Kryzys demograficzny i automatyzacja rynku pracy to kluczowe wyzwania dla polskiej gospodarki na najbliższe dekady. Wymagają one nietuzinkowych rozwiązań: zmiany w świadczeniach prorodzinnych, innowacji edukacyjnych, rozsądnych przepisów imigracyjnych i ułatwień w zdobywaniu nowych zawodów dla starych pracowników.

Pracowników w Polsce jest coraz mniej, a emerytów wciąż przybywa. W 2060 roku na 100 zatrudnionych przypadać będzie 106,3 seniorów. Dla porównania, w 2016 roku było ich 53,8. Skutki emeryci odczują we własnych portfelach – podaje Rzeczpospolita za Komisją Europejską.

Z raportu Komisji Europejskiej wynika, że w 2060 r. w Polsce, emerytów będzie więcej niż pracujących. KE wskazuje, że stopa zastąpienia, czyli relacja pierwszej emerytury do ostatniego wynagrodzenia, spadnie i w efekcie w 2050 roku średnia emerytura wyniesie jedynie 27,3 procent średniego wynagrodzenia.

Za 42 lata emerytów będzie więcej niż płatników składek. Prognozy dla krajów rozwiniętych pokazują, że prawdopodobieństwo tego, że dzisiejsze dzieci dożyją 100 lat przekracza już 50 proc.

Emeryt nie będzie miał często z czego żyć, jednak budżet państwa ocaleje. Budzi to wątpliwości – przede wszystkim etyczne. Zresztą, nawet jeśli przejdziemy nad tym do porządku dziennego, to armia emerytów będzie znaczącą siłą, która będzie wywierać presję na podniesienie świadczeń – kosztem płacących składki lub bezpośrednio budżetu. A emeryci w Polsce, to grupa najczęściej uczestnicząca w wyborach.

Reklama

Zwiększenia obciążeń budżetowych wskutek kryzysu emerytalnego nie da się zatem uniknąć. Pozostaje pytanie, jak złagodzić ich skutki? Ekonomiści doradzają oczywiście podniesienie wieku emerytalnego oraz zwiększenie odsetka pracujących młodych kobiet. To jednak nie wystarczy, bo pozwoli na złagodzenie skutków kryzysu demograficznego jedynie o 50 procent.

Jak wypełnić lukę

Dobrym rozwiązaniem wydaje się przyjmowanie stosunkowo bliskich kulturowo imigrantów, zwłaszcza Ukraińców. Wiele wskazuje na to, że Polska, jako kraj nieźle rozwijający się i zapewniający bezpieczną przestrzeń pozostanie atrakcyjnym celem dla przybyszów z innych państw. Jak twierdzą Agnieszka Fihel i Marek Okólski w artykule Starzenie się ludności w Polsce w warunkach intensywnej migracji międzynarodowej około 2025-2029 roku Polska stanie się krajem imigracji netto. Przybysze podreperują zapewne system emerytalny, jednak liczenie tylko na imigrantów to rozwiązanie krótkowzroczne. Agnieszka Chłoń-Domińczak w tekście Międzypokoleniowy rozkład konsumpcji i dochodów w Polsce w kontekście starzenia się ludności wskazuje inne drogi rozwiązania kryzysu demograficznego:

*przyspieszenie wejścia młodych na rynek pracy (związane z szybszym rozpoczęciem nauki w szkole),
*wzrost produktywności wskutek kształcenia ustawicznego;
*technologię i lepsze dopasowanie edukacji do rynku pracy (co jednak poprawi produktywność o jedynie 2 procent).

Aby zwiększenie aktywności zawodowej młodych kobiet nie odbywało się kosztem wzrostu demograficznego (niskiej dzietności) należałoby stworzyć więcej miejsc opieki dla dzieci w żłobkach i przedszkolach, a także rozwijać system zachęt do uczestnictwa ojców w ich wychowaniu. Warto też rozważyć modyfikację godzin zajęć szkolnych, żeby ułatwić rodzicom młodszych dzieci godzenie pracy z opieką przed i po lekcjach, zauważają Irena E. Kotowska i Iga Magda w artykule w pracy Polityka rodzinna i podaż pracy w Polsce.

Bardzo ważna jest możliwość elastycznego czasu pracy lub pracy zdalnej, co w Polsce nie jest popularnym rozwiązaniem.

