Spowodowany przez kryzys spadek dochodów samorządów negatywnie odbija się na ich zdolnościach uzyskiwania środków – uważają samorządowcy zaproszeni na debatę DGP.
Nie tylko rząd ma problem z zrównoważeniem budżetem. Podobne problemy mają także samorządy. Obawiają się skutków spowolnienia gospodarczego, spadających dochodów i już teraz szykują się do szukania oszczędności. Z powodu niższych wpływów podatkowych stolica będzie miała w tym roku mniejsze wpływy do budżetu o 349 mln zł. Kłopoty są też z powodu spadku dochodów z prywatyzacji i ze sprzedaży miejskich lub gminnych działek.
Mniejsze możliwości inwestycyjne samorządów spowodują, że nie będą one mogły tak aktywnie ubiegać się o fundusze unijne, jak ma to miejsce obecnie.
Zdaniem Michała Olszewskiego, dyrektora Biura Funduszy Europejskich w warszawskim ratuszu, kryzys najmocniej uderzy w największe i najbogatsze gminy, których dochodowa część budżetu jest w sporym stopniu oparta na wpływach podatkowych. Ich spadek to nie koniec kłopotów. Pojawi się bowiem konieczność płacenia tzw. janosikowego, czyli transfer środków finansowych do biedniejszych samorządów.
Skutki janosikowego są dobrze widoczne w województwie mazowieckim. Jak szacuje resort finansów, w przyszłym roku regionalny samorząd będzie musiał z tego tytułu oddać 940 mln zł, czyli ponad połowę swoich dochodów. Bardzo mocno uszczupli to możliwości finansowania inwestycji przez województwo.
Reklama
Są jednak także dobre strony kryzysu. I nie chodzi tylko o spadek kosztów inwestycji budowlanych. Kryzys spowodował wprowadzenie wielu ułatwień, które przyśpieszają wykorzystanie funduszy unijnych.
– Gdyby nie kryzys, nie mielibyśmy możliwości restrukturyzacji naszego dużego projektu wodno-kanalizacyjnego. Nie mielibyśmy też możliwości podniesienia poziomu dofinansowania dla metra – podkreśla Michał Olszewski.