Napływ imigrantów schładza procesy związane z nakładami inwestycyjnymi pracodawców, by zwiększyć wydajność pracy - mówi PAP ekonomista, były wiceminister finansów dr Cezary Mech komentując piątkowe dane GUS dotyczące wydajności pracy.

Główny Urząd Statystyczny podał, że wydajność pracy w przemyśle w okresie styczeń-lipiec 2018 r. wzrosła o 3,9 proc. rdr przy większym o 2,7 proc. zatrudnieniu i wzroście przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto o 7,4 proc.

"Masowy napływ imigrantów schładza procesy związane z koniecznością nakładów inwestycyjnych pracodawców w celu zwiększenia wydajności pracy pracowników. Wzrost wynagrodzeń na poziomie 7,4 proc. niedostatecznie skłania ich do tego" - powiedział Mech.

Jak dodał, analizując piątkowe dane GUS można dojść do wniosku, że znacząco wzrosło zatrudnienie, podczas gdy tempo wzrostu płac realnych spadło.

"I byłoby to takim bardzo pozytywnym sygnałem, gdyby wiązało ze wzrostem aktywności zawodowej, której wskaźnik spadł a nie z forsowaniem masowej imigracji " - podkreśla.

Reklama

Jak tłumaczy, społeczeństwo w Polsce z jednej strony się starzeje, a z drugiej polityka forsowania imigracji sprawia, że pracodawcy nie mają motywacji do aktywizacji zawodowej - zarówno bezrobotnych, jak i tych, którzy przekroczyli wiek emerytalny.

"Fakt, że wzrost zatrudnienia jest pochodną forsowania procesów imigracyjnych jest negatywnym czynnikiem. Ponieważ to, na czym powinno nam zależeć, to z jednej strony wzrost zatrudnienia przez aktywację bezrobotnych, a także osób, które nabyły prawa emerytalne, a z drugiej szybszy wzrost wydajności pracy czyniącej wysiłek ludzki bardziej efektywnym" - powiedział.

Zdaniem ekonomisty schładzanie dynamicznego wzrostu wydajności pracy związane jest z forsowaniem procesów imigracyjnych.

"W danych tych widać, że widać, że wzrost wydajności pracy na poziomie 3,9 proc. - w zeszłym miesiącu 3,3% nie pozwoli Polsce na przyspieszenie procesów dochodowych jak i produktywności w procesie konwergencji. W krajach Europy Zachodniej jest kilkakrotna różnica, jeśli chodzi o PKB zarówno na pracownika, jak i na obywatela w porównaniu z Polską, a wynagrodzenie jest tam dwu, a nawet trzykrotnie większe niż u nas" - wyjaśnia Mech.

W ocenie ekonomisty, masowy napływ imigrantów nie sprzyja przyspieszeniu wzrostu wydajności pracy i dokonaniu procesu konwergencji.

"Polityka forsowania imigracji nakierowuje decyzje pracodawców na oszczędności w funduszu płac kosztem podjęcia nakładów inwestycyjnych sprzyjających wzrostowi wydajności pracy w Polsce" - powiedział.

Zdaniem Mecha z punktu widzenia pozycji Polski, czyli kraju, który powinien doganiać kraje o wysokich wynagrodzeniach i wysokiej wydajności pracy, "podane wskaźniki nie ukazują przyspieszenia procesów konwergencji, mimo iż mogą skłaniać do błędnych komentarzy, że w płace rosną za szybko gdyż wolniej niż wydajność pracy".

"Zwiastują zwiększenie problemów w przyszłości związanych z akomodacją obywateli innych państw, o innej kulturze, co będzie się przejawiało w pogorszeniu stabilności społecznej i finansowej kraju" - powiedział.

Dodał, że łatwość sprowadzenia pracowników z takich krajów, jak np. Ukraina, czy Filipiny, powoduje, że pracodawca skupia się na kontroli funduszu płac, a zatem na oszczędzaniu na wynagrodzeniu zamiast na dokonywaniu inwestycji skutkujących wyższą wydajnością pracy.

Do Polski może przyjechać jeszcze milion Ukraińców. Ile imigranci wydają w Polsce?