"Będę skłonny 'zawiesić' rząd, jeśli Demokraci nie dostarczą nam głosów na Bezpieczeństwo Granicy, które obejmuje Mur!" - napisał Trump na Twitterze, odnosząc się do swojej flagowej obietnicy wyborczej, czyli budowy muru na granicy USA z Meksykiem.

Trump powrócił w niedzielę do gróźb dotyczących zawieszenia rządu, choć kilka dni wcześniej, gdy rozmawiał o planach ustawodawczych na jesień z przywódcami Republikanów w Izbie Reprezentantów i Senacie, Paulem Ryanem i Mitchem McConnellem, prezydent obiecywał nie komplikować sytuacji i przestać grozić zawetowaniem ustawy przed listopadowymi wyborami do Kongresu, jeśli nie dostanie wystarczających pieniędzy na ogrodzenie USA od Meksyku.

Tymczasem 30 września kończy się rok budżetowy; ustawa, którą Trump podpisał w marcu zapewnia finansowanie rządu federalnego na poziomie 1,3 bln dol. tylko do tego terminu. Na kilka godzin przed złożeniem podpisu Trump również groził jej zawetowaniem. Z powodu braku stałej ustawy budżetowej przez wiele miesięcy rząd federalny funkcjonował dzięki kilkakrotnie przedłużanemu prowizorium budżetowemu

Izba Reprezentantów ma teraz letnią przerwę, a kongresmeni prowadzą w swych stanach kampanie wyborcze; Senat pracuje, ale 6 sierpnia zacznie tygodniowy urlop. Jak podkreśla AP, kongresmenom zostało bardzo niewiele czasu na przyjęcie ustawy o wydatkach rządu przed 30 wrześnie. Jeśli Trump zawetuje ich propozycje i w październiku nastąpi "shutdown", prezydent narazi siebie i swą partię na wielkie ryzyko polityczne tuż przed wyborami - podkreśla AP.

Reklama

Republikanie w Izbie Reprezentantów w lipcu przedstawili propozycję ustawy o wydatkach rządu, w której na mur, którego żąda Trump, przeznaczyli 5 mld dol. Demokraci są przeciwni wydawaniu takich sum na ogrodzenie na granicy, a prezydent uważa, że to za mało. W kwietniu, nie wyjaśniając, jakiej sumy się domaga, zagroził, że "nie będzie miał wyboru" i doprowadzi do zawieszenia rządu, jeśli nie otrzyma jesienią wystarczających pieniędzy na "bezpieczeństwo granicy".

>>> Czytaj też: Amerykanie zadłużyli się po uszy. Jest gorzej niż przed wybuchem kryzysu