Brytyjscy intelektualiści mają od kilku tygodni nową grę, w której głównymi aktorami są: brytyjska królowa, kryzys gospodarczy i pojawiający w mediach wybitni ekonomiści. Wygrywa ten, który lepiej wyjaśni przyczyny kryzysu finansowego królowej Elżbiecie II.



W listopadzie zeszłego roku brytyjska królowa złożyła wizytę w London School of Economics. I zadała jedno proste pytanie: jak to możliwe, że żaden z ekonomistów nie zauważył zbliżającego się załamania kredytowego?

Kto wyjaśni dlaczego kryzysu nikt nie przewidział

Reklama

W zeszłym miesiącu, British Academy - narodowa akademia nauk humanistycznych i społecznych Wielkiej Brytanii, zebrała grupę ekspertów, aby zaproponować królowej wyjaśnienie.

W tym miesiącu, kolejna grupa myślicieli została zebrana, aby przedstawić Pałacowi Buckingham alternatywną wizję. W takim tempie, Jej Wysokość zdąży poznać teorie wszystkich brytyjskich ekonomistów.

Nie są to jednak bezproduktywne ćwiczenia. Ekonomia nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego kryzys finansowy z ostatnich dwóch lat był nie do przewidzenia. I dopóki nie będzie w stanie tego zrobić, przedstawiciele tej nauki muszą ciężej pracować. Jeśli ekonomia nie będzie potrafiła tego wyjaśnić, będzie to oznaczać, że ta „straszna nauka” jest w naprawdę strasznym stanie.

Kiedy królowa odwiedziła LSE w zeszłym roku, profesorowie byli bardzo zakłopotani, że zostali w ten sposób wywołani do odpowiedzi. LSE jest jedną z najbardziej prestiżowych szkół na całym świecie. I mimo tego, żaden z jej ekspertów nie zauważył chmur burzowych zbierających się na horyzoncie.

Żaden z nich nie potrafił też podać przekonujących powodów, dla których nastąpiła taka porażka ani nie potrafił odesłać królowej do któregoś z nauczycieli akademickich z Oxfordu lub Cambridge po odpowiedź. Harvard i Yale też nie byłyby w tym wypadku lepsze.

List do królowej

W odpowiedzi na pytanie zadane przez królową, British Academy wysłała do Jej Wysokości list otwarty napisany przez Tima Besleya, profesora LSE i członka Komitetu Polityki Monetarnej Banku Anglii, oraz Petera Hennessy, historyka z University of London.

Ich list nie był co prawda odkryciem Ameryki, ale rzetelnie podsumował, co doprowadziło do takiego bałaganu w światowej gospodarce. Jak napisali autorzy: „była to przede wszystkim niezdolność kolektywnej wyobraźni wielu światłych ludzi – zarówno z kraju, jak i z zagranicy – do zrozumienia ryzyka grożącego całemu systemowi”.

Nie wszyscy byli zadowoleni z tego wyjaśnienia. Firma konsultingowa Abundancy Partners zebrała inną grupę nauczycieli akademickich, ekologów i intelektualistów, którzy wysłali swój list do królowej. Przedstawiono w nim „zieloną” analizę kryzysu, stawiając w roli oskarżonego przede wszystkim przyzwyczajenie do nadmiernej konsumpcji.

Można przyjąć, że do tej gry może dołączyć właściwie każdy. Nie ma wątpliwości, że każdy wydział ekonomii na większości największych uniwersytetów na świecie jest w stanie przygotować swoją własną teorię i wysłać ją w kopercie do Pałacu Buckingham.

Królewska riposta

Być może Jej Wysokość powinna przyjrzeć się po prostu poglądom reszty rodziny królewskiej. „To wszystko wina tych Jasiów z zagranicy” – mógłby powiedzieć książę Filip. „To wszystko wina Diany” – zasugerowałby książę Karol. A gdyby ktoś spytał księcia Harry’ego, odpowiedź mogłaby być jeszcze bardziej błyskotliwa: „Kogo obchodzi załamanie kredytowe. Walnijmy sobie kolejnego drinka”.

Odłóżmy jednak żarty na bok, cała ta debata mówi nam coś ważnego. Królowej, dysponującej pewnością siebie, która wypływa z zasiadania na stronie przez ponad pół wieku, udało się wyeksponować problem.

Mimo potoku słów na ten temat, nikt nie potrafi powiedzieć, dlaczego nie udało się zapobiec kryzysowi kredytowemu. Pytanie postawione przez królową, stawiają sobie wszyscy. Jednak, aby odpowiedzieć królowej, poświęca się więcej wysiłku.

Wiemy, że bonusy oferowane w bankach zachęcały do nadmiernego podejmowania ryzyka. Ale nie wiemy tak naprawdę, dlaczego firmy z branży finansowej płacą swoim pracownikom takie nieprzyzwoite pieniądze i czują się zmuszone do podejmowania na tak masową skalę ryzyka przy pomocy swojego kapitału.

Rezerwuary kapitału

Wszyscy wiemy, że wielka nierównowaga handlowa między Chinami, Stanami Zjednoczonymi i Europą doprowadziły do powstania wielkich rezerwuarów kapitału, które muszą być jakoś zagospodarowane. Ale nie wiemy tak naprawdę, czy taka nierównowaga jest nieunikniona i czy da się ją w jakiś sposób odwrócić.

Wiemy, że środowisko jest zagrożone zmianami klimatu. Ale nie wiemy tak naprawdę, czy możemy je powstrzymać bez obniżki standardów życiowych, które będą dla nas trudne do zaakceptowania.

Nie wiemy tak naprawdę, czy gigantyczne rządowe plany stymulujące gospodarkę i furiackie wysiłki banków centralnych, aby drukować więcej pieniędzy, wyprowadzą świat z recesji. A może po prostu doprowadzą do hiperinflacji i większego krachu w przeciągu kilku lat.

Wszystko to pokazuje, że nauka ekonomii poniosła bardzo dużą porażkę. Nie potrafi ona przedstawić przekonujących teorii na wyjaśnienie świata, w którym żyjemy. Ekonomia nie jest też w stanie upewnić nas, że nasi eksperci mają choć mgliste pojęcie, w jaki sposób wylądowaliśmy w tym bałaganie albo jak z niego wyjść.

Największe światowe autorytety ekonomiczne powinny nadal wysyłać listy. Do momentu, w którym Jej Wysokość będzie w końcu w stanie odpowiedzieć: „Dziękuje panowie. Teraz już łapię o co chodzi”.