Ukraina walczy nie tylko o odzyskanie pełnej integralności i suwerenności na wschodzie kraju, lecz także - jak przekonywała w rozmowie z polskimi dziennikarzami ukraińska wicepremier ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej - w obronie całej Europy. "Ta wojna nie jest tylko przeciwko nam. Ta wojna oznacza również poważne wyzwania i zagrożenia dla innych krajów Unii Europejskiej oraz dla NATO, czyli dla całej zachodniej cywilizacji" - podkreśliła Kłympusz-Cyncadze.

Oświadczyła, że według szacunków ukraińskich władz w samozwańczych tzw. republikach ludowych: donieckiej i ługańskiej walczy po stronie Rosji ok. 35 tys. żołnierzy. Część z nich - jak tłumaczyła - to Rosjanie, zaś większość to szkoleni przez rosyjskie wojsko ochotnicy i najemnicy. Podkreśliła przy tym, że szacunki te nie obejmują obecności rosyjskiego wojska na terenie okupowanego Krymu.

Według Kłympusz-Cyncadze, w związku z agresją Rosji wobec Ukrainy ogromnie ważne jest wsparcie Europy, w tym Polski. Przypomniała, że Polacy pomagają militarnie Ukrainie m.in. poprzez szkolenia i sprzęt wojskowy. Dodała jednak, że na Ukrainie panuje przekonanie, że większość krajów europejskich nie zdaje sobie w pełni sprawy z wagi walk z rosyjskimi separatystami, a sama Ukraina w tej walce pozostaje osamotniona. Zwróciła też uwagę, że w 2008 roku Europa nie wyciągnęła wniosków z agresji Rosji wobec Gruzji.

Wicepremier odniosła się również do problemów w obszarze historii pomiędzy Polską a Ukrainą. "Bardzo ważna jest umiejętność wybaczania, jak również umiejętność proszenia o wybaczenie. To jest motto, którym my politycy powinniśmy się kierować w naszym podejściu do trudnych momentów w historii. Powinniśmy pomagać historykom w dotarciu do prawdy i faktów, natomiast zajmowanie się historią przez polityków jest nieodpowiedzialne" - zaznaczyła Kłympusz-Cyncadze. Oceniła też, że relacje Polski i Ukrainy w sprawach historycznych układały się poprawnie w okresie prezydentury Leonida Kuczmy i Aleksandra Kwaśniewskiego.

Reklama

O zbliżającej się wojnie informacyjnej, a także o możliwej eskalacji konfliktu również w wymiarze militarnym, jest przekonany wicepremier, minister rozwoju regionalnego, budownictwa i gospodarki komunalnej Hennadij Zubko. "Dla nas ogromnie ważne jest cyberbezpieczeństwo; warto jednak pamiętać, że Ukraina jest państwem demokratycznym i dlatego nie może wprowadzić pełnego zakazu przekazywania informacji o działaniach Rosji, m.in. przez te środki masowego przekazu, które są finansowane przez wrogie siły" - powiedział polskim dziennikarzom Zubko.

"To, co dla nas jest ważne to ograniczenie rosyjskich wpływów, które rozprzestrzeniają media społecznościowe. W wojnie hybrydowej, z którą mamy do czynienia, wiele informacji jest właśnie przez nie rozpowszechnianych. Dotyczy to m.in. wiadomości, poprzez które wzywa się do zawarcia kompromisu z Rosją. Ukraińskie władze zdają sobie jednak sprawę, że kompromis z agresorem jest możliwy tylko na warunkach, które on stawia" - mówił ukraiński wicepremier.

Według niego, najbardziej skutecznym sposobem na przeciwdziałanie agresji Rosji wobec Ukrainy są kolejne sankcje, które zmuszą rosyjskie władze do zmniejszenia wydatków na uzbrojenie, a w konsekwencji spowodują zmniejszenie zaangażowania militarnego Rosji na wschodzie Ukrainy.

Emine Dżeparowa, wiceminister polityki informacyjnej Ukrainy, apelowała w rozmowie z PAP, by Polacy podeszli do problemów z Ukrainą z największą możliwą empatią. "Polska była przecież okupowana przez nazistowskie Niemcy, więc dla Polaków jest jasne na czym polega zło okupacji. Mój najważniejszy przekaz jest zatem taki: jeżeli dzieje się coś niedobrego u waszego sąsiada, to pamiętajcie, że to, co go spotyka może przyjść także do was. Próbujcie też zrozumieć jak bardzo Rosja dziś manipuluje informacjami o Ukrainie i bądźcie świadomi jak działa jej propaganda zmieniająca umysły ludzi" - mówiła Dżeparowa, która opowiadała też, że sama jest krymską Tatarką i w związku z konfliktem z Rosją została zmuszona do opuszczenia swoich rodzinnych stron.

