Stan brytyjskiej gospodarki skłonił Niella Fergusona, brytyjskiego historyka finansów wykładającego na Harvard University do złowieszczej prognozy: „Prawdopodobieństwo faktycznego krachu funta jest jak jeden do trzech, a prawdopodobieństwo wielkiej podwyżki podatków i cięć w wydatkach publicznych oceniam, jak jeden do jednego”.

Standard & Poor’s grozi zdołowaniem ratingu

Obawy Fergusona wynikają z pogorszenia finansów publicznych Wielkiej Brytanii, co dla agencji Standard & Poor’s stało się pretekstem do opublikowania już w maju ostrzeżenia, że kraj ten może stracić rating kredytowy AAA. Agencja szacuje koszty wsparcia udzielonego dla brytyjskich banków na 100-145 miliardów funtów oraz twierdzi, że zadłużenie rządu może jeszcze przed 2013 rokiem podwoić się do prawie 100 proc. PKB.
Alistair Darling, minister finansów oświadczył pod koniec kwietnia, że tegoroczny deficyt wyniesie najpewniej 12,4 proc. PKB. Alan Clarke, ekonomista BNP Paribas w Londynie, spodziewa się, że w 2010 roku osiągnie on 17 proc. PKB.

Bliżej do Irlandii niż do USA

Reklama

„Nie jesteśmy Islandią czy Irlandią, ale bliżej nam do nich niż do USA” – konstatuje Ferguson - autor “Wzlotu pieniądza: Finansowej Historii Świata”.

Islandia musiała zapożyczyć się w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, aby uniknąć bankructwa po krachu jej banków w październiku zeszłego roku, natomiast Irlandia zanotuje w tym roku największy spadek gospodarki wśród najbardziej uprzemysłowionych krajów poczynając od czasów Wielkiego Kryzysu z lat 1930.

Brytyjczycy mogą się spodziewać redukcji wydatków w najbliższych latach we wszystkich dziedzinach, w tym na opiekę społeczną i ochronę zdrowia – twierdzi Nigel Lawson, który kierował finansami w gabinecie Margaret Thatcher od 1983 do 1989 roku.

Szef rządu daleko za liderem opozycji

Kryzys finansowy wpływa na powiększajacy się chaos polityczny w Wielkiej Brytanii. Rządowi nie pomogły doniesienia „Daily Telegraph” z maja, informujące, że deputowani z Izby Gmin dostawali zwrot wydatków za prywatne zlecenia – np. za czyszczenie domowych basenów i zakup foteli do masażu. To sprawiło, że co najmniej 15 deputowanych z góry zrezygnowało z ubiegania się o reelekcję.

W sytuacji spadku popularności laburzystowski premier Gordon Brown doświadczył kolejnego poniżenia: na początku czerwca z gabinetu odeszło sześciu ministrów, w tym dwóch zamieszanych w skandal z wydatkami.

W badaniach opinii publicznej Brown pod względem popularności pozostaje teraz w tyle za liderem konserwatystów Davidem Cameronem z wynikami od 8 proc. do nawet 22 proc. – jak wynika z 15 sondaży przeprowadzonych w maju i czerwcu. Zgodnie z prawem, Brown musi rozpisać wybory powszechne najpóźniej do czerwca 2010 roku.

Najgorsze wyniki od II Wojny Światowej

„Nasze finanse publiczne są w najgorszej kondycji w czasie pokoju. Rozmiary pożyczek, jakie musi zaciągnąć rząd z powodu deficytu, są zastraszające” – mówi 77-letni Lawson. Jego zdaniem zyski z brytyjskiego długu muszą wzrosnąć, jeśli ma on przyciągnąć nabywców.

Clarke ocenia, że rząd musi w ciągu pięciu lat sprzedać obligacje (gilts) na sumę około 900 miliardów funtów. Jego zdaniem, Bank Anglii wykupi jedną trzecią bonów skarbowych w celu wpompowania pieniędzy do gospodarki zdławionej przez najgorszą recesję od czasu II wojny światowej.

Ferguson wskazuje na sygnał ostrzegawczy, jakim był wzrost rentowności dziesięcioletnich gilts’ów do 3,9 proc. 8 czerwca, wobec 2,9 proc. w marcu. “Nabywcy bonów mają poważne wątpliwości co do finansowej stabilności Wielkiej Brytanii i chcą mieć jakąś premię z tytułu ryzyka” – podkreśla profesor Harwardu.

Podłamanie funta jest całkiem możliwe

Andrew Bosomworth, menedżer funduszu z Pacific Investment Management w Monachium zgadza się z Fergusonem, że osłabienie funta jest prawdopodobne. “Według najgorszego scenariusza będzie run na walutę”.

