Dotacje unijne dla samorządów są coraz łatwiej dostępne, choć istnieje potrzeba wprowadzenia wielu ułatwień – twierdzą samorządowcy, którzy uczestniczyli w debacie DGP. Główną bolączką samorządów jest obecnie potrzeba poradzenia sobie ze skutkami kryzysu gospodarczego, który obniża zdolności inwestycyjne miast i gmin.
MARIUSZ GAWRYCHOWSKI
Samorządy są największym beneficjentem wsparcia unijnego w Polsce. Czy droga po dotacje jest łatwa?
ROBERT ROGUSKI
Zdecydowanie warto sięgać po środki unijne. Oczywiście nie jest to łatwy proces. Realizujemy wspólnie z naszym sąsiadem – gminą Wołomin – duży projekt w skali nie tylko Mazowsza, ale również w skali całego kraju. Chodzi o uregulowania gospodarki wodno-ściekowej w naszych gminach. W skali kobyłkowskiego budżetu jest to zadanie ogromne, które w tej chwili kończymy. Planujemy finisz do grudnia tego roku. Z perspektywy dwóch lat inwestycji mogę powiedzieć, że warto było sięgnąć po unijną dotację.
Reklama
MICHAŁ OLSZEWSKI
Przypomniała mi się dyskusja w gronie zespołu przy ministrze Jerzym Hausnerze, który zastanawiał się, dlaczego jest tak trudno niektórym pozyskiwać środki. Analizy różnych działań wykazywały, że tak naprawdę różne dotacje cieszą większą lub mniejszą popularnością. Z mojego doświadczenia mogę potwierdzić, że samorządom sięgać po te środki jest jednak trochę łatwiej niż przedsiębiorcom czy organizacjom pozarządowym. Spokojnie można postawić taką tezę.
To, co nas zbliża do kolegów z samorządu wojewódzkiego czy z administracji centralnej, to panująca u nas podobna kultura administracyjna: bierzemy pod uwagę podobne przepisy, inwestycje prowadzimy w podobnym rytmie.
Oczywiście, można byłoby ułożyć całą listę przepisów czy uregulowań, który być może nie są do końca konieczne, a do których musimy jednak się stosować. Ale tak naprawdę istotnie jest to, że samorządom jest o wiele łatwiej pozyskiwać środki. Pamiętajmy jednak o tym, że niestety, wbrew temu naszemu wyobrażeniu unijna kołdra jest za krótka. Samo dofinansowanie warszawskiego mostu Północnego, gdybyśmy ubiegali się o dotacje w wysokości 85 proc. całkowitych kosztów, oznaczałoby zabranie wszystkich środków unijnych na drogi krajowe w miastach na prawach powiatu.
My w Warszawie też bardzo często musimy się obejść smakiem, bo nie otrzymaliśmy dofinansowania, gdyż nie starczyło środków.



GRZEGORZ ŚWIĘTORECKI
Jesteśmy tak trochę po drugiej stronie niż samorządowcy. Powiem szczerze, cieszy mnie wypowiedź pana burmistrza, że po te pieniądze warto sięgać. Oczywiście musi być pewne niezbędne minimum formalności, które należy spełnić, by po te środki aplikować.
Cały czas jako urzędnicy samorządu województwa dbamy o to, by wprowadzać jak najwięcej uproszczeń i wszędzie tam, gdzie są jakieś zbędne obostrzenia, likwidować je. W ten sposób droga po fundusze unijne staje się, naszym zdaniem, dla samorządów coraz prostsza.
SZYMON TUMIELEWICZ
Proces realizacji programów operacyjnych oraz poszczególnych projektów jest procesem dosyć wymagającym. Polega to na tym, że beneficjenci, którzy realizują projekty, muszą spełnić określone wymogi, wynikające zarówno z przepisów wspólnotowych, jak i z przepisów prawa krajowego. W przypadku regionalnych programów operacyjnych – oprócz wspólnotowych i krajowych regulacji – są także przepisy tworzone na poziomie regionalnym przez poszczególne instytucje zarządzające czy przez instytucje pośredniczące i wdrażające. Jest to zgodne z zasadą decentralizacji, którą przyjęliśmy na potrzeby narodowych realizacji programów operacyjnych w obecnym okresie programowania.
