Okazją do dyskusji na ten temat była wtorkowa debata o roli rynków mocy w transformacji sektora zorganizowana w Brukseli przez Polski Komitet Energii Elektrycznej (PKEE) i Euractiv.

Dla firm nie tylko znad Wisły nowe unijne regulacje, które wg propozycji KE mogą całkowicie wyrugować elektrownie węglowe z możliwości korzystania ze wsparcia państwowego, mają bardzo duże znaczenie. Dlatego pracom towarzyszy silny lobbing z wielu stron.

Dyrektor ds. relacji międzynarodowych z PGE Maciej Burny przekonywał podczas dyskusji, że kryterium emisji 550 g CO2/kWh (EPS 550), które zaproponowano w regulacjach, jest zbędne. Jak argumentował, przy dzisiejszych cenach pozwoleń na emisję CO2 (ok. 20 euro za tonę w porównaniu z ok. 6 jeszcze rok temu) nikt racjonalny nie zdecyduje się na podjęcie decyzji o inwestycji w nowe elektrownie węglowe.

Zwrócił też uwagę na aspekt zwiększenia zużycia gazu w razie ograniczenia wykorzystania węgla jako surowca energetycznego. "Nasze analizy pokazują, że wprowadzenie EPS 550 dla Polski oznaczałoby bardzo duży wzrost importu gazu do Polski. Oznaczałoby to dużą zmianę, jeśli chodzi o zależność energetyczną naszego kraju" - wskazywał.

Reklama

To dlatego, że elektrownie, które miałyby korzystać ze wsparcia państwa w ramach rynku mocy, jeśli miałyby spełniać standard emisji 550 g CO2/kWh, musiałyby być zasilane gazem, a nie węglem. "Jeśli mielibyśmy wykluczyć 80 proc. zdolności wytwórczych ze względu na EPS 550, mielibyśmy poważny problem" - przekonywał Burny, wskazując na mocne uzależnienie polskiej energetyki od węgla.

Prace nad przepisami dotyczącymi kształtu rynku energii elektrycznej chce zakończyć austriacka prezydencja. Państwa członkowskie przyjęły korzystne z punktu widzenia energetyki węglowej stanowisko, że elektrownie, w których emisje przekraczają 550 g CO2 na kWh, nie będą mogły korzystać ze wsparcia państwa na rynku mocy dopiero po 2030 r. Dużo ostrzejsze podejście ma jednak Parlament Europejski, który nie chcę odraczać w czasie restrykcji.

"Rynki mocy powinny być ostatecznym rozwiązaniem, jeśli widzimy, że nie możemy w inny sposób rozwiązać problemu bezpieczeństwa dostaw. Ale musimy mieć jakieś warunki funkcjonowania tych mechanizmów wsparcia - nie mogą one zniekształcać rynku, muszą być otwarte dla wszystkich technologii, nie mogą subsydiować najbardziej zanieczyszczających zasobów, np. węgla" - powiedział zajmujący się tą sprawą europoseł Zielonych Florent Marcellesi.

W podobnym tonie wypowiadał się Florian Ermacora z dyrekcji ds. energii Komisji Europejskiej. "Mechanizmy zdolności wytwórczych nie mogą promować wysoko emisyjnych rozwiązań" - podkreślił. Wskazał również, że to, iż jakieś rozwiązanie otrzymało notyfikację ze strony Komisji, nie znaczy, że nie będą go dotyczyły przyszłe regulacje.

Na początku roku Komisja Europejska zatwierdziła polski model rynku mocy jako formy pomocy publicznej, potrzebnej do zagwarantowania działania elektrowni, niezbędnych do zapewnienia bezpieczeństwa dostaw.

To jeden z argumentów jaki wykorzystuje polska energetyka, wskazując, że jeśli KE przyjęła nasze rozwiązania (zgadzając się de facto na dopłacanie do funkcjonowania elektrowni węglowych), unijne przepisy nie mogą teraz tego zabronić. "Decyzje KE dotyczące pomocy państwa nie uchronią państw członkowskich od przyszłych zmian w prawie" - zaznaczył Ermacora z dyrekcji ds. energii.

Wypowiadająca się poza panelem Joanna Flisowska z Climate Action Network odnosząc się do argumentu dotyczącego ryzyka zwiększonego importu gazu do Polski wskazywała, że już teraz wzrasta import, ale nie gazu. "W tej chwili import węgla do Polski się zwiększa. Tylko między styczniem a majem było to 7 mln ton, z czego 5 mln ton było z Rosji" - podkreśliła.

Benedikt Ennser z ministerstwa zrównoważonego rozwoju Austrii zwracał uwagę, że dekarbonizacja gospodarki to proces, który będzie wymagał czasu. "Dekarbonizacja będzie wymagała alternatywy wobec mechanizmów wsparcia, które mamy teraz w państwach członkowskich. To element, który będzie miał znaczenie w wypracowywaniu kompromisu, jaka będzie data odcięcia (ws. EPS 550)" - zaznaczył przedstawiciel prezydencji.

Pierwsze negocjacje między państwami członkowskimi, PE i KE ws. tych przepisów już się odbyły. W ciągu najbliższych tygodni mają się obyć kolejne pertraktacje. Według planu austriackiej prezydencji rozmowy powinny się zakończyć na początku grudnia, by PE jeszcze w tej kadencji mógł zatwierdzić regulacje.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)