Jak widać, inwestorzy są nadal skłonni płacić krocie za niszowe aktywa.

Ferrari 250 GTO z 1962 roku zostało sprzedane w weekend za 48,4 mln dol., czyli było droższe aż o 25 proc. od wylicytowanego około 4 lata temu (za rekordową wtedy sumę) na aukcji innego klasycznego auta.

Chociaż S&P 500 osiągnęło w piątek historyczny szczyt, to daleko mu do osiągnięć sportowych aut. W ciągu ostatniej dekady indeks cen Ferrari Hagerty’s trzykrotnie zwiększył swoją wartość. To znacznie powyżej tego, co wypracował amerykański rynek akcji, który zyskał w tym czasie 158 proc.

Rekordowa aukcja z udziałem Ferrari odbyła się po tym, jak doszło do innej rekordowej transakcji na rynku sztuki, gdy obraz Leonarda da Vinci został sprzedany za 450 mln dol.

Reklama

Specjalizujący się w ocenie strategii inwestycyjnych Shane Oliver twierdzi, że rekordowe sumy płacone za auta i dzieła sztuki powinny zaniepokoić rynkowych obserwatorów.

Od końca 2009 roku Ferrari zyskiwało na wartości szybciej niż amerykańskie firmy zarejestrowane na giełdzie. Jednak w ciągu ostatnich trzech lat ten trend się odwrócił i to Wall Street notuje lepsze wyniki.