Jedna z osób posiadających kontakty z Galleonem, którego założyciel i szef, Raj Rajaratnam, został w tym miesiącu oskarżony o insider trading, czyli dokonywanie transakcji giełdowych z wykorzystaniem poufnych informacji, twierdzi, że jej bank otrzymał w zeszłym roku 250 mln dolarów.

W latach boomu giełdowego te przekazy – które obejmowały opłaty, prowizje handlowe i koszty pożyczek – były jeszcze większe, wynika z ocen menedżerów, którzy mieli do czynienia z funduszem.

Wśród wiodących dostawców usług dla Galleonu znajdowały się banki Morgan Stanley, który regularnie zaliczał ten fundusz do grona pięciu czołowych klientów z branży, oraz Goldman Sachs. Fundusz hedgingowy prowadził interesy także z innymi bankami, w tym z (nieistniejącym już) Bear Stearns.

Reklama

Galleon, którego aktywa w szczytowym momencie wyniosły około 7 mld dolarów, płacił bankom olbrzymie sumy pieniędzy ponieważ specjalizował się w strategii krótkiej sprzedaży, co sprawiało, że jego przedstawiciele byli w ścisłych i częstych kontaktach z traderami i maklerami z Wall Street. Kiedy fundusz się umocnił, otwarcie nalegał na kontakty z bankami, gdzie szukał sugestii w sprawie rozwoju sytuacji na rynku, a zwłaszcza podpowiedzi dotyczących wielkich zleceń kupna i sprzedaży.

Chociaż polityka banków często zabrania jego pracownikom przekazywania konkretnych informacji dotyczących zleceń, menedżerowie, którzy kontaktowali się z Galleonem twierdzą, że fundusz regularnie dostawał sygnał, tzw kolor, na temat rozwoju wydarzeń na rynku, podsyłany często w slangu stosowanym przez traderów z Wall Street. Traderzy na przykład informowali, czy w grę wchodzą „sprzedawcy z pierwszej strony”, co oznaczało pierwszą stroną listy Bloomberga, na której zamieszcza się największych udziałowców spółek giełdowych.

„Chcieli mieli dostęp do wszystkiego, co było niedostępne dla opinii publicznej. Otrzymywali różne kawałki informacji, składali je razem i w ten sposób otrzymywali przewagę na innymi” – mówi jeden z menedżerów prowadzących interesy z Galleonem.

Były członek kierownictwa Goldmana, który obsługiwał fundusze, w tym Galeona, zwierza się: „Byli twardzi i agresywni. Zabiegali o krótkoterminowe zyski i byli bardzo czujni w sprawie efektów ich transakcji oraz kosztów. Zawsze liczyli na mnóstwo informacji rynkowych”.

Wskazywanie na „kolor” rynku nie figuruje wśród naruszeń prawa w przypadku insider trading. Dlatego zarzuty karne – w tym postawione Rajaratnamowi i pięciu innym osobom – dotyczą głownie przecieku informacji korporacyjnych.

„Istnieje wielka różnica między informacjami pochodzącymi z korporacji i informacjami z innych źródeł oraz informacjami na temat spółek i na temat rynku” – mówi David Moody, nowojorski prawnik wyspecjalizowany w sprawach obrotu papierami wartościowymi.

Przedstawiciele Goldmana, Morgan Stanley i funduszu Galeon uchylili się od komentarza.