Robotyzacja

Wsparciem dla człowieka będzie też robotyzacja. Dzięki inteligentnym i sprawnym maszynom praca stanie się bardziej wydajna – przekonują eksperci. Ludzie zaś okażą się mniej niezbędni. Czy doczekamy czasów, gdy na armię emerytów pracować będą roboty?

Ta wizja wydaje się dziś nazbyt optymistyczna. Według analizy Johna Hawkswortha, Richarda Berrimana i Saloni Goel z PwC How will automation impact jobs?, rozwój sztucznej inteligencji może przynieść światowej gospodarce dodatkowe 15 miliardów PKB do 2030 roku. Kawałek tego tortu przypadnie też Polsce. Można liczyć, że chociaż częściowo pomoże to rozwiązać trudności gospodarcze wynikające z kryzysu demograficznego. Pieniądze te można bowiem przeznaczyć na zabezpieczenie emerytalne Polaków lub reinwestycje, ważne, by ich nie przetracić w programach służących tylko bieżącej polityce.

Przekonanie, że rozwój sztucznej inteligencji (SI) pomoże rozwiązać wszystkie bolączki wynikające z kryzysu demograficznego, jest jednak naiwne. Wszak SI zapewne wygeneruje nowe problemy, zwłaszcza społeczne, związane z bezrobociem oraz z koniecznością dostosowania się ludzi do nowych realiów rynku pracy.

Musimy przygotować się na znaczące zmiany. W wymiarze globalnym, według raportu McKinsey Jobs lost, jobs gained: workforce transitions in a time of automation do 2030 roku zautomatyzowanych zostanie nawet 30 procent globalnych godzin pracy. W efekcie od 75 do 375 milionów osób na całym świecie będzie musiało zmienić zawód i nauczyć się nowych umiejętności. Na podstawie danych historycznych można z dużym prawdopodobieństwem prognozować, że właśnie do 2030 roku 8-9 proc. nowych miejsc pracy powstanie w nieznanych dotąd zawodach.

Zmiany te nie ominą Polski. Autorzy wspomnianej analizy PwC wyróżnili trzy spodziewane fazy automatyzacji pracy: algorytmiczną (do lat 20. XXI wieku), poszerzenia (do późnych lat 20.) i autonomii (do połowy lat 30.). Według wyliczeń dla naszego kraju, w pierwszej fazie automatyzacja dotknie 2 proc. miejsc pracy, jednak w drugiej już 18 proc., a w trzeciej aż 33 procent.

Fale pierwsza i druga obejmą głównie kobiety. Trzecia faza automatyzacji dotknie 24 procent miejsc pracy zajmowanych przez panie i aż 39 procent posad obsadzonych obecnie przez mężczyzn.

Co ciekawe, pierwsza faza w Polsce w największym stopniu będzie dotyczyć osób z wykształceniem wyższym, tych z wykształceniem podstawowym nie dotknie. Już w fazie drugiej jednak najbardziej zagrożone staną się osoby z wykształceniem średnim, a najmniej z wyższym. W fazie trzeciej z kolei (połowa lat 30.) bezdyskusyjnie najbezpieczniejsi będą absolwenci wyższej uczelni. Automatyzacja dotknie 14 procent z nich i aż 49 procent osób z wykształceniem podstawowym.

W nie tak odległej przyszłości musimy zatem zapewnić sobie możliwość jak najsprawniejszego przekwalifikowania się. Nawet, jeśli na dłuższą metę automatyzacja przyniesie gospodarczy wzrost i stworzy miejsca pracy, to koszty społeczne (ale i budżetowe związane z koniecznością wypłacania świadczeń) mogą okazać się ogromne. Obecnie ZUS na emerytury (bez dodatków) przeznacza ok. 140 mld złotych (dane dotyczące planów na 2017 rok). Według dziennika Rzeczpospolita w tym samym roku budżet dopłacił do emerytur ponad 80 mld zł. To daje łącznie około 225 mld złotych rocznie na emerytury – w marcu 2017 roku pobierało je 5,1 mln osób. Według danych GUS, w 2050 roku w wieku poprodukcyjnym będzie już ponad 11,1 mln osób (zdecydowana większość pobierać będzie emerytury).

