Znana francuska filozofka i historyczka idei prof. Chantal Delsol w artykule opublikowanym w piątek w „Le Figaro” zadaje pytanie: "Dlaczego w Europie niemożliwa jest prawdziwa debata na temat imigracji?".

„Zamiast negować istnienie kryzysu migracyjnego, nasze rządu powinny stworzyć ramy dla spokojnego dialogu” – ocenia Delsol. Po czym stwierdza, że „kraje Europy Środkowej przedstawiły ostatnio swe punkty widzenia w kwestii imigracji". "Szkoda, że jedyną na to reakcją było wymyślanie (tym krajom) od barbarzyńców - dodaje. - W Europie Zachodniej natomiast niemożliwa jest debata na temat imigracji, gdyż tylko jedno zdanie jest dopuszczalne: moralny obowiązek przyjęcia biednych, którzy stukają do naszych drzwi, obowiązek, jaki spada na nas, jako na kulturę humanistyczną”.

Według Delsol prezydent Emmanuel Macron czy kanclerz Angela Merkel, jeżeli ograniczają otwarcie tych drzwi, to jedynie po to, by powstrzymać wzmacnianie się prądów populistycznych.

Autorka artykułu przypomina wystąpienie węgierskiego premiera Viktora Orbana, który „odwołuje się do jednego z najważniejszych symboli kultury środkowoeuropejskiej, jakim jest przedmurze chrześcijaństwa”. Tłumaczy, że w swej historii kraje Europy Środkowej „powstrzymywały inwazje barbarzyńców” i tym samym „chroniły Europę Zachodnią”. Orban sugeruje, że „dobroczynność polega na pomocy w rozwoju, a nie na otwieraniu bram” - wyjaśnia Delsol.

Przyznaje, że jest to “teza bardzo dyskusyjna” i podkreśla, że pomoc w rozwoju może zadziałać tylko na długą metę. Kwestionuje też przyrównanie „tłumu biedaków proszących o azyl” do inwazji barbarzyńców. Problem jednak polega jej zdaniem na tym, że „Zachód rozmawia tylko sam ze sobą, a więc nie dyskutuje. A do tego nie wie i nie chce wiedzieć, czym jest przedmurze chrześcijaństwa”.

Reklama

Następnie filozofka analizuje tekst kanclerza Austrii Sebastiana Kurza, w którym „inne są argumenty, ale który przyjęty został z tym samym oburzeniem i bez najmniejszej próby zrozumienia”.

Zwraca uwagę, że Austria przyjęła proporcjonalnie więcej migrantów niż Francja. I streszczając myśl „młodego kanclerza”, pisze, że jeżeli przyjmujemy, to „nie musimy tego robić byle jak, pozwalając przyjmowanym na niszczenie tej kultury, która ich przyjmuje."

Inaczej mówiąc, "przyjmowanie odbywać się powinno zgodnie z wzajemnymi wymaganiami, tak jak zawsze, gdy wykazuje się gościnność” – tłumaczy Delsol i ubolewa nad tym, że „zamyka się oczy na to, że trzeba brać pod uwagę problemy związane z imigracją".

Władzom i opiniotwórcom stawia zarzut kłamstwa, polegającego na wmawianiu opinii, że „migranci to lekarze i naukowcy, wypędzeni przez dyktatury”, a „wydarzenie tak wielkiej powagi, jak gwałty w Kolonii, rządy zbyły machnięciem ręki”.

Delsol zarzuca elitom, że tolerują „islamsko-lewackie” promowanie przyjmowanych kultur kosztem naszej kultury i nie chcą przyznać, że „rujnują podstawy, na których opiera się przyjmowanie potrzebujących”.

Kurz – wylicza autorka artykułu – potępiany jest za to, że zauważa, iż „wielu młodych imigrantów poddaje się ideologiom wrogim wolności i promującym przemoc i że mają ogromne trudności w dostosowaniu się do życia w społeczeństwie otwartym”.

A tymczasem – czytamy w „Le Figaro” – stwierdzenie to jest oczywistością, którą każdy widzi. „Kultury różnią się między sobą, określają je ich nazwy” – zauważa filozofka i tłumaczy: „to nie przypadek, że islam oznacza poddaństwo, ale nie należy tego mówić”.

Dla Kurza jest normalne i oczywiste, że azyl należy się tylko tym, którzy przestrzegają wartości UE oraz zasadniczych praw i swobód - pisze Delsol i zaznacza, że „prawdziwym humanistą jest ten, który daje wsparcie, licząc się z rzeczywistością". "Nasi władcy nie chcieli tego zrozumieć i dlatego spotykają się z tyloma protestami. Argumenty Kurza zasługują na coś więcej niż wyzwiska” - ocenia.

„Od kilku tygodni przywódcy europejscy i część mediów powtarzają w kółko, że nie ma kryzysu migracyjnego. To sposób negowania rzeczywistości. Rzeczywisty spadek liczby przybyszy (…) nie jest rozwiązaniem dla naszej niemożności zintegrowania nowych imigrantów, tak samo jak tych, którzy są tu od dawna, a nawet ich dzieci. Jest coś zawstydzającego w tej chęci wmówienia nam, że krytyczną sytuację mamy już za sobą. Jest to branie nas, wyborców, za smutnych idiotów” – podsumowuje Delsol.

>>> Czytaj też: Ataki na społecznych aktywistów na Ukrainie. "Ruszył plan destabilizacji kraju"