"Skarga została odrzucona (...) Emmerson Mnangagwa zwyciężył w wyborach prezydenckich" - ogłosił prezes TK Luke Malaba.

W jednomyślnym orzeczeniu wydanym przez dziewięciu sędziów Trybunału oceniono, że przywódca opozycyjnej partii Ruch na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC) i jej kandydat w wyborach prezydenckich Nelson Chamisa nie przedstawił "wystarczających i wiarygodnych dowodów" na oszustwa wyborcze.

Mnangagwa zaapelował do mieszkańców kraju o pokój i jedność. Zwrócił się też do swego pokonanego rywala, mówiąc: "Nelsonie Chamisa, moje drzwi są otwarte, podobnie jak moje ramiona. Jesteśmy jednym narodem i musimy stawiać naród ponad wszystko".

Władze MDC poinformowały, że partia ma przed sobą różne "opcje polityczne", ale niezależnie od tego, na którą się zdecyduje, będzie "działać w granicach prawa".

Reklama

MDC domagał się przed Trybunałem powtórzenia wyborów albo uznania zwycięstwa w nich Chamisy. Opozycyjna partia twierdziła, że komisja wyborcza część głosów policzyła podwójnie i doliczyła głosy z fikcyjnych lokali wyborczych. Przekonywała też, że w niektórych lokalach zarejestrowano więcej wyborców, niż było osób uprawnionych do głosowania. Mnangagwa i komisja wyborcza domagali się odrzucenia skargi, wskazując, że złożono ją po terminie i nie została dostarczona drugiej stronie we właściwy sposób.

Według oficjalnych rezultatów ogłoszonych przez komisję wyborczą Mnangagwa uzyskał 50,8 proc. głosów, o włos unikając drugiej tury, gdzie zmierzyłby się z Chamisą, który zdobył 44,3 proc.

Zaprzysiężenie Mnangagwy na urząd prezydencki powinno odbyć się w ciągu 48 godzin od wydania orzeczenia TK. Agencja Reutera, powołując się na ministra finansów Patricka Chinamasę, poinformowała, że inauguracja odbędzie się w niedzielę.

Orzeczenie Trybunału ogłoszono w Harare przy środkach bezpieczeństwa zaostrzonych z obawy przed możliwymi zamieszkami. Wybory 30 lipca miały pokojowy przebieg, jednak dwa dni później podczas tłumienia przez wojsko protestów zwolenników opozycji zginęło sześć osób. Incydenty tego typu już się nie powtórzyły, wzbudziły jednak w społeczeństwie Zimbabwe i wśród komentatorów obawy, że rząd Mnangagwy mimo deklarowanej woli reform może powrócić do stylu sprawowania władzy poprzedniego szefa państwa, wieloletniego dyktatora Roberta Mugabego.

75-letni Mnangagwa - polityk zbliżony do armii i sił bezpieczeństwa, za rządów Mugabego wiceprezydent kraju - doszedł do władzy w listopadzie 2017 roku, gdy rządzący przez 37 lat Mugabe ustąpił pod presją wojska i własnej partii. Wybory prezydenckie i parlamentarne z 30 lipca były pierwszymi w kraju od tamtego czasu. (PAP)

akl/ mc/