Aby więc zachować dotychczasową wysokość emerytur konieczne będzie przeznaczanie na ten cel około 489 miliardów złotych rocznie. Ciężar ten będzie musiała unieść dwukrotnie mniejsza grupa pracowników niż obecnie. Nawet zakładając obniżenie wysokości emerytur nie będzie to proste. Szczególnie, że oprócz emerytur polskie finanse publiczne (w rozumieniu obejmującym także ZUS i samorządy) będą musiały wypłacać zasiłki dla bezrobotnych czy środki na ich przekwalifikowanie (koszty automatyzacji), nie mówiąc o zwiększonych kosztach ochrony zdrowia czy innych wydatkach.

Koszty te wprawdzie trzeba ponieść, ale można je ograniczyć, zawczasu przygotowując się do dwóch wyzwań stojących przed polską gospodarką w najbliższych dekadach: demograficznego właśnie i automatyzacji produkcji oraz usług.

Jak sprostać wyzwaniom

Zdaniem autorów analizy PwC rządy powinny inwestować w edukację i umiejętności niezbędne do przystosowania się do nadchodzących zmian technologicznych. Mowa tu choćby o nauce „poruszania się” w cyfrowym świecie, przedmiotów ścisłych, nauk przyrodniczych, ale także tych związanych z kreatywnym myśleniem.

W dobie gwałtownego postępu technologicznego i zalewu danych wiedza zdobyta w szkole czy na uczelni – w przypadku niektórych przedmiotów – może okazać się przestarzała wkrótce po zakończeniu nauki. Ważniejsza jest więc zdolność myślenia, rozwiązywania problemów, a także umiejętność adaptacji do nowych warunków i odporność na stres.

Czy polski system edukacji jest gotowy na te wyzwania? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, pewną wskazówką może być badanie PISA z 2015 roku. Polscy uczniowie znajdują się powyżej średniej OECD we wszystkich kategoriach: naukach przyrodniczych, matematyce, a także czytaniu. Wynik jest więc zadowalający, ale nie zachwycający.

Wyzwania związane z automatyzacją oznaczają również konieczność udzielenia pomocy osobom znajdujących się już na rynku pracy w przekwalifikowaniu się. Mowa tu na przykład o przeszkoleniu kierowców ciężarówek do pracy w innych usługach. Niezbędne jest również stworzenie sieci zabezpieczeń dla ludzi nieradzących sobie z tempem przemian.

Zdaniem autorów raportu McKinsey „pracownicy przyszłości przeznaczą więcej czasu na aktywności, do których maszyny są mniej zdolne, takie jak zarządzanie ludźmi, stosowanie ekspertyzy, komunikowanie się z innymi. Przeznaczą zaś mniej czasu na przewidywalną aktywność fizyczną, zbieranie i przetwarzanie danych, w czym maszyny już prześcignęły ludzi”

Wśród grup zawodowych, jakie skorzystają na automatyzacji do 2030 roku McKinsey wymienia:

* pracowników służby zdrowia;

* profesjonalistów: inżynierów, naukowców, księgowych i analityków;

* informatyków i innych specjalistów od technologii;

* menadżerów i dyrektorów;

* szkoleniowców szczególnie w rosnących gospodarkach z młodą populacją;

* pracowników branży budowlanej, szczególnie w przypadku realizacji scenariusza wymagającego znacznych inwestycji w infrastrukturę i budownictwo;

* wykonawców prac ręcznych i obsługowych w nieprzewidywalnych środowiskach (chodzi o na przykład pielęgniarki w domach czy ogrodników).

Aby dostosować się do nowej rzeczywistości, niezbędna jest polityka uwzględniająca długofalowe trendy. Dobrym przykładem w obszarze kształcenia jest „Zintegrowana Strategia Umiejętności” prowadzona przez Instytut Badań Edukacyjnych działający pod nadzorem Ministerstwa Edukacji Narodowej. „Umiejętności należą do kluczowych czynników wpływających na poziom życia społeczno-gospodarczego w XXI wieku” – czytamy na stronie instytutu. „[…] Megatrendy takie jak postęp technologiczny, cyfryzacja, globalizacja, zmiana środowiska, czy starzejące się społeczeństwo, wywołują dynamiczne zmiany wpływające na tworzenie miejsc pracy oraz na sposób i miejsce wykonywania zadań zawodowych. To z kolei przekłada się na zmieniające się zapotrzebowanie na umiejętności”.

Warto, by agendy rządowe i współpracujące z nimi organizacje poszły w ślady IBS i zajęły się przygotowaniem Polaków (nie tylko tych najmłodszych) do mierzenia się z „megatrendami” starzenia się społeczeństwa i automatyzacji rynku pracy.

Autor: Marcin Jendrzejczak