David Butler, który doradza funduszom hedżingowym w sprawach podatkowych, mówi, że pomagał 23 firmom wynieść się z Londynu w okresie minionych 18 miesięcy, w większości przenoszących się do Szwajcarii.

„Menedżerowie uważają, że stosunki z politykami nie są tutaj dobre. Kiedy ogłoszono, że podatki pójdą w górę i to bez żadnych konsultacji, ludzie doszli do wniosku, że być szykuje się więcej niespodzianek. A poza tym gdzieś indziej mogą sobie pozwolić na prowadzenie lepszego stylu życia niż w Londynie” – podkreśla Butler, założyciel firmy Kinetic Partners.

Doświadczenia Butlera są tylko jednym z dowodów na to, że na odrodzenie z najgorszej zapaści finansowej od lat 1920 Londyn będzie musiał poczekać znacznie dłużej niż Nowy Jork. Chociaż obie metropolie wciąż pretendują do tytułu stolicy globalnych finansowych, nie ulega wątpliwości, że londyńskie City bardziej odczuło kryzys niż Wall Street.

Proporcjonalnie rzecz biorąc, brytyjska stolica straciła dwukrotnie więcej miejsc pracy w sektorze finansowym od Nowego Jorku. W 2008 roku zlikwidowano tam 29.371 stanowisk pracy, czyli 8,3 proc. – wynika z danych Centre for Economic and Business Research. W tym czasie Nowy Jork stracił 20.200 etatów w sektorze usług finansowych, czyli około 4,3 proc., ustalił departament pracy stanu Nowy Jork.

Reklama

Wartość dziennych obrotów na londyńskiej giełdzie, LSE, spadła w pierwszym półroczu o 41 proc. w porównaniu z tym samym okresem roku 2007. Na New York Stock Exchange obroty spadły o 29 proc.

Wpływy z IPO

Wpływy z doradztwa przy pierwotnej ofercie publicznej, IPO, były w tym roku w Nowym Jorku aż 16 razy wyższe niż w Londynie – wynika z obliczeń agencji Bloomberg. W tym roku piętnaście firm w USA po raz pierwszy sprzedały swoje akcje pozyskując 2,67 mld dolarów kapitału. W Londynie zanotowano tylko jedno IPO wartości 349 mln dolarów.

Wartość amerykańskich fuzji i akwizycji osiągnęła w tym roku – do 24 lipca – 372,1 mld dolarów. To o 37 proc. więcej niż w krajach Europy Zachodniej w tym samym czasie, kiedy wyniosły one 272,3 mld dol. W 2007 roku różnica wyniosła zaledwie 4,3 proc.

“Największe możliwości zysku dla bankowości inwestycyjnej istnieją wciąż w USA” – mówi Josef Ackermann, szef Desutche Banku w wywiadzie dla Bloomberga. “ Zarobić je tutaj jest bardzo trudno, zwłaszcza gdy chodzi o globalny bank inwestycyjny. USA nadal zachowały silną pozycję w wielu dziedzinach, przede wszystkim w kwestii pragmatycznego podejścia do rozwiązywania problemów i to powinno pomóc Ameryce w przezwyciężenie kryzysu”.

Gra arbitrażowa

Kiedy rynek się odradza, przywódcy w Europie wzywają do wprowadzenia ograniczeń w sferze premii płaconych dla maklerów oraz w zakresie strategii inwestycyjnych. W Wielkiej Brytanii rząd premiera Gordona Browna zamierza zmusić banki do wstrzymania połowy wszystkich premii dla doświadczonych maklerów i członków zarządów na okres do pięć lat. Wielka Brytania podniosła także podatek dochodowy z 40 proc. do 50 proc., wyprzedzając pod tym względem USA, Francję i Szwajcarie – wynika z danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, OECD. Podwyżka wejdzie w życie od kwietnia przyszłego roku.

Konkurencję dla Londynu stwarzają także regionalne centra finansowe, jak na przykład Zurych czy Monako. W żadnym z nich nie obowiązują regulacje Unii Europejskiej.

“Rządy powinny powstrzymywać się od gry arbitrażowej z ludźmi, dla których arbitraż giełdowy, czyli wykorzystywanie różnic kursowych na różnych rynkach dla osiągnięcia zysku, stanowi sens i treść życia” – twierdzi Luc Huyghebaert, szef rozwoju biznesu w Eagle Advisors, funduszu hedżingowym z siedzibą w Londynie. „Fundusze hedżingowe w Londynie zostały w większości utworzone przez imigrantów. Jeśli będzie się ich naciskać zbyt mocno, wtedy wyjadą”.

