Konflikty polityczne postrzegamy jako przeciąganie liny między Polakami a Obcymi – takim uproszczeniem bardzo często kwitujemy wiele zawiłości naszej historii. Do takiej perspektywy przywykliśmy też dlatego, że zawiera prawdę.
Tak – Targowica miała obce poparcie, tak – rozbiorów dokonali obcy, tak – powstania były przeciw państwom obcym, tak – komunizm przyjechał z zagranicy (i tyle dobrego można o nim powiedzieć, że po dekadzie stalinizmu zaczął się ten „polski” komunizm trochę odklejać od sowieckiego wzorca). Wiele jednak naszych konfliktów wcale nie było polsko – niepolskich, chyba że z zasady uznamy zwaśnionych z nami Polaków za obcy wyrób, tyle że w polskojęzycznym opakowaniu.
Stanisław Kostka Potocki był ważną postacią w czasach Księstwa Warszawskiego, w podlegającym carowi Rosji Królestwie Polskim (1815 r.) objął Ministerstwo Wyznań i Oświecenia Publicznego. Instytucja ta miała rozległe kompetencje, m.in. wysuwała kandydatury na urzędy biskupie, reprezentowała polski Kościół katolicki wobec Watykanu, pełniła nadzór nad zakonami i funduszami kościelnymi. Energicznemu ministrowi udało się podnieść trochę poziom edukacji, a przede wszystkim zwiększyć liczbę szkół. Potocki, także liberał i Wielki Mistrz modnej wówczas loży masońskiej, usiłował nawet reformować Kościół katolicki. Jego stosunek do konserwatystów oddała napisana pod pseudonimem powieść „Podróż do Ciemnogrodu” – jemu właśnie to określenie zawdzięczamy (powieść, nawiasem mówiąc, słaba).
Konserwatyści oraz dociskani do ściany kościelni hierarchowie nie wytrzymali. Grupa biskupów zwróciła się z pisemną prośbą do cara Aleksandra o odwołanie ministra. Ten skorzystał z okazji i wystąpił jako rozjemca sporu Polaków z Polakami. Potocki został usunięty i zastąpiony zdecydowanym, niezbyt zdolnym, wrogiem „nowinek”. Siłą rzeczy nowy minister zabiegał o dobre relacje z carskimi pomagierami.
Dobrym ćwiczeniem intelektu Polaka Anno Domini 2018 jest rozstrzygnięcie, kto był w owym sporze Obcym, a kto Polakiem.
Reklama