Funt nie zapewnia już miękkiego lądowania

Bosomwortha niepokoi ekspansywna polityka fiskalna i monetarna Wielkiej Brytanii, polegająca na równoczesnym zwiększaniu wydatków i wykupywaniu własnych długów. Podobnie jak niepokoi go możliwość, że rząd będzie musiał znowu wspomóc w spłacie dalszych strat banków. „Nie panikuję, ale jest to realne ryzyko. Sytuacja jest bardzo krucha”

Ferguson nie widzi żadnego pocieszenia w fakcie ostatniego wzrostu wartości funta wobec dolara. Wspiął się on na początku czerwca do 1,60 dol. wobec 1,37 dol. w marcu, chociaż wciąż jest tańszy o 24 proc. w porównaniu z listopadem 2007 roku. „Wielka różnica między obu krajami sprowadza się do tego, że USA są emitentem pierwszej waluty świata i uważane są, po części z tego powodu, za bezpieczne schronienie. Wielka Brytania była takim krajem, ale już nim nie jest. A to oznacza, że mamy do czynienia ze znacznie większym ryzykiem walutowym”.

USA są jednym z 18 krajów, którym S&P przyznał rating AAA. Wielka Brytania jest jedynym krajem z tej listy z negatywną prognozą agencji.

Dług już sięgał 200 proc. PKB

Chociaż fiskalne zamieszanie jest rzeczywiście fatalne, raczej nieprawdopodobne, aby zakończyło się to katastrofą – twierdzi Ben Broadbent, ekonomista w Goldman Sachs Group. „Po II wojnie światowej nasz dług sięgał 200 proc. PKB, ale nie zbankrutowaliśmy. Nie oceniam tylko wielkości zadłużenia i nie sądzę, żeby tkwiło tu wielkie ryzyko bankructwa czy kryzysu walutowego”. Broadbent także mniej przejmuje się spodziewanymi stratami banków niż wpływem recesji na wielkość wpływów podatkowych, szczególnie z firm finansowych i sektora nieruchomości.

Rośnie cena zabezpieczeń finansowych

Cena CDS, ubezpieczeń na wypadek upadłości, w odniesieniu do brytyjskiego długu wzrosła, gdyż inwestorzy próbują zabezpieczyć się w razie pogorszenia się wiarygodności kredytowej kraju. Koszt pięcioletnich kontraktów wzrósł na początku czerwca do 87 centów od 100 dolarów wyemitowanego długu wobec zaledwie 14 centów przed rokiem.
“Nie sądzę, żeby Wielka Brytania miała zbankrutować” – mówi Ferguson. Ale obniżenie wartości waluty (debasing the currency) ma pewne identyczne skutki, jak w przypadku wstrzymania się od spłaty należnych odsetek, gdyż pogarsza to wartość pieniądza, którym rząd spłaca kredytodawców.

Obecny kryzys nie prześcignie jednak „strasznych lat 80-tych”

Obecny kryzys przywodzi na pamięć wydarzenia z 1976 roku, kiedy funt załamał się, a Wielka Brytania musiała zaciągnąć pożyczkę w MFW.

Megiland Desai, emerytowany profesor London School of Economics i członek Partii Pracy w Izbie Lordów, powiedział, że sytuacja jest tym razem mniej groźna, gdyż wiele innych krajów także posiada duże zadłużenie i cierpi z powodu tej samej recesji. „W latach 1970 brytyjska gospodarka wypadła z szablonu innych krajów” – mówi Desai. Biorąc pod uwagę rozmiary fiskalnego deficytu USA, to dolar może być bardziej narażony na ciosy niż funt – twierdzi Deasi.

Dla Browna to jednak niewielkie pocieszenie. Lider laburzystów nie ma zamiaru stać się jeszcze bardziej niepopularnym z powodu cięcia wydatków i podnoszenia podatków dla uporządkowania deficytu – mówi George Magnus, starszy doradca ekonomiczny w UBS. „Rząd sam wpadł w próżnię polityczną aż do następnych wyborów. Nie sądzę, by uczynili coś znaczącego dla ustabilizowania finansów publicznych” – uważa Magnus.

Ktoś jednak musi zrobić porządek

Lawson, który spodziewa się, że lider konserwatystów Cameron zastąpi Browna, wzywa przyszłego przywódcę Wielkiej Brytanii do dokonania głębokich cięć. „To kluczowa kwestia, aby podjąć drastyczne działania niemal z marszu” – mówi Lawson, który przetrzebił wydatki w latach 1980. „Problem w tym, czy są oni przygotowani do drastycznych akcji. I ile popularności są gotowi poświęcić tej sprawie na początku rządów”.

Także profesor Ferguson nie widzi alternatywy dla drakońskich posunięć. „Musi do tego dojść. Skala niezbędnych cięć wydatków i podwyżek podatków sprawia, że lata 1980 wyglądają przy tym, jak zabawa z pluszowym misiem na pikniku”.

ikona lupy />
Kurs funta brytyjskiego / Bloomberg