MFW był długo chłopcem do bicia zarówno dla lewicy, jak i dla prawicy. Dla lewicy ze względu na wagę, jaką przykłada do wstrzemięźliwości finansowej i ortodoksji gospodarczej, dla prawicy z uwagi na rolę w ratowaniu krajów zadłużonych. Światowe przepływy kapitału prywatnego ograniczały rolę jego zasobów. MFW zaczynał stawać się anachronizmem.

Malejąca skala działania

Gdy zaś kilka lat temu niektórzy z głównych dłużników MFW (Brazylia i Argentyna) zaczęli z wyprzedzeniem spłacać długi i gdy nie widać było nowych pożyczkobiorców, wyglądało na to, że ostatni gwóźdź do jego trumny został już wbity. Fundusz ograniczył budżet i zaczął zmniejszać skalę działania. Jego opinie okazywały się w większości słabo związane z rzeczywistością.

Kryzys spowodował ożywienie MFW. Umiejętnie kierowany przez dyrektora zarządzającego Dominique'a Strauss-Kahna jest jedną z niewielu oficjalnych agend, które wyprzedzają wydarzenia, nie zaś wloką się za nimi.

Reklama

Fundusz prędko zdecydował się na uruchomienie szybkiej linii pomocowej dla krajów prowadzących rozsądną politykę gospodarczą. Gorliwie wspomagał wprowadzenie globalnego stymulatora budżetowego na poziomie 2 proc. światowego produktu narodowego brutto - co jest godne uwagi ze względu na tradycyjny konserwatyzm MFW w kwestiach budżetowych. Przygotowując się do londyńskiego szczytu G20, Fundusz przemodelował swoją politykę pożyczkową, odchodząc od tradycyjnego stawiania warunków i ułatwiając krajom skorzystanie z niej.

Po londyńskim szczycie MFW zyskał znacznie większe środki - a także nowe obowiązki. G20 obiecała mu potrojenie możliwości pożyczkowych (z 250 do 750 mld dol.), emisję 250 mld dol. nowych specjalnych praw ciągnienia (aktywów rezerwowych, które tworzy koszyk głównych walut) oraz zezwolenie na zapożyczanie się na rynkach kapitałowych.

MFW, jako jedna z dwóch agencji międzynarodowych (drugą jest Forum Stabilności Finansowej, które powiększono i nazwano Radą Stabilności Finansowej), został obarczony obowiązkiem dostarczania wyprzedzających ostrzeżeń o zagrożeniach makroekonomicznych i finansowych, a także wydawania stosownych do tego ryzyka rekomendacji.

Kolejna dobra wiadomość polega na tym, że Europejczycy rezygnują z tradycyjnego prawa do wyznaczania szefa MFW. Wysocy funkcjonariusze mają być wybierani w otwartym, przejrzystym i opartym na kryteriach merytorycznych procesie selekcji. To przyczyni się do lepszych rządów i uwiarygodni je w opinii krajów rozwijających się.

Centrum gospodarczego świata

Tak więc MFW znowu znalazł się w centrum gospodarczego świata. Jaki sposób sprawowania tej nowej władzy wybierze?

Największe niebezpieczeństwo polega na tym, że może on zacząć ponownie przeceniać swoją rolę i swoje możliwości. To właśnie zdarzyło się w II połowie lat 90. XX wieku, kiedy to MFW zaczął nabożnie wręcz traktować liberalizację obrotów bieżących i gdy podczas kryzysu azjatyckiego zalecał stosowanie nadmiernie rygorystycznych posunięć budżetowych, starając się na własną rękę przekształcać tamtejsze gospodarki. Fundusz przyznał już, że we wszystkich tych dziedzinach popełnił wówczas błędy. Czy jednak te błędy naprawdę czegoś tę instytucję nauczyły, to się dopiero okaże: odpowiedź na pytanie, czy rzeczywiście zamiast sztywnego, doktrynalnego MFW będziemy mieć MFW łagodniejszy i bardziej wyrozumiały, trzeba zaczekać.

Obiecujące wrażenie sprawia przy tym fakt, że kraje rozwijające się będą miały z pewnością więcej do powiedzenia w sprawach związanych z prowadzeniem Funduszu. Stanowi to zapewnienie, że opinie krajów biedniejszych będą w przyszłości wysłuchiwane z większą uwagą.

Przyznanie krajom rozwijającym się większej liczby głosów na niewiele się jednak zda, jeśli nie będzie temu towarzyszyć zmiana kultury organizacyjnej MFW. Pracuje w nim duża liczba dobrych ekonomistów, którym jednak brakuje większej znajomości (i doceniania) instytucjonalnej rzeczywistości krajów, jakimi się zajmują. Ich fachowe ekspertyzy ocenia się raczej poprzez jakość ich tytułów naukowych niż poprzez osiągnięcia w praktyce polityki gospodarczej.

Stwarza to pożywkę do kształtowania się wśród tych pracowników filisterskiego poczucia wyższości nad partnerami w negocjacjach - architektami polityki, którzy zmuszeni są do szukania punktu równowagi rozmaitymi i skomplikowanymi problemami do rozwiązania.

Przeciwstawienie się tej sytuacji wymagałoby od czołowego kierownictwa MFW energicznych działań na rzecz rekrutacji nowych pracowników i awansowania dotychczasowych. Jedną z możliwości stanowi znaczne zwiększenie liczby osób, które mają już za sobą osiągnięcia oraz praktyczne doświadczenia w pracy w krajach rozwijających się.

Więcej ludzi w terenie

Możliwa jest także inna strategia: przeniesienia części personelu, także z departamentów funkcjonalnych, do biur regionalnych w terenie. Taka propozycja wywołałaby zapewne opór pracowników, przyzwyczajonych do zalet mieszkania w Waszyngtonie.

Nie ma jednak lepszego sposobu oceny warunków lokalnych jak życie w tych warunkach. Bank Światowy, który jakiś czas temu przeprowadził decentralizację, poprawił obsługę swoich klientów, nie napotykając żadnych kłopotów z angażowaniem najbardziej uzdolnionych pracowników.

To ważny moment dla MFW. W jego ocenach i wynikach społeczność międzynarodowa pokłada wielkie nadzieje. Żeby jednak zapracować w pełni na to zaufanie, Fundusz musi się wewnętrznie zreformować.