W czwartek kończą się w USA prawybory poprzedzające wybory do Kongresu, które odbędą się 6 listopada. Media podkreślają, że stawka w tym głosowaniu jest wyjątkowo wysoka - zwycięstwo Demokratów może przesądzić o wszczęciu procedury impeachmentu prezydenta Donalda Trumpa.

Wybory środka prezydenckiej kadencji (midterm) są zazwyczaj testem popularności szefa państwa oraz oceną gospodarczej kondycji kraju, ale też zwyczajowo test ten wypada średnio i partia prezydenta wypada w nich gorzej niż adwersarze. W tegorocznych wyborach może ona wypaść szczególnie słabo, zważywszy, że od Republikanów odwracają się ich zamożni i wykształceni wyborcy - pisze portal Hive.

Tym razem dobra sytuacja ekonomiczna nie przekłada się na popularność Trumpa, która spada ze względu na kontrowersje i skandale oraz śledztwo w sprawie Russiagate - podaje AP. Republikanie są już niemal pogodzeni z faktem, że mogą stracić kontrolę nad niższą izbą Kongresu, czyli Izbą Reprezentantów - pisze Hive.

Tymczasem niemal wszystkie amerykańskie media podkreślają, że stawka w tym głosowaniu jest wyjątkowo wysoka dla obu partii. "Dwumiesięczny wyścig do dnia wyborów będzie dla Demokratów sprawdzianem umiejętności konsolidowania opozycji wobec Trumpa i wykaże, czy republikański prezydent jest w stanie skłonić swych zwolenników do głosowania" - ocenia AP.

Choć Demokraci nie uczynili z tego ważnego wątku swej kampanii, oczywiste jest, że jeśli odzyskają większość w Kongresie, nie pozwolą przerwać śledztwa w sprawie Russiagate i wykorzystają ewentualną przewagę, by wszcząć procedurę impeachmentu wobec prezydenta. O ile jednak mają spore szanse na przejęcie kontroli nad Izbą Reprezentantów, to zdobycie większości w Senacie - koniecznej do impeachmentu - jest bardzo trudnym wyzwaniem.

Reklama

Wystarczy jednak, by Partia Demokratyczna miała przewagę w izbie niższej, by wszelkie dochodzenia przeciw Trumpowi i osobom z jego otoczenia nabrały wigoru. "Nawet, jeśli dochodzenie (prokuratora specjalnego) Roberta Muellera (ws. Russiagate) zostanie do tego czasu zakończone, Trump może zostać pogrzebany w całej masie nowych mini-Muellerów, insynuacji i oskarżeń" - prognozuje portal Hive. Według AP rezultat wyborów środka kadencji będzie dla Demokratów wskazówką dotyczącą formułowania ich nowego programu i konstruowania kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku.

Dla Partii Republikańskiej implikacje tego głosowania mogą być bardziej poważne. Nie tylko utrata większości w Kongresie oznaczałaby poważne trudności w realizowaniu jej programu, ale też - jak pisze Hive - może ona doprowadzić do zmiany profilu partii.

"Republikanie są podzieleni na tradycyjnych wolnorynkowych konserwatystów i zwolenników Trumpa +ekonomicznych nacjonalistów+, którzy chcą ograniczyć imigrację i wolny handel" - pisze na portalu Project Syndicate profesor ekonomii z Uniwersytetu Stanforda Michael Boskin.

Hive prognozuje, że po wyborach midterm z Kongresu mogą odejść najbardziej pragmatyczni Republikanie, którzy potrafili przeciwstawić się Trumpowi i "kontrolować jego najbardziej mroczne impulsy". To oni, jak dotąd, potrafili w pewnym stopniu "zmusić Trumpa, by rządził jak +konwencjonalny konserwatysta+ w sprawie obniżania podatków, deregulacji, reformy banków (...) i silniejszych sankcji wobec Rosji".

W listopadowym głosowaniu mają szansę wypaść najlepiej Republikanie, którzy są zdecydowanymi zwolennikami Trumpa. "W rezultacie, to, co zostało z partii ery (Ronalda) Reagana po wielkiej czystce Trumpa w 2016 roku, może zostać do reszty wykończone przez wyborców za dwa miesiące" - ostrzega Hive.