Podkreśliła też, że w związku z przyszłorocznymi wyborami na Ukrainie - prezydenckimi i parlamentarnymi - ukraińskie władze nie wykluczają eskalacji konfliktu ze strony Rosji. Dodała, że scenariusz takiego zagrożenia, m.in. polegający na próbach połączenia Donbasu z Krymem, omawiany jest przez rządowych specjalistów. "Rosja chce manifestować swoją władzę (...). Nie mamy żadnych złudzeń co do tego, że mogą nastąpić ze strony Rosji także działania wojskowe" - zaznaczyła wiceminister.

Opinię przedstawicieli ukraińskiego rządu dotyczącą spodziewanej eskalacji propagandy Kremla podzielają eksperci z pozarządowej organizacji Ukraine Crisis Media Center, która specjalizuje się w analizie przekazu rosyjskich mediów na temat Ukrainy, ale także innych krajów wspólnoty euroatlantyckiej.

"Nie wolno zapominać, że rosyjska propaganda nie dotyczy tylko Ukrainy, ale całej Europy, która przedstawiana jest jako wróg. Europejskie kraje są przedstawiane jako toksyczne miejsce do życia, a także wartości bliskie Europejczykom są przedstawiane jako złe. W związku z tym kontrolowane przez Kreml media rozpowszechniają opinię, że Rosjanie muszą się przed Europą bronić, a nawet wejść do Europy i zaprowadzić tam swój porządek" - powiedział Ołeksij Makuchin, który kieruje grupą specjalistów zajmujących się działaniami hybrydowymi Rosji wobec Ukrainy.

"W rosyjskich stacjach telewizyjnych aż 85 proc. informacji o Europie jest negatywnych. Rosyjskie media twierdzą, że wszędzie w Europie - poza Białorusią i Szwajcarią - żyje się źle. W przypadku Białorusi to wiadomo dlaczego, natomiast jeśli chodzi o Szwajcarię to jest to kraj, który nie należy ani do NATO ani do innych ważnych struktur europejskich" - zwrócił uwagę ekspert. Dodał, że w rosyjskich mediach jeszcze tylko Serbia i Białoruś przedstawiane są w mniej negatywnym świetle: połowa informacji jest pozytywnych, a połowa negatywnych.

"Rosja próbuje także pogorszyć relacje polsko-ukraińskie. Rosyjskie media uwypuklają problemy np. przygraniczne; przedstawiają także Ukraińców jako faszystów" - powiedział Makuchin. Podał przykład niszczenia na terenie Ukrainy polskich upamiętnień, o których rosyjskie media były zawsze jako pierwsze poinformowane. "Już w pierwszych godzinach po zniszczeniu danego monumentu rosyjskie media miały już to w swoich wiadomościach" - przypomniał ekspert.

Reprezentowana przez niego organizacja przedstawiła też raport, który powstał na podstawie analizy m.in. trzech największych stacji telewizyjnych Rosji oraz dziesięciu popularnych portali. Z badań wynika, że rosyjskie media przedstawiają Stany Zjednoczone jako swojego największego wroga, który dla swoich celów wykorzystuje inne europejskie kraje, w tym Polskę. Opisując zaś Europę rosyjskie media sięgają przede wszystkim do negatywnych konotacji związanych m.in. z kryzysem uchodźczym, terroryzmem i upadkiem moralnym.

Na Ukrainie trwa wizyta studyjna polskich dziennikarzy, którzy na zaproszenie organizacji "Ukrainian Prism" mają możliwość spotkania m.in. z przedstawicielami ukraińskiego rządu. Pobyt dziennikarzy m.in. w Kijowie, a od czwartku w Kramatorsku na wschodzie Ukrainy, współorganizuje MSZ.

Konflikt na wschodzie Ukrainy trwa od 2014 roku, kiedy po ucieczce z kraju prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza i aneksji Krymu przez Rosję wspierani przez Moskwę separatyści utworzyli dwie samozwańcze tzw. republiki ludowe - doniecką i ługańską. W wyniku walk w tym regionie zginęło dotychczas ponad 10 tys. ludzi.

Z Kijowa Norbert Nowotnik (PAP)