Rada nadzorcza dopiero w czwartek, ale w DGP prezes JSW powiedział wprost o stracie zaufania do osób będących przedstawicielem akcjonariusza większościowego. Czyli Skarbu Państwa. Czyli resortu energii – bo to on nadzoruje branżę węglową. Tymczasem związkowcy, po wysłaniu listu do premiera i ministra energii w obronie prezesa i spółki, zapowiadają spotkanie na wtorek.

Daniel Ozon, prezes JSW, straci stanowisko czy będzie się kłaść Rejtanem?

– Straciłem zaufanie do pracowników instytucji reprezentujących akcjonariusza większościowego. Nie mogę realizować strategii spółki ani optymalnej dla firmy polityki kadrowej gwarantującej profesjonalizm i rozwój JSW – powiedział nam w piątek Daniel Ozon. W czwartek rada nadzorcza JSW ma się zająć jego odwołaniem. Tymczasem związkowcy napisali w poniedziałek list do premiera Mateusza Morawieckiego i Ministra Energii, w którym na końcu wersalikami piszą „Panowie, opamiętajcie się, na Boga”. Wcześniej jednak czytamy w nim, że „absolutnie nie zgadzamy się z tym, by taki człowiek stał się ofiarą politycznych rozgrywek. Daniel Ozon to dobry menadżer, który nie tylko pomógł wyciągnąć spółkę z zapaści, ale też ustabilizował ją i po raz pierwszy od lat roztoczył realną wizję rozwoju firmy. Dzięki jego pracy załoga znów się czuje bezpieczniej i ma perspektywy na przyszłość. Bez względu na to, skąd wywodzą się politycy, którzy próbują zniszczyć Ozona oraz czy są to wojenki lokalne czy też centralne, stoimy murem za prezesem” - czytamy w piśmie. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, na wtorek po południu jest zaplanowane spotkanie związkowców z przedstawicielami ministra energii. Nasze źródła twierdzą, że minister Krzysztof Tchórzewski próbuje odkręcić całą sytuację, ale inni uważają, że po słowach Ozona żadna ze stron nie wyjdzie z patowej sytuacji z twarzą.

Akcje JSW od ponad roku nie były tak tanie. Kto traci na wojnie o JSW?

Reklama

62,92 zł – tyle w poniedziałek na zamknięciu sesji kosztowały akcje JSW na GPW. To najniższy kurs od roku, przy średniej 90,2 zł i maksimum 109,75 zł. Inwestorzy zareagowali tak nie tyle z powodu informacji o możliwej dymisji Ozona, ale ze względu na powody, których utrata zaufania dotyczy. JSW miałaby odkupić pakiet akcji Polimeksu-Mostostal za ok. 100 mln zł. To ta spółka ma współpracować z wykonawcą (GE Power) bloku węglowego 1000 MW Ostrołęka C. Tak się składa, że szefem PiS na okręg siedlecko-ostrołęcki jest minister Tchórzewski. Odmowa JSW pójścia na zakupy nie była mu więc w smak. Ale JSW odmówiła także odkupienia od TF Silesia i ARP koksowni Victoria, wybudowania cementowni, czy udowodniła, że pieniądze z jej funduszu stabilizacyjnego nie mogą zasilić budowy elektrowni w Ostrołęce.

Australijskie plany pod znakiem zapytania? Kurs Prairie Mining nurkuje

Jak ustaliliśmy, prezesowi Ozonowi udało się wstępnie porozumieć z Australijczykami z Prairie Mining. Mieli zrezygnować z arbitrażu międzynarodowego przeciwko Polsce o blokowanie budowy kopalni na Lubelszczyźnie w sąsiedztwie Bogdanki. JSW miałaby kupić od Prairie projekty Dębieńsko (Śląsk) i Jan Karski (Lubelszczyzna), ale bez ogłaszania wezwania na Prairie. Powstałaby spółka, z której z czasem Prairie by się wycofało.

