WIG20 dzień zaczął co prawda zwyżką o 1,5 proc., ale podaż wykorzystała wysokie poziomy do aktywnego działania. To już klasyczna sytuacja, kiedy łatwo osiągnięte zwyżki na „amerykańskim” optymizmie szybko przekształcają się w realizację zysków. Szybkie zniżki po godzinie 10.00 jednak się zatrzymały i rozpoczęło się odbicie. Towarzyszyły mu publikacje raportów zza oceanu. Lepszymi od prognoz wynikami pochwalił się DuPont, Caterpillar czy Pfizer. Ekscytacji jednak raportami nie było. Negatywnie zaskoczyły publikowane dane o liczbie rozpoczętych budów domów, która wzrosła mniej od prognoz. Nienajlepszą informacją był ponadto spadek ilości wydanych pozwoleń na budowę. Inwestorzy mogli się zaniepokoić publikacjami, bo już 30 listopada kończy się program ulg dla osób kupujących swój pierwszy dom.

Polski rynek nienajlepszymi danymi z amerykańskiego rynku nieruchomości aż tak się nie przejął. W końcu podane równolegle informacje o cenach PPI okazały się niższe od prognoz. Inflacja więc nam nie grozi, czyli stóp procentowych podnosić nie trzeba, a niski koszt pieniądza jest jednym z filarów obecnych wzrostów. Inne rynki bardziej przejęły się gorszymi danymi, a Warszawa zareagowała na to spadkiem dopiero po otwarciu Wall Street. Koniec sesji był jednak małym pokazem siły byków, którzy część strat odrobili.

Na rynku walutowym złoty się umocnił, czym wypełnił formację podwójnego szczytu. Teraz oczekiwać można zejścia naszej waluty do dolnej granicy letniej konsolidacji. Napływ środków na nasz rynek akcji w większości związany z ofertą IPO PGE powinien wspierać złotego.