Gdy odejdzie większość takich klasycznych Republikanów, znikną też ograniczenia, jakie nakładali na Trumpa, w takich choćby kwestiach jak handel międzynarodowy, ataki na media, czy też tradycyjne normy prowadzenia polityki krajowej i zagranicznej - kontynuuje Hive.

Jeśli więc Republikanie zachowają większość w Kongresie "po listopadowych wyborach silnej teraz gospodarce USA może zagrozić eskalacja wojny handlowej" - ostrzega Boskin, który przypomina, że podczas zakończonych właśnie prawyborów kandydaci popierani przez Trumpa uzyskiwali wyraźnie lepsze wyniki od reszty Republikanów.

Klasyczni ustawodawcy tej partii mają tym większą szansę stracić miejsca w Senacie, że wszelkie sondaże wskazują na zniechęcenie wyborców niezależnych, centrowych do partii Trumpa. Skądinąd przychylny prezydentowi magazyn "Business Insider" pisze, że ci niezależni wyborcy stanowią teraz 30 proc. elektoratu, który może przesądzić o losie Republikanów.

Sondaż CNN wykazał ostatnio, że Trumpa popiera 36 proc. respondentów, ale wśród ankietowanych deklarujących się jako niezależni poparcie to spadło ostatnio do zaledwie 31 proc.

Kontrowersje i skandale, które zdają się nieustannie otaczać Trumpa, śledztwo Muellera w sprawie ingerencji Rosji w wybory i współpracy ludzi z otoczenia prezydenta z przedstawicielami Kremla oraz ewentualnego utrudniania dochodzenia przez samego Trumpa wpłynęły na znaczny spadek poparcia dla niego. Niektórzy Republikanie dodają, że prezydent stracił wiele w oczach wyborców po spotkaniu w Helsinkach z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem, a także gdy na granicy z Meksykiem doszło do rozdzielania rodziców - imigrantów z ich dziećmi. Według "Business Insider" do ostatniego osłabienia notowań prezydenta przyczyniła się też książka legendarnego Boba Woodwarda o Białym Domu.

Wiele wskazuje na to, że mimo iż sondaże faworyzują teraz Demokratów, istnieje spore prawdopodobieństwo, że Republikanie zachowają kontrolę nad Senatem, ponieważ decydujące wybory senatorów odbędą się w stanach, w których wygrał w 2016 roku Trump, czasem zdobywając znaczącą większość głosów.

Jednak w kilku stanach, które - jak pisze "Wall Street Journal" - mogą przesądzić o wyniku wyborów republikańscy senatorzy zmierzą się z groźnymi przeciwnikami. Wybory w Teksasie może przegrać senator Ted Cruz, toteż - choć jest on najbardziej nielubianym członkiem Senatu - pozostali senatorowie postanowili wesprzeć go finansowo - podaje "The Hill". Jest to tym dziwniejsze, że miarą niechęci innych członków izby do Cruza było powiedzenie senatora Lindseya Grahama: "Gdybyś zabił Teda Cruza w Senacie i gdyby twój proces toczył się w Senacie, to nikt by cię nie skazał".

W listopadowym głosowaniu Amerykanie wybiorą na dwuletnią kadencję 435 kongresmenów do Izby Reprezentantów i jedną trzecią senatorów (w tym roku 35) na sześcioletnią kadencję. Popularność Demokratów rośnie, a Amerykanie deklarują nietypowo duże zainteresowanie głosowaniem; ponad połowa ankietowanych podaje, że jest znacznie bardziej zainteresowana tymi wyborami, niż poprzednimi.

Trump zdaje się nie brać pod uwagę ryzyka utraty republikańskiej większości w izbie niższej - pisze "The Hill". "Nie zrozumiał w pełni jak potwornym bólem głowy będzie nadzór nad Izbą Reprezentantów, ale szybko przekona się, jak idiotycznie jest się tym nie przejmować" - powiedział republikański rozmówca dziennika.

>>> Czytaj też: Polska podała Niemcom Kozłowską na tacy. Decyzja Berlina jest dla nas rujnująca [OPINIA]