"Jeżeli chcielibyśmy przyciągnąć inwestycje na budowę siłowni o mocy około 3000 megawatów, to musielibyśmy inwestora czymś zainteresować, na przykład zwolnieniem go od podatków, by powziął większe ryzyko. Ale zwolnienie inwestora od podatków jest sprzeczne z naszymi interesami" - mówi na łamach dziennika minister Sekmokas.

Dotychczas Litwa dążyła do zapewnienia sobie co najmniej 34 proc. akcji w projekcie budowy siłowni. Pozostałe udziały - równo po 22 proc. miały przypaść Polsce, Łotwie i Estonii.

"Teraz wizja jest taka: ile kraj jest gotów wpłacić, tyle akcji będzie posiadał" - mówi litewski minister.

W ocenie ministra, potrzebny jest inwestor strategiczny, który będzie miał 50-60 proc. udziałów. "W obecnej sytuacji wydolność finansowa Litwy i jej partnerów regionalnych nie wydaje się wystarczająca. Poza tym, Litwa i kraje sąsiednie nie mają doświadczenia w realizowaniu takich projektów" - uważa Arvydas Sekmokas.

Reklama

Minister zaznacza, że żadne z państw, które uczestniczy w projekcie, nie będzie miało zawczasu zagwarantowane otrzymywanie określonej mocy. "Moc, która zostanie wyprodukowana w nowej siłowni atomowej będzie sprzedawana. (...) Użytkownik będzie kupował moc według zapotrzebowania" - wyjaśnił.

Sekmokas uważa, że Polska będzie zainteresowana udziałem w projekcie budowy nowej siłowni, bo m.in. "zamierza sama budować nowe elektrownie atomowe, a doświadczenie, które do tego czasu zdobędzie Litwa, byłoby dla niej bardzo korzystne".

Strona litewska uważa, że plan zbudowania nowej siłowni do 2018-2020 roku jest realny. Szacuje się, że budowa siłowni będzie kosztowała 3-5 mld euro.