Przez ostatnie cztery miesiące Argentyna zapadła coraz głębiej w kryzys walutowy. Peso jest najsłabszą walutą na świecie – od początku roku straciło ponad połowę swojej wartości względem dolara amerykańskiego. Turcja również cierpi z powodu niechęci inwestorów. Lira jest na rekordowo niski poziomie.

Choć kraje te mają do czynienia z podobnymi problemami gospodarczymi – ogromnymi deficytami, nieoczekiwaną zapaścią długu denominowanego w dolarach i dwucyfrową inflacją – jednak ścieżki, które podejmują, by spróbować powstrzymać kryzys, są bardzo różne.

Argentyna zdecydowała się na ortodoksyjne środki ekonomiczne, które mają pokazać, że poważnie myśli o szybkim opanowania inflacji. W poniedziałek rząd ogłosił serię kroków mających na celu ograniczenie wydatków rządowych. W planie jest zmniejszenie o połowę liczby ministerstw rządowych, podniesienie podatków wywozowych i zamknie deficyt budżetowy do następnego roku – wcześniej, niż zakładano. To odpowiedź na to, że bank centralny podniósł stopy procentowe do 60 proc. – najwyższych na świecie. Nawet kiedy inflacja rosła w późnych latach 70. i 80. w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, stopy procentowe wzrosły tylko o odpowiednio 20 proc. i 17 proc.

Argentyński rząd zaciągnął kredyt o wartości 50 miliardów dolarów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. We wtorek członkowie rządu Argentyny spotykają się z MFW w celu przyspieszenia wypłaty środków z linii kredytowej. Peso wciąż spada.

Turcja zaś podwyższa stopy procentowe powoli. Prezydent Recep Tayyip Erdogan jest przekonany, że dwucyfrowa inflacja w tym kraju nie może być kontrolowana wyższymi stopami procentowymi i że zasadniczo należy je obniżyć. Tymczasem stopa inflacji wzrosła w ubiegłym miesiącu do prawie 18 proc. Inwestorzy oczekują od Turcji tradycyjnego sposobu na zahamowanie inflacji i podniesienie stóp procentowych. Bank centralny w końcu zasygnalizował, że może to zrobić w tym miesiącu. Ale to jeszcze nie zakończyło spadku liry.

Reklama

Który ze scenariuszy bardziej przekona inwestorów – okaże się w przyszłości. Turcja i Argentyna będą musiały podjąć dodatkowe działania, by opanować zadłużenie zagraniczne i deficyty budżetowe.

Choć kraje te mają do czynienia z podobnymi problemami gospodarczymi – ogromnymi deficytami, nieoczekiwaną zapaścią długu denominowanego w dolarach i dwucyfrową inflacją – jednak ścieżki, które podejmują, by spróbować powstrzymać kryzys, są bardzo różne.

Argentyna zdecydowała się na ortodoksyjne środki ekonomiczne, które mają pokazać, że poważnie myśli o szybkim opanowania inflacji. W poniedziałek rząd ogłosił serię kroków mających na celu ograniczenie wydatków rządowych. W planie jest zmniejszenie o połowę liczby ministerstw rządowych, podniesienie podatków wywozowych i zamknie deficyt budżetowy do następnego roku – wcześniej, niż zakładano. To odpowiedź na to, że bank centralny podniósł stopy procentowe do 60 proc. – najwyższych na świecie. Nawet kiedy inflacja rosła w późnych latach 70. i 80. w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, stopy procentowe wzrosły tylko o odpowiednio 20 proc. i 17 proc.

Argentyński rząd zaciągnął kredyt o wartości 50 miliardów dolarów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. We wtorek członkowie rządu Argentyny spotykają się z MFW w celu przyspieszenia wypłaty środków z linii kredytowej. Peso wciąż spada.

Turcja zaś podwyższa stopy procentowe powoli. Prezydent Recep Tayyip Erdogan jest przekonany, że dwucyfrowa inflacja w tym kraju nie może być kontrolowana wyższymi stopami procentowymi i że zasadniczo należy je obniżyć. Tymczasem stopa inflacji wzrosła w ubiegłym miesiącu do prawie 18 proc. Inwestorzy oczekują od Turcji tradycyjnego sposobu na zahamowanie inflacji i podniesienie stóp procentowych. Bank centralny w końcu zasygnalizował, że może to zrobić w tym miesiącu. Ale to jeszcze nie zakończyło spadku liry.

Który ze scenariuszy bardziej przekona inwestorów – okaże się w przyszłości. Turcja i Argentyna będą musiały podjąć dodatkowe działania, by opanować zadłużenie zagraniczne i deficyty budżetowe.

>>> Czytaj też: Banki nie są tak bezpieczne, jak im się wydaje [OPINIA]