To pokazuje, że dynamika obecnego ruchu spadkowego jest wyraźnie większa niż poprzedzających go zwyżek. Przypomina to sytuację z czerwca, kiedy to też kilka dni spadków wystarczyło, by rynek cofnął się do poziomu, na jakim był 3 tygodnie wcześniej. Różni się natomiast od przeceny z II połowy sierpnia, kiedy szybka wyprzedaż sprowadziła WIG do poziomu, jaki notowań 2 tygodnie wcześniej. Równocześnie jednak sierpniowy spadek z czerwcowym łączy prawie identyczna skala (nieco ponad 8,5 proc.). Gdybyśmy teraz mieli zejść w dół o tyle, to WIG osiągnąłby 36,8 tys. pkt. To zaś oznaczałoby powrót do poziomu z 21 września, czyli sprzed blisko 6 tygodni.

Te porównania mają nie tylko statystyczny wymiar. Chodzi w nich przede wszystkim o uchwycenie nawisu potencjalnej podaży o tych, którzy tracą w danym momencie na akcjach i mogą decydować się na ucinanie tych strat. Im ta grupa jest większa, tym większe jest ryzyko utrwalenia zniżek. Aktualnie sytuacja pod tym względem nie budzi jeszcze niepokoju. Jednak gdyby wzorem poprzednich korekt spadek byłby kontynuowany przynajmniej do poziomu 8,5 proc. poniżej ostatniego szczytu, to sytuacja zaczęłaby wyglądać bardziej niepokojąco. Pamiętajmy przy tym, że tłem dla obecnych wydarzeń jest wysłanie przez rynek fałszywego sygnału kupna, jakim było przebicie przez WIG sierpniowej górki. Indeks utrzymał się powyżej niej zaledwie przez kilka dni.

Techniczny obraz rynku uzupełniają zbliżający się do średniej tygodniowy MACD oraz przebiegająca na wysokości 37,4 tys. pkt 3-miesięczna średnia krocząca. Spadek MACD poniżej średniej byłby silnym sygnałem sprzedaży. Od końca 2008 r. wskaźnik znajduje się powyżej niej. Natomiast 3-miesięczna średnia powstrzymała zniżki w połowie tego roku, wcześniej bardzo dobrze sprawdzała się też w trakcie bessy. To pokazuje, jak blisko jesteśmy rozstrzygnięć dotyczących średnioterminowej koniunktury.

Choć dziś złoty odrabia część strat, to jego położenie po środowej przecenie nie jest dobre. CHF/PLN znalazł się wczoraj na wysokości silnego oporu, jakim jest 2,83 zł. Teraz dzieli od niego zaledwie 1 grosz. Przejęcie tej bariery otwierałoby drogę do 3 zł. Psułoby jednocześnie dalej klimat wokół polskich aktywów. Byłby to przy tym dodatkowy sygnał wskazujący na możliwość niekorzystnych rozstrzygnięć na giełdzie. Zniżka złotego tworzyłaby też dodatkowe wyzwania z punktu widzenia debiutu PGE. Nie brakuje głosów, że skala przebicia na pierwszej sesji będzie w sporym stopniu uzależniona od aktywności zagranicznych inwestorów.

Reklama

WYKRES DNIA

Serię ostatnich rozczarowujących danych dotyczących amerykańskiego rynku nieruchomości (sprzedaż domów na rynku pierwotnym, liczba pozwoleń na budowę i rozpoczętych budów) łatwo zrozumieć spoglądając na zainteresowanie kredytami hipotecznymi w USA. Trudno tu dostrzec oznaki przełomu. Co więcej, ostatnie dane przyniosły wyraźny regres, a indeks opisujący ilość zaciąganych kredytów spadł w pobliże tegorocznego minimum. Bez odwrócenia negatywnych tendencji w tym względzie trudno liczyć na systematyczną poprawę sytuacji na rynku nieruchomości mieszkaniowych w Ameryce.

Notowania polskich obligacji

Jak można było przypuszczać pogorszenie nastrojów na rynku akcji przekłada się na kondycję obligacji. W poprzednich tygodniach zyskiwały one dzięki globalnym napływom do funduszy obligacji z rynków wschodzących, więc z chwilą wzrostu niechęci do ryzyka naturalny jest odwrót od takich inwestycji. Naszym papierom nie sprzyja też osłabienie złotego, które skłania zagranicznych graczy do realizowania zysków.

Bez echa na rynku papierów skarbowych przeszła wczorajsza decyzja RPP w sprawie stóp procentowych. Inwestorzy nie dowiedzieli się nic nowego w kwestii przyszłej polityki pieniężnej.

W dalszym ciągu aktualne jest nastawienie do obligacji polegające na tym, by zwyżki cen wykorzystywać do redukowania stanu posiadania, a zwiększać go po spadkach.

ikona lupy />
Indeks cen polskich obligacji / Inne
ikona lupy />
Indeks zaciągniętych kredytów hipotecznych w USA / Inne