Te przepisy to ramy, w które muszą się wpisać beneficjenci ze swoimi projektami. Mogą, oczywiście, liczyć na wsparcie zarówno ze strony regionalnych instytucji zarządzających, jak i Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Ministerstwo jest po to, by cały ogólnopolski proces realizacji programów oraz realizacja konkretnych przedsięwzięć na najniższym poziomie przebiegały w sposób jak najbardziej płynny.
W przypadku programów regionalnych mamy specyficzną sytuację: nasze działania polegają głównie na koordynacji i formułowaniu rekomendacji dla instytucji zarządzających regionalnymi programami operacyjnymi. Instytucje podejmują ostateczną decyzję co do kształtu systemu wdrażania danego programu operacyjnego. Wśród tych rekomendacji są postulaty uproszczenia procedur w ramach programów operacyjnych. W resorcie funkcjonują rozmaite grupy robocze dotyczące poszczególnych obszarów przedsiębiorczości, wsparcia samorządów, innowacyjności, komplementarności itd., które też formułują wiele rekomendacji. Są one następnie przekazywane na poziom regionalny.
Obserwujemy, że wiele z tych rekomendacji jest wdrażanych. Skracają się procedury oceny wniosków o dofinansowanie. Ograniczana jest lista dokumentów wymaganych na etapie składania wniosku o dofinansowanie. Część z tych dokumentów jest przenoszona na etap podpisywania umowy.



MARIUSZ GAWRYCHOWSKI
Jak dużo przeszkód w ubieganiu się o unijne dotacje panowie dostrzegają?
ROBERT ROGULSKI
Upraszczanie procedur jest krokiem we właściwym kierunku. Myślę, że samorządy oczekują tego, żeby było łatwiej. My współpracujemy w przy naszym projekcie z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a Ministerstwo Rozwoju Regionalnego koordynuje cały ten projekt. Z naszego, samorządowego punktu widzenia czasami rzeczywiście wydaje się, że liczba dokumentacji potrzebna do uzyskania dotacji i realizacji projektu wykracza poza niezbędne minimum.
MICHAŁ OLSZEWSKI
Zgadzam się z kolegami: jest minimalny zakres dokumentacji, który musi potwierdzać, że beneficjent jest absolutnie gotowy do realizacji projektu i że jest świadomy wagi składanych przez siebie oświadczeń.
Jednak jako samorządy walczymy z wieloma rzeczami. Ostatnio na forum Związku Miast Polskich była wymieniona cała lista problemów, które mamy z realizacją projektów. Trochę nieskromnie powiem, że mamy bogatsze doświadczenia niż Kobyłka z tego względu, że wachlarz projektów mamy większy. To, co najbardziej przeszkadza w realizacji projektów, to bufor interpretacyjny między istniejącymi przepisami a praktyką. Ten bufor najczęściej obciąża barki instytucji, które organizują konkursy. One muszą same stwierdzić, który dokument jest dla nich bardziej wiarygodny, a który nie. Zdarzają nam się sytuacje: w jednym konkursie składamy wniosek i nie trzeba już nic więcej potwierdzać, w innym trzeba do tego samego wniosku dołączyć zaświadczenie z obwodowej komisji wyborczej potwierdzające, że prezydent miasta jest tym, kim jest. Gdy popatrzeć na to z zewnątrz, to istotnie można się zastanawiać, gdzie jest granica żądań. Równie dobrze można byłoby się od tego odwoływać i załączyć kopię konstytucji. Dlatego pole do uproszczeń jeszcze jest spore.