„Nie komentujemy plotek i spekulacji” - odpowiada nam strona australijska. Tymczasem po informacjach o wojnie w JSW kurs Prairie spadł w poniedziałek o 6,96 proc. Według naszych rozmówców Australijczycy wiedzą, że wspólne plany w JSW bez Ozona mogą się raczej nie powieść. Jastrzębska Spółka Węglowa miała też zagospodarować tereny po należącej do niej i zamkniętej w 2017 r. zamkniętej kopalni Krupiński w Suszcu, której reaktywacją interesuje się brytyjski Tamar wspierany przez fundusz Greenstone. Chodzi o budowę fabryki autobusów wodorowych. JSW ma pozyskiwać wodór z gazu koksowniczego. Wspólne plany w wywiadzie dla DGP potwierdzał Andrzej Zarajczyk, główny akcjonariusz Ursusa.

Awantura o audyt. Kto lepiej liczy?

100 stron liczy stenogram z posiedzenia rady nadzorczej z 28 sierpnia, na którym prezentowane były wyniki audytu zleconego w JSW przez resort energii. W poniedziałek w DGP pisaliśmy, że są tam ogromne rozbieżności. Kontrolerzy zarzucają, że np. w 2017 r. wydano 135 mln zł na awaryjne zakupy, choć z dokumentów wynika, że było to ok. 20 mln zł. „Mamy rozbieżne dane” - powiedział wtedy Andrzej Burski, dyrektor departamentu kontroli i audytu w resorcie energii. Spytaliśmy go o to, ale odesłał nas do biura prasowego ministerstwa. „Ministerstwo Energii wspiera działania audytowe prowadzone na zlecenie rady nadzorczej spółki JSW. Postępowanie jest w trakcie. Wszelkie wnioski z tego audytu są rozpatrywane na bieżąco przez radę nadzorczą, która jest informowana o wszelkich postępach i wynikach kontroli, także w trakcie postępowania. Ostatnie posiedzenie rady było poświęcone informacji Dyrektora Departamentu Kontroli i Audytu w Ministerstwie Energii. W związku z szeregiem wątpliwości posiedzenie było wielogodzinne. W związku z dodatkowymi wnioskami wynikłymi na posiedzeniu, czas zakończenia postępowania audytowego jest obecnie niemożliwy do określenia” - czytamy w przesłanym do nas stanowisku.

Wynika z tego więc, że audyt się nie zakończył, ale wnioski z niego już zostały sformułowane. Dotarliśmy do datowanego na 10 września pisma zarządu JSW do ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Podpisani pod nim czterej członkowie zarządu piszą tam, że zostały naruszone zasady prowadzenia kontroli, że Burski zażądał podczas prezentacji wyników audytu odłożenia telefonów (wnioski z kontroli miały być porażające), że członkowie zarządu i rady nadzorczej nie znali przed posiedzeniem wyników kontroli, że Burski „sformułował przeciwko zarządowi poważne oskarżenia w napastliwym tonie”, po czym nie potrafił ich udokumentować. Poza wydatkami awaryjnymi zarząd pokazuje zarzut dotyczący umowy z kancelarią prawną na 1,3 mln zł, która... nigdy nie została zawarta. „Sformułowanie tak poważnych zarzutów o charakterze kryminalnym było zupełnie bezpodstawne” - pisze zarząd JSW cytując jednocześnie Burskiego z posiedzenia rady 28 sierpnia: „Jeżeli ktoś poczuł się dotknięty, może sformułowania są za mocne, to był może zamierzony cel, by się ocknąć, obudzić trochę, może nawet obrazić na siebie, czy zezłościć (…). Lepiej się pokłóćmy, pospierajmy, niż ma to być potem oceniane przez jakieś tam służby czy sądy”.

Dotarliśmy także do pisma członków rady nadzorczej do ministra energii. Domagają się oni jak najszybszego spotkania z Tchórzewskim. "Jako przedstawiciele Rady Nadzorczej, związani ze Spółką od wielu lat, jesteśmy zaskoczeni brakiem rzetelności pracy, językiem i formą prezentowanych zarzutów pod adresem Żarządu i Rady Nadzorczej” - czytamy w liście datowanym na 10 września.

>>> Czytaj też: Kolejna przeszkoda dla Nord Stream 2. Fundacja ClientEarth skarży zgodę na budowę przed szwedzkim sądem