W środę wyprzedaż akcji na amerykańskim parkiecie przyspieszyła i, co niepokojące, nastąpiło to przy wysokiej aktywności inwestorów. Indeks S&P 500 za sprawą spółek surowcowych i energetycznych spadł o 2 proc., a NASDAQ osunął się o 2,7 proc., kończąc notowania o ok. 4,5 proc. niżej niż w piątek. Dla inwestorów posługujących się analizą techniczną, większe znaczenie od zbyt optymistycznych prognoz analityków, dotyczących rynku nieruchomości (konsensus był o 10 proc. wyższy od rzeczywistej sprzedaży domów na rynku pierwotnym), ma przełamanie przez główne indeksy średnich kroczących z 50 dni, które wyznaczają średnioterminowe trendy. Szansą na poprawę negatywnych emocji będzie dzisiejszy odczyt dynamiki PKB w USA, lecz jeśli publikacja ta dostarczy kolejnego rozczarowania, nieprędko zdobyte zostaną nowe szczyty na rynkach akcji.

W czwartek Międzynarodowy Fundusz Walutowy, szacując wzrost gospodarczy w Azji na poziomie 2,8 proc. w 2009r. (i aż o 5,8 proc. w 2010 r.), właściwie dołącza do grupy ekonomistów uważających recesję za zakończoną, przynajmniej jeżeli chodzi o ten region świata. Z kolei Bank Światowy zwrócił uwagę inwestorów na nasz rynek wskazując, że Polska jest jedynym krajem Unii Europejskiej, który w ciągu ostatnich trzech kwartałów odnotował wzrost gospodarczy.

Od kilku tygodni analitycy krajowych i zagranicznych biur maklerskich podnoszą dotyczące dynamiki PKB w IV kwartale oraz w 2010r., a eksperci pytani w ankietach o perspektywy złotego, niemal jednoznacznie spodziewają się utrzymania trendu z ostatnich miesięcy. Problem może być z realizacją zwłaszcza tego drugiego scenariusza i to nie tylko dlatego, że dolarowy carry trade powoli wyczerpuje swój średnioterminowy potencjał. Przy obecnych cenach obligacje rządowe i polskie akcje nie wynagradzają dostatecznie inwestorom zagranicznym podejmowanego ryzyka, a program prywatyzacyjny rządu zaledwie kilka tygodni po jego ogłoszeniu uznany został za zbyt ambitny do realizacji. W czwartek rano kursy euro, franka i dolara wobec złotego stabilizowały się po wcześniejszej bardzo dynamicznej wyprzedaży. Euro kosztowało 4,27 PLN, frank 2,83 PLN, a dolar 2,90 PLN.