Naszym ulubionym przykładem regulacji kompletnie niezrozumiałej i dla przedsiębiorców i dla organizacji pozarządowych jest żądanie kontrasygnaty na wniosku o dofinansowanie. Na szczęście Ministerstwo Rozwoju Regionalnego podeszło do tego ze zrozumieniem i wydało rekomendację, że czynności, które związane są z wnioskowaniem o dofinansowanie, nie wymagają kontrasygnaty skarbnika.
Cały czas podkreślamy, że im większy jest organizm samorządowy, tym każdy dodany wymóg biurokratyczny utrudnia pozyskiwanie środków unijnych. Wiadomo, że mała gmina może zwołać radę gminy nawet na jutro, żeby radni klepnęli jakiś ważny i pilny dokument. Ale w dużych miasta jest to poważny problem.
Na szczęście jest wiele instytucji, takich jak Mazowiecka Jednostka, które są cierpliwe i wyrozumiałe. Można z nimi prowadzić dialog. Nie obrażają się, jak im się mówi, że coś jest nie do końca potrzebne. Ale przyznam się szczerze, że są też takie podmioty, które nie pozwalają na żadne dyskusje. Tak naprawdę słowo urzędnika jest święte i jest to kamyczek wrzucony na poletko administracji centralnej, a nie regionalnej.



GRZEGORZ ŚWIĘTORECKI
Rozmawiamy z beneficjentami o ich problemach, jesteśmy otwarci na ich apele. Uruchamiając jakiś program, musimy zetknąć się z tym, że na dzień dobry mamy wiele nowych rzeczy, które muszą wejść w życie. Naturalnym efektem tego procesu są nowe pytania, nowe zagadnienia i rzeczy do rozwiązania. I zawsze, kiedy jest pierwszy konkurs, musi być znalezione rozwiązanie, wyjaśnienie, pojawia się interpretacja.
Naszym zadaniem jest spowodowanie, żeby wszystkie problemy jak najszybciej rozwiązywać. Tempo naszego działania musi być szybkie, by nie utrudniać beneficjentom aplikowania o środki. Myślę, że sam fakt, iż tyle dobrych projektów do nas wpływa, świadczy o tym, że jest bardzo duże zapotrzebowanie, i nie jest aż tak trudno aplikować o te środki.
SZYMON TUMIELEWICZ
Mamy poczucie, że wsłuchujemy się w głos samorządów. Natomiast wydaje mi się, że proces realizacji programów, mimo że jest bardzo trudny i obarczony licznymi pułapkami, wymaga od wszystkich – zarówno od ministerstwa, jak i od instytucji oraz beneficjentów – dostosowania się. Proces taki trwa i wymaga zdolności adaptacyjnych od wszystkich instytucji i osób działających w tym systemie. Rzeczywiście, tak jak powiedział pan dyrektor, postęp w realizacji programów operacyjnych jest w ostatnim okresie zauważalny. W przypadku programów regionalnych wartość podpisanych umów wzrosła od początku roku aż pięciokrotnie. Widać więc wyraźnie, że te programy się rozkręcają.
W 2007 roku trwały negocjacje z Komisją Europejską, w roku 2008 jeszcze kształtował się system zarządzania, były przygotowywane wszystkie procedury, kryteria wyboru projektów. Ale już w II połowie 2008 i w roku obecnym te programy naprawdę się rozkręciły!
Żeby to jakoś zobrazować: wartość podpisanych umów z samorządami jest w tej chwili taka jak wartość wszystkich podpisanych umów w ramach ZPORR na lata 2004–2006 – ponad 12 mld zł. To są imponujące wartości, i tutaj ukłony w stronę kolegów z regionów, którzy w ostatnich miesiącach zrobili ogromny postęp.
Ministerstwo nie tylko koordynuje programy regionalne, ale też zarządza programami krajowymi. Poprzez swoje instytucje koordynujące styka się z beneficjentami, dostrzega wszystkie sygnały, które z dołu do nas płyną. Staramy się te postulaty przekuć na konkretne działania ministerstwa, które mają wyraz w postaci wytycznych, rekomendacji czy zaleceń.



