Jeśli obecna słabość na rynkach wschodzących przerodzi się w globalny kryzys, Europa może stać się jego epicentrum - ostrzega Bank of America Merrill Lynch.

Europejskie giełdy osiągają ostatnio gorsze wyniki. Częściowo jest to skutkiem osłabienia walut rynków wschodzących, spowodowanego zmniejszeniem płynności w dolarach. Dzięki otwartej gospodarce i wysokim poziomom zadłużenia, region jest bardziej podatny na słabości krajów rozwijających się. Europa może stać się kanałem, przez który kryzys w końcu rozprzestrzeni się także na Stany Zjednoczone. Tak, jak to miało miejsce pod koniec lat 90. XX wieku, gdy Japonia oberwała rykoszetem po azjatyckim kryzysie finansowym - uważa Tommy Ricketts, analityk BofA ML.

"Jeśli kryzys walutowy w na rynkach EM stanie się globalny i obejmie różne aktywa, uważamy, że zacznie się rozchodzić przez Europę, jak to miało miejsce w Japonii w 1998 r., zanim ostatecznie dotarł do brzegów USA", pisze Bloombergowi w e-mailu Ricketts.

Według niego ryzyko niestabilności na rynkach wschodzących sprawi, że europejskie spready kredytowe dla przedsiębiorstw - sztucznie ograniczane przez luzowanie ilościowe - poszerzą się, wpływając tym samym na rynki kredytowe i akcje amerykańskie.

Kolejne ryzyko polega na tym, że euro wzmocni się, gdy inwestorzy europejscy dokonają konwersji swoich walut na rynkach wschodzących i zaczną oczekiwać na bardziej rygorystyczne warunki płynności w Europie - dodał Ricketts. To wpłynęłoby na wyniki spółek w regionie. Oczekuje się, że Europejski Bank Centralny potwierdzi w czwartek plan spowolnienia zakupów obligacji w październiku, przed podniesieniem stóp jesienią 2019 roku.

Reklama

"Słabe euro, pozytywne globalne otoczenie gospodarcze (zwłaszcza eksport) i wąskie spready są najlepsza mieszanka dla europejskich akcji, które mają lepsze wyniki" - powiedział Ricketts. "Obecnie jest wyraźnie ryzyko, że będzie inaczej".

Wykluczenie społeczne i nędza. Prawda o rynku pracy na Zachodzie jest smutna