiana opinii i dialog" - mówił rzecznik KE pytany o to, co Juncker położy na stole w Białym Domu.

Z szefem KE wybiera się do USA jeszcze 10 osób, wśród nich zaangażowana najmocniej w pertraktacje z ministrem handlu USA Wilburem Rossem unijna komisarz ds. handlu Cecilia Malmstroem. Zadanie jakie stanie przed Junckerem nie będzie łatwe, zważywszy na nienajlepszy klimat w stosunkach transatlantyckich.

Trump krytykował w ostatnich dniach KE za to, że ta zdecydowała o nałożeniu kary na Google'a. "A nie mówiłem. UE właśnie walnęła pięciomiliardową karą w jedną z naszych wielkich firm, Google. Oni naprawdę nas wykorzystują, ale nie na długo" - napisał amerykański przywódca na Twitterze w czwartek.

Juncker, weteran polityki i rozmów na najwyższym szczeblu, będzie miał okazję przekonać do siebie Trumpa podczas rozmowy w cztery oczy. Później dołączą do nich doradcy i reszta delegacji. Po rozmowie w Białym Domu szef KE ma wygłosić przemówienie w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) w Waszyngtonie.

Jeden z najbliższych współpracowników Junckera, sekretarz generalny KE Martin Selmayr ostrzegał w ubiegłym tygodniu, że wojny handlowe prowadzą do przegranej po obu stronach. Jak wskazywał, jeśli wszystkie obecnie zapowiedziane taryfy weszłyby w życie, globalna produkcja spadałaby o 0,1 proc. w 2020 roku. W połączeniu ze wstrząsem dla pewności inwestycyjnej przełożyć by się to miało na zmniejszenie globalnego wytwarzania dóbr i usług o 0,5 proc. czyli o około 430 mld USD. "Stany Zjednoczone są na to narażone w szczególności" - ostrzegał Selmayr powołując się na dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

UE co roku importuje z USA towary o wartości 250 mld euro, natomiast wysyła za ocean dobra warte ponad 370 mld euro. Wynoszący około 120 mld euro. rocznie deficyt po stronie USA jest przyczyną niezadowolenia Trumpa i jego działań protekcjonistycznych.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)