MARIUSZ GAWRYCHOWSKI
Jak spowolnienie gospodarcze i spadające dochody samorządów wpłyną na ich zdolność pozyskiwania funduszy unijnych?
ROBERT ROGUSKI
Ten kryzys dopiero odczujemy. W tej chwili projekty, które mamy możliwość realizować, idą swoim torem i nie ma obaw co do ich realizacji. Ale już trzeba stwierdzić, że nie uda nam się zrealizować budżetów planowanych na ten czy przyszły rok. A wszystko przez spadek dochodów. Trzeba pamiętać o tym, że składając wnioski, zawsze trzeba mieć zabezpieczone jakieś środki własne w budżecie. W sytuacji kiedy rzeczywiście ten kryzys nas także dotyka, na pewno będzie trudniej pozyskiwać dotacje. Oczywiście składamy kolejne wnioski, przygotowujemy kolejne projekty, ale muszę zauważyć, że jesteśmy zmuszeni do wnikliwego przyglądania się naszym potrzebom. Rozważamy na nowo, co najbardziej jest w tej chwili dla nas pilne. I rzeczywiście, niektóre z projektów musimy ze smutkiem odkładać na bok.
MICHAŁ OLSZEWSKI
Skutki kryzysu najlepiej widać u nas, bo jesteśmy największym samorządem. Potrzebne nam kwoty naprawdę robią wrażenie. Musieliśmy mocno ograniczyć nasze plany, bo kryzys bardzo mocno obniżył zdolności finansowe miast. W przypadku Warszawy musieliśmy zmniejszyć budżet inwestycyjny miasta o trzy budżety Bydgoszczy czy Białegostoku. Skala jest taka, że czasami postulujemy, by Warszawy w ogóle nie porównywać do innych miast. Im mniejsze miasto, tym skutki kryzysu inaczej odczuwane. Tak naprawdę kryzys najmocniej uderza w miasta bogate. My płacimy, finansując janosikowe i subwencję wyrównawczą.
Duże miasta mają to do siebie, że główne źródło ich przychodów to przede wszystkim dochody z udziału w podatkach. Mniejsze samorządy mają większy udział w subwencji wyrównawczej i dzięki temu ich uzależnienie od skoków koniunktury jest mniejsze. U nas bardzo istotna część wpływów to są wpływy z podatku od nieruchomości i ze sprzedaży majątku.
Powiem szczerze: w przypadku funduszy kryzys miał też pozytywy. Uwidocznił, że niektóre procesy, regulowane przepisami, są być może za ostro przykręcone. Gdyby nie kryzys, nie mielibyśmy prawdopodobnie możliwości restrukturyzacji naszego dużego projektu wodno-kanalizacyjnego. Gdyby nie kryzys, nie mielibyśmy możliwości podniesienia poziomu dofinansowania dla metra, nie mielibyśmy też prawdopodobnie możliwości zawierania umów dotyczących dużych projektów. To ostatnie jest dla nas szczególnie istotne, bo nie czekamy z nimi na decyzję Komisji Europejskiej. Sama Komisja, widząc, że jest obowiązujący przepis, powoduje długie czekanie na decyzje – w przypadku metra mogło to być nawet i dwa lata – zdecydowała się na jego zmianę. Dzięki takim przyspieszonym działaniom umowę o przyznaniu wsparcia dla Centrum Nauki Kopernik podpisaliśmy dokładnie w 21 dni. To nie byłoby możliwe, gdyby nie kryzys.
Pan burmistrz słusznie powiedział, że samorządom spadły zdolności finansowe do realizacji projektów, zwłaszcza tam, gdzie dotacja unijna stanowiła bardzo poważny element w budżecie gminy. Oczywiście u nas też stanowi ona ważny element, ale procentowo nie aż tak dużo, jak w przypadku gmin, które realizują jeden duży projekt. Czeka nas do 2020 roku parę terminów granicznych, będziemy się kilka razy musieli czymś wykazać. Jeśli zawalimy realizacje, pamiętajmy o tym, że karę będziemy płacili wszyscy jako kraj, a nie jako samorządy.