City – za i przeciw

Podniesienie podatków i zaostrzenie regulacji z pewnością nie podważą wiodącej pozycji Londynu, jako jednego z wiodących centrów finansowych świata, twierdzą ekonomiści i menedżerowie. Około 80 proc. aktywów zarządzanych przez fundusze hedżingowe w Europie znajduje się w brytyjskiej stolicy i w okresie ostatnich miesięcy nie zaszły tu większe zmiany – uważa Christem Thomson, rzecznik Alternative Investment Management Association, grupy handlowej z siedzibą w Londynie.

“Londyn pozostaje centrum handlu i informacji. Rzeczywistość polega na tym, że większość graczy jest tutaj i najpewniej tu pozostaną” – mówi Peter Hahn, były dyrektor zarządzający Citigroup, który obecnie wykłada o finansach korporacji na Cass Business School w Londynie.

Nawet jeśli fundusze hedżingowe nie opuszczą finansowej dzielnicy Londynu, City może znaleźć się w niekorzystnej sytuacji – twierdzi Willem Buiter, były członek gremium decyzyjnego Banku Anglii, a obecnie profesor London School of Economics .

“W ostatnich czasach nie było kryzysu takiego kalibru, jak obecny, który wskazał na pewne granice długofalowej żywotności City. Era liberalnych regulacji definitywnie dobiegła końca, Chociaż musimy poczekać na to, jakie zmiany w tej dziedzinie zajdą w USA, Wielka Brytania znajduje się teraz w gorszej sytuacji” – mówi Buiter.

Regulacyjne trzęsienie ziemi

Brytyjski nadzór finansowy, Financial Services Authority, dokonuje teraz gruntowanego przeglądu przepisów od czasu utworzenia agencji przed 12 laty. Powszechnie się uważa, że dotychczasowa działalność FSA pomogła Londynowi skutecznie konkurować z Nowym Jorkiem. Obecnie FSA zapowiada odgrywanie bardziej aktywnej roli w nadzorowaniu, kogo banki zatrudniają i ile swym specjalistom płacą. Rozważa także monitorowanie metod pozyskiwania środków przez fundusze hedżingowe.

“Nie sądzę, aby to co robi rząd było najmądrzejsze. Klimat w Londynie staje się wyraźnie mniej atrakcyjny” – powiada Karsten Schroeder, prezes i dyrektor wykonawczy Amplitude Capital , który w grudniu przeniósł firmę z Londynu do Zug w Szwajcarii.

Zaproponowane w kwietniu nowe unijne regulacje dotyczące inwestorów alternatywnych nałożą na menedżerów funduszy hedżingowych obowiązek składania sprawozdań dla administracji rządowej. Brytyjski minister skarbu Paul Myners i burmistrz Londynu Boris Johnson ostro skrytykowali te projekty, które mogą uprawnić nadzór finansowy do ograniczania wielkości pożyczek zaciąganych przez firmy oraz ustalania w przyszłości limitów ich zadłużenia. „Jeśli unijne prawo wejdzie w życie, fundusze hedżingowe przeniosą się do Nowego Jorku i Szanghaju” – ostrzegł Myners na początku lipca.

Na czele rankingu

W raporcie za 2008 rok opublikowanym przez PricewaterhouseCoopers, Londyn zajął pierwsze miejsce na świecie pod względem finansowych możliwości i na drugim za Nowym Jorkiem pod względem „jakości życia” i „intelektualnego kapitału”. W marcu Global Financial Centres Index, opublikowany przez City of Londyn, uplasował także stolicę Wielkiej Brytanii na czele finansowych centrów świata, przed Nowym Jorkiem.

Obserwatorzy się zgadzają, że obecny kryzys bardziej ugodził Londyn niż w Nowy Jork, a Butler z Kinetic Partners utrzymuje, że wrasta liczba menedżerów funduszy hedżingowych, którzy zamierzają opuścić stolicę Wielkiej Brytanii. Ale o żadnym exodusie nie ma mowy. Pierre Lagrange, urodzony w Belgii współzałożyciel funduszu GLG Partner zamierza w przyszłym roku obchodzić 20 rocznice powstania swej firmy w Londynie. „Podatki pojawiają się i znikają. My zdecydowanie zamierzamy pozostać” – mówi Lagrange.