A przesądzić o tym może końcówka notowań w USA, gdzie indeksy oddały w ostatniej godzinie utarg z całego dnia. Inwestorzy sprzedawali akcje Wells Fargo.

Zaledwie kilka godzin wcześniej chętnie kupowano akcje tego banku, ponieważ jego wyniki kwartalne były znacznie lepsze od oczekiwań. Jednak w trakcie notowań jeden z analityków zauważył, że wzrost zysku banku wynika z polityki wprowadzenia dodatkowych opłat przy kredytach hipotecznych, a nie z rozwoju podstawowego biznesu i zalecił sprzedaż akcji. Inwestorzy posłusznie posłuchali - Wells Fargo stracił 5 proc. - i zaczęli wyglądać podobnych instytucji. Przeceniano więc papiery także innych banków (za wyjątkiem Morgan Stanley - ten także opublikował lepszy od oczekiwań raport, którego jakości nikt nie podważył), a subindeks spółek finansowych wchodzących w skład S&P stracił 1,9 proc. na koniec dnia.

Rynki azjatyckie zareagowały na to spadkiem, ale pojawiły się do niego nowe powody. Gospodarka chińska wzrosła w III kwartale o 8,9 proc. (oczekiwano 9 proc.) - to co prawda dobra informacja, ale inwestorzy natychmiast zaczęli się martwić o losy pakietu stymulującego gospodarkę i możliwość podniesienia stóp przez Bank Ludowy Chin. Szczęśliwie wzrost produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej osłabił te obawy i przecena nie była silna.

Nie mniej była. S&P nie zdołał ustanowić nowych szczytów, a spadając w końcówce sesji oddalił się od nich. Takie zachowanie rynku musi budzić obawy o możliwość kontynuacji wzrostów. I z tymi obawami na plecach zaczniemy notowania w Europie. Można oczekiwać spadku indeksów na otwarciu. Sukcesem będzie utrzymanie wczorajszych dołków i oczekiwanie na rozwój wydarzeń za oceanem. Przełamanie wczorajszych minimów dałoby impuls do głębszej przeceny. U nas sytuacja wymyka się takiej klasyfikacji, bo spadek poniżej wczorajszego dna byłby już bardzo mocnym ruchem (ok. 2 proc.). Poza tym GPW od kilku dni znajduje się jakby w innej galaktyce, choć kupujący ograniczają apetyty do kilku spółek z WIG20. Dziś jednak ucierpieć mogą banki. Wsparciem dla nich mogą być wyniki kwartalne Credit Suisse, który zarobił 2,35 mld franków (oczekiwano 1,74 mld).

Rzeczpospolita straszy wizją zwiększenia fali zwolnień w polskich firmach i to także może dać do myślenia. Taki artykuł jest przypomnieniem, że nie żyjemy w czasach prosperity, ale dopiero realizacja stawianych w nim tez byłaby groźna dla rynku.

Reklama

O nastrojach w końcówce sesji ponownie zadecydują wyniki kwartalne publikowane w USA. Novartis już je opublikował - zysk był lepszy od oczekiwań.

Reasumując - w Europie na otwarciu zobaczymy zapewne spadek cen akcji i Warszawa od tego nie ucieknie. Trzeba będzie bronić wczorajszych dołków i na GPW będzie o to łatwiej.