Myśmy przyjęli na początku tego okresu programowania bardzo ostrożnościową taktykę pozyskiwania środków. Środki zdobywamy głównie dla tych projektów, które mają zabezpieczenie w budżecie. Dzięki temu mamy komfort: wiemy, iż projekt bez względu na termin podpisania umowy będzie realizowany. Ale gdyby nie dotacja unijna do II linii metra, to tak spokojnie byśmy dzisiaj nie rozmawiali o podpisaniu umowy w najbliższych dniach. Byłaby to dla nas o wiele trudniejsza decyzja, bo oznaczałaby o wiele większe spustoszenie w budżecie niż to, które musimy zrobić wspomagani unijną pomocą.



MARIUSZ GAWRYCHOWSKI
Czy samorządy rezygnują z dotacji z powodu kryzysu?
GRZEGORZ ŚWIĘTORECKI
Są to bardzo rzadkie sytuacje. Nie przypominam sobie w tej chwili samorządu, który zrezygnował z otrzymanych pieniędzy tylko dlatego, że nie ma środków na zabezpieczenie wkładu własnego. Należy pamiętać o tym, że w przypadku jednostek samorządu terytorialnego dofinansowanie jest przeważnie w wysokości 85 proc. kosztów inwestycji. Pozostałe 15 proc. – nawet w skali dużego projektu – to tak naprawdę niewiele w stosunku do tego, co samorząd musiałby sam wyłożyć bez dotacji.
Dlatego mimo kryzysu gospodarczego rośnie liczba projektów, która jest do nas składana. Łącznie do Jednostki wpłynęły projekty w ramach samego RPO na kwotę przeszło 11 mld zł. To świadczy, że pomimo kryzysu gospodarczego zainteresowanie dotacjami cały czas jest i środki unijne stają się niejednokrotnie sposobem na zrealizowanie inwestycji pomimo kryzysu.
SZYMON TUMIELEWICZ
Do nas także dochodzą sygnały z regionów, mówiące o problemach beneficjentów z uwagi na kryzys. Kilka miesięcy temu, gdy doszło do załamania się złotego, przedsiębiorcy apelowali do nas o zaradzenie sytuacji, znalezienie dodatkowych środków, ponieważ nie domykały się im budżety projektów. Ze strony samorządów takich sygnałów nie mieliśmy.
Jak powiedział pan burmistrz, jeśli kryzys w następnych miesiącach spowoduje mniejsze wpływy z podatków do budżetów samorządów, to projektów składanych przez samorządy będzie mniej. Można się jedynie pocieszać tym, że dużo jest projektów, które już zostały zgłoszone, uzyskały dofinansowanie i będą sprawnie realizowane.
Ministerstwo Rozwoju Regionalnego realizuje szereg działań antykryzysowych. Ma to swoje przełożenie na działania podejmowane przez jednostki wdrażające poszczególne dotacje. Zmieniły one harmonogramy ogłoszenia konkursów w ten sposób, że więcej konkursów przeniesiono na lata 2009–2010. Celem jest wpompowanie jak najszerszego strumienia środków tu i teraz w regionalne gospodarki. To jest działanie słuszne.
MRR wprowadził także szeroki system zaliczkowy. Było o tym głośno na początku roku. W tej chwili zaliczki mogą być już udzielane wszystkim beneficjentom. Niezależnie od tego mamy do dyspozycji tzw. rezerwę wykonania. Jest to rodzaj premii czy nagrody dla tych samorządów województw, które będą szybko i efektywnie wdrażać swoje programy regionalne. Mamy 500 mln euro, które zostanie rozdysponowane jako premia za wyniki, jakie będą osiągane w tym i przyszłym roku. To zachęci regiony do sprawnego wdrażania programów regionalnych, to będzie też dodatkowy zastrzyk środków, które zostaną przekazane beneficjentom.