Poza tym JP Morgan podniósł rekomendację dla Microsoftu, a Wall Street Journal napisał, że Ford będzie miał zysk w trzecim kwartale. Drożały też akcje Marvell Technology Group – firma podniosła prognozy. Poza tym na początku sesji sektorowi surowcowemu pomagał wzrost cen ropy i miedzi.

Po euforycznym rozpoczęciu sesji indeksy przez dwie godziny trzymały się na poziomie otwarcia. Potem, nagle, niedźwiedzie uderzyły i wszystko się zmieniło. Indeksy zabarwiły się na czerwono. Twierdzi się, że to wzmacniający się dolar doprowadził do spadku cen surowców, a to pociągnęło za sobą rynek akcji. Niby coś w tym jest, bo rzeczywiście wpierw zaczął się umacniać dolar, co pociągnęło za sobą spadek cen surowców. Problem jednak w tym, że początkowo umocnienie dolar nie było aż tak duże, żeby pociągnąć za sobą takie drastyczne zwroty na rynku surowców i akcji.

Można było stwierdzić, że po prostu niedźwiedzie były mocne i szukały pretekstu do ataku i dać sobie spokój z szukaniem wytłumaczenia. Zwrot był jednak tak szybki, że trzeba go było szukać. Uważam, że winna przecenia była informacja, która podała CNBC. Podobno administracja USA szuka rozwiązania dla problemu firm „za dużych by upaść”. W ramach planu opracowanego przez rząd Federal Deposit Insurance ma dostać uprawnienia do podziału firm (w domyśle przede wszystkim banków), których upadek może zagrozić gospodarce. Nic tylko przyklasnąć takiemu pomysłowi, ale musiał on zaszkodzić sektorowi finansowemu, w którym takich firm jest sporo, a to pociągnęło za sobą cały rynek. Skala spadku nieduża, ale styl i to, że był to już drugi, kolejny spadek każe postawić tezę, że rozpoczyna się dłuższa korekta.

GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję neutralnie, ale praktycznie natychmiast rozpoczęła się realizacja ostatnich zysków. Co prawda indeksy w Europie trochę rosły, co nie zmuszało do sprzedaży, ale piątkowe zachowania rynków USA i pozostawanie od tygodnia w przeciwfazie do rynków europejskich musiało w końcu doprowadzić do korekty. Zakładam też, że polscy gracze wystraszyli się tego, że mimo napływania na rynek dobrych informacji indeks S&P 500 nie może dać sobie rady z oporem na poziomie 1.100 pkt.

Reklama

WIG20 w południe tracił już 1,7 procent (bardziej odporny był MWIG40). Najsłabsze były banki i spółki surowcowe, czyli ostatni liderzy. Całkiem nieźle zachowywała się w oczekiwaniu na środowy raport kwartalny TPSA. Przed pobudką w USA skala zniżki zaczęła się powoli zmniejszać, ale był to ruch bardzo „szarpany”. Dopiero niezwykle optymistyczne rozpoczęcie sesji w USA pozwoliło na zmniejszenie skali spadków. Nie udało się jednak wrócić nad kreskę i WIG20 spadł o 1,3 proc. Sesja cechowała się małym obrotem, co pokazuje, że poważne kapitały stały z boku. Sprawdzimy, jaki jest prawdziwy stan rynku jak wejdą do gry.