Zwyczajni Rosjanie nie chcą już żyć za murami oblężonej twierdzy i toczyć niekończącej się wojny z Zachodem; ale zarówno zbliżenie z Zachodem, jak i oddalanie się osłabi reżim na Kremlu - pisze w czwartek w "Financial Timesie" rosyjska politolożka Lilia Szewcowa.

Ta związana z brytyjskim think tankiem Chatham House analityczka przytacza wyniki dwóch sondaży niezależnego ośrodka Centrum Lewady. W czerwcu 2017 roku 59 proc. ankietowanych sądziło, że priorytetem rosyjskiej polityki zagranicznej powinno być zapewnienie krajowi "pokojowego i bezpiecznego istnienia". A w badaniu z sierpnia tego roku aż 68 proc. pytanych zapewniło, że chce zbliżenia Rosji do Zachodu.

"Są to oczywiście pojedyncze sondaże, ale przynajmniej stawiają pytanie o rzucenie wyzwania rosyjskiemu systemowi spersonalizowanej władzy, którego celem jest powstrzymanie +liberalnej+ cywilizacji, opisywanej jako zagrożenie dla rosyjskiego państwa" - pisze Szewcowa.

W tekście zatytułowanym "Putinie, strzeż się: Rosjanie zmieniają zdanie na temat Zachodu", politolożka zauważa, że do tej "wyraźnej zmiany w opinii publicznej dochodzi, gdy Zachód realizuje strategię powstrzymywania Rosji". "Ale niezależnie od (nakładanych na Rosję - PAP) amerykańskich sankcji (...) Rosjanie patrzą na Amerykanów coraz bardziej przyjaźnie" - pisze Szewcowa. Na poparcie tej tezy przytacza wyniki sondażu z maja br., w którym 69 proc. pytanych Rosjan postrzegało Amerykanów negatywnie, a 20 proc. pozytywnie, podczas gdy w lipcu br. trend się odwrócił - 42 proc. odpowiedzi było pozytywnych, a 20 proc. negatywnych.

"Przyczyną tego zjawiska może być to, że podczas letnich mistrzostw świata (w piłkę nożną) Kreml ograniczył antyzachodnią propagandę" - pisze Szewcowa.

Reklama

Politolożka zaznacza, że "rosyjski system nie jest w stanie zmienić się sam". "Jego mechanizm walki o przetrwanie polega na poszukiwaniu zewnętrznego wroga rzekomo odpowiedzialnego za podburzanie wewnętrznej opozycji, co uzasadnia później represje w kraju" - wyjaśnia Szewcowa.

Dlatego jej zdaniem czas "łagodnej postawy" rosyjskich władz wobec Zachodu po mistrzostwach wkrótce pewnie się zakończy. "Problemem, dla (prezydenta Rosji Władimira) Putina i jego reżimu, jest to, że w opinii publicznej w międzyczasie nastąpiła zdecydowana zmiana" - czytamy w komentarzu zamieszczonym w brytyjskim dzienniku.

Według Szewcowej "Kreml stoi przed dylematem". "Z jednej strony musi wzmacniać ideę zachodniego +zagrożenia+, ponieważ nie ma innego źródła legitymizacji" reżimu - zauważa badaczka. "Z drugiej strony doskonale zdaje sobie sprawę z konsekwencji dalszej konfrontacji (z Zachodem - PAP) dla rosyjskiej gospodarki, której stan w przyszłości tak bardzo zależy od finansowania i technologii z Zachodu" - czytamy.

Zdaniem rosyjskiej politolożki "stosunkowo ostrożna" odpowiedź Putina na najnowsze sankcje USA sugeruje, że Kreml to rozumie. "Problem polega na tym, że każda z tych opcji - przyjaźń z Zachodem czy wybór wręcz odwrotny - ostatecznie osłabi legitymizację systemu".

"Zbliżenie (do Zachodu) będzie sprzyjać prozachodnim nastrojom i może doprowadzić do odrodzenia nastrojów liberalnych, które Putin dotychczas skutecznie tłumił. Z kolei oddalanie się pchnie Rosję w nowy konflikt, na który nie jest przygotowany ani establishment, ani (zwyczajni) ludzie".

"Data przydatności starego mechanizmu przetrwania może niedługo minąć. Problemem Kremla jest to, że nie ma żadnego pomysłu na alternatywę" - podsumowuje Szewcowa.