Z powodu zmiany przepisów przeciwpożarowych firmy, które zainwestowały grube pieniądze w duże naziemne zbiorniki na paliwo, mają kłopoty. Pomocy szukają u rzecznika przedsiębiorców.
Zakup oleju napędowego to dla firm transportowych najważniejsza, po wynagrodzeniach, pozycja w budżecie, stanowiąca 15–20 proc. kosztów. Dlatego podmioty, które dysponują kilkoma czy kilkunastoma ciężarówkami, starają się nabywać paliwo w ilościach hurtowych. Im większy tabor ma firma, tym większych zbiorników na paliwo używa. Pojemność najczęściej wykorzystywanych zasobników waha się od 10 tys. do 40 tys. litrów. Kłopot w tym, że – jak się właśnie okazuje – stosowanie zbiorników naziemnych o takich parametrach w bazach transportowych jest niezgodne z przepisami przeciwpożarowymi.
A konkretnie z par. 11 rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów (Dz.U. z 2010 r. nr 109, poz. 719). Dopuszcza on przechowywanie paliw płynnych klasy III (czyli m.in. oleju napędowego) na potrzeby własne użytkownika w zbiorniku naziemnym dwupłaszczowym o pojemności do 5 tys. litrów.
Choć regulacje te obowiązują od 2010 r., przewoźnicy dowiadują się o nich dopiero teraz. Bo właśnie teraz straż pożarna zaczyna wydawać decyzje o zakazie użytkowania ponadnormatywnych urządzeń.

Niezabronione, czyli dozwolone

Reklama
Wszystko dlatego, że w latach 2005–2010 kwestie te nie były w ogóle regulowane. Owszem, od 2000 r. obowiązywało rozporządzenie ministra gospodarki w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać bazy i stacje paliw płynnych, rurociągi etc. (Dz.U. z 2000 r. nr 98, poz. 1067 ze zm.), które – analogicznie do obecnych regulacji – dopuszczało korzystanie ze zbiorników o maksymalnej pojemności 5 tys. litrów. Jednak w nowelizacji z kwietnia 2005 r. przepisy te zostały wykreślone.
Jako że nie było już żadnych regulacji prawnych w tym zakresie, przedsiębiorcy mogli sobie pozwolić na dokonanie inwestycji bardziej adekwatnych do specyfiki i skali ich działalności.
– Przedsiębiorstwa zaczęły więc kupować zbiorniki o pojemności 10, 15, 20, a nawet 40 tys. litrów. Przykładowo ja na potrzeby swojej firmy, mającej 20 samochodów, nabyłem za 130 tys. zł taki o pojemności 20 tys. litrów. Dwupłaszczowy, z elektroniczną kontrolą szczelności i wszystkimi atestami. Teraz, kiedy mija 10-letni okres pozwolenia na użytkowanie, wydanego przez Urząd Dozoru Technicznego, i firmy zgłaszają się po przedłużenie certyfikatu, okazuje się, że w międzyczasie zmieniły się przepisy przeciwpożarowe i już nie wolno użytkować takich urządzeń – mówi Władysław Żero, prezes Stowarzyszenia Przewoźników Podlasia.

Mogą być nawet plastikowe, byle małe

– W całej Polsce w bazach transportowych są setki takich zbiorników, które teraz okazują się nielegalne – zaznacza prezes Żero. Dodaje, że w jego przypadku pojemności dopuszczalne w rozporządzeniu przeciwpożarowym pozwalają na obsługę jedynie 25 proc. taboru. Zwraca też uwagę na absurdalność istniejących uregulowań.
– Według prawa nie mogę korzystać z mojego metalowego zbiornika o pojemności 20 tys. litrów, ale jeśli zastąpię go czterema innymi, nawet plastikowymi, o pojemności 5 tys. litrów każdy, wówczas z punktu widzenia przepisów przeciwpożarowych wszystko będzie w porządku. No gdzie tu jest logika – zastanawia się przewoźnik.
Jak zauważa Piotr Mikiel, dyrektor departamentu transportu Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników w Polsce, problem wynika z tego, że minister spraw wewnętrznych i administracji ponownie regulując kwestie zbiorników naziemnych w 2010 r., nie przewidział żadnych przepisów przejściowych.

Trzeba doregulować, ale z głową

– Nie można karać przedsiębiorców za to, że zainwestowali w większe zbiorniki w okresie, w którym nie obowiązywały w tym względzie żadne wymogi. Trudno przecież było zakładać, że wykreślając jakiś przepis, ustawodawca po pięciu latach do niego wróci w innym rozporządzeniu – mówi Piotr Mikiel.
Zastanawia się też nad sensownością tych rozwiązań z punktu widzenia ochrony przeciwpożarowej, skoro zabrania się stosowania dużych zbiorników, ale nie ma przeszkód w używaniu wielu małych.
Poza tym przewoźnicy wskazują, że obowiązujące przepisy da się w dziecinnie prosty sposób obejść.
– Jeśli ograniczenie dotyczy urządzeń naziemnych, to wystarczy w celu magazynowania paliwa kupić starą cysternę, która będzie stała na kołach. Czy zatem nie lepiej dopuścić duże zbiorniki, jednocześnie obwarowując to wieloma warunkami do spełnienia? – pyta retorycznie Mikiel.
Dlatego branża postuluje zmiany przez określenie większych maksymalnych pojemności zasobników i wyznaczenie dla nich odrębnych wymogów dotyczących zabezpieczeń i minimalnych odległości od zabudowań.
O zasadność przepisów w obecnym kształcie zapytaliśmy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. W odpowiedzi na nasze szczegółowe pytania resort poinformował jedynie, że obecnie w Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej trwają prace nad projektem zmiany rozporządzenia w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków. – Wszystkie te kwestie będą poddawane konsultacjom podczas procesu legislacyjnego – zapewniło ministerstwo.
Problemem zainteresował się też rzecznik małych i średnich przedsiębiorców. – To będzie jedna z pierwszych spraw, jakimi zajmę się po uruchomieniu biura w połowie września. Przedsiębiorcy działają w zaufaniu do obowiązującego prawa i nie można ich później karać. Jednak z uwagi na to, że chodzi o bezpieczeństwo, trzeba wyważyć te kwestie w taki sposób, aby zachowując standardy przeciwpożarowe, nie utrudniać działalności gospodarczej – zapowiada Adam Abramowicz.

>>> Polecamy: Chaos w przepisach utrudni zatrudnianie młodocianych