Statek włoskiej Straży Przybrzeżnej Diciotti stoi od poniedziałku w sycylijskim porcie, a uratowani na Morzu Śródziemnym migranci nie mogą opuścić pokładu, bo rząd w Rzymie oczekuje solidarności ze strony państw UE i zaangażowania Unii w ich relokację.

W wydanym oświadczeniu premier Conte podkreślił: "Oczekujemy teraz zdecydowanej i jasnej odpowiedzi ze strony instytucji europejskich i odpowiedniej reakcji innych państw europejskich".

"Za tymi odpowiedziami powinny iść fakty" - dodał szef rządu. Przypomniał, że kilka krajów zadeklarowało wcześniej gotowość przyjęcia migrantów ze statku, który zawinął do Pozzallo, ale po tym - jak dodał - "wyścigu solidarności" tylko Francja wywiązała się z obietnicy.

"Czy Europa chce pokazać, że jest?" - zapytał włoski premier.

Reklama

Zaznaczył następnie: "Po raz kolejny Włochy pokazują swoje humanitarne oblicze, ale ceną za to nie może być to, że zostają pozostawione sobie samym". Położył nacisk na to, że gdyby nie interwencja Straży Przybrzeżnej, znów na morzu zginęłoby wielu migrantów.

"Na co czekają instytucje europejskie, które nawet za moją radą zaakceptowały pomysł koordynacji działań, zanim przystąpią do pracy, by rozlokować migrantów?" - zapytał Conte.

W reakcji na wniosek prokuratury z Katanii szef MSW Matteo Salvini wyraził zgodę na to, by z pokładu jednostki zeszło 29 nieletnich. O interwencję w ich sprawie wystąpiły organizacje humanitarne.

Z Rzymu Sylwia Wysocka

>>> Polecamy: Eksperci alarmują: resztki mostu w Genui mogą się zawalić