ikona lupy />
Marcin Warchoł doktor habilitowany nauk prawnych, wiceminister sprawiedliwości fot. Wojtek Górski / Dziennik Gazeta Prawna
Przepisy o upadłości konsumenckiej się sprawdzają?
Na pewno od 2015 r. są lepsze niżeli były do 2014 r. włącznie. Dziś mamy ponad 5 tys. nowych upadłości konsumenckich rocznie. Wcześniej było po kilkanaście – co oczywiście świadczyło nie o dobrobycie, lecz o tym, że wymogi stawiane konsumentom, którzy poszukiwali możliwości oddłużenia, były wręcz nie do spełnienia.
Reklama
Jest lepiej, ale chcecie znowelizować ustawę. Dlaczego?
Żeby było jeszcze lepiej! A mówiąc zupełnie poważnie, to pamiętamy przecież, że gdy przyjmowano w 2014 r. reformę prawa upadłościowego, eksperci się prześcigali w głosach, czy upadłości konsumenckich będzie w Polsce 20 tys. rocznie, czy 40 tys. rocznie. Jest o wiele mniej. Dalej bowiem procedura ogłaszania upadłości nie jest w pełni klarowna, a wiele osób nie może zrestrukturyzować długu. Stąd pomysł nowelizacji. Projekt był już konsultowany i opiniowany, niebawem powinien trafić na posiedzenie rządu do akceptacji. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na początku 2019 r. wejdzie nowa ustawa w życie. Chcemy ułatwić życie Polakom, dać im drugą szansę, nowy start.
A może należy wspierać wierzycieli, a nie dłużników?
Wierzycieli oczywiście też należy wspierać. To przecież nasz rząd przyjął tzw. pakiet wierzycielski, a teraz trwają prace nad zmniejszeniem problemu zatorów płatniczych. Ale najważniejszy dla nas jest ten statystyczny konsument. Bo pomimo że gospodarka się rozwija szybko, a możliwości finansowe Polaków są coraz większe, nie oznacza to, że zniknął problem wykluczenia społecznego wynikający z nadmiernego zadłużenia. Jest wprost przeciwnie. Coraz większe oparcie rozwoju gospodarki na kredycie i konsumpcji wewnętrznej pociąga za sobą ryzyko popadania w spiralę zadłużenia z wszelkimi związanymi z tym konsekwencjami – kolejnymi egzekucjami komorniczymi, ubóstwem, przejściem w szarą strefę aktywności zawodowej czy coraz częściej problemami zdrowotnymi i rodzinnymi. Tych zjawisk nie można już rozpatrywać wyłącznie przez pryzmat ekonomiczny. W efekcie tracimy na tym wszyscy. Także wierzyciele, bo przecież osoba po ogłoszeniu upadłości spłaca część swoich zobowiązań, zaś wielu dłużników, ciężko doświadczonych przez życie, nie spłaca nic – egzekucje toczone przeciwko nim są umarzane ze względu na bezskuteczność.

>>> Treść całego artykułu można znaleźć w weekendowym wydaniu DGP.