Dom Versace zawsze należał do buntowników świata mody, nawet w branży zdominowanej przez silne osobowości. Giorgio Armani kreował światowy styl, ale to Gianni Versace, firma stworzona przez człowieka, dla którego los nie okazał się łaskawy, nadawała barw sławy i blasku, atutów, które utorowały jej drogę do grona światowych marek.

Teraz, gdy domy mody zmagają się z poważnym globalnym krachem gospodarczym, w głównej kwaterze Versace na Via Borgospesso, w opanowanej przez liderów branży dzielnicy Mediolanu, panuje wyjątkowo rzeczowa atmosfera. Gian Giacomo Ferrari, który w lipcu objął stanowisko dyrektora wykonawczego, ogłosił wczoraj daleko idący program restrukturyzacji. Może to zaalarmować cały świat mody, zwłaszcza we Włoszech, gdzie branża szacowana na 54 miliardy euro walczy, aby ograniczyć koszty kurczącego się biznesu.

Przemysł dóbr luksusowych przeżywa właśnie swój najgorszy rok od lat 2002-2003, kiedy został mocno uderzony przez skutki (zamachu) z 11 września i późniejszą epidemię dróg oddechowych Sars. W 2008 roku sprzedaż spadła o 2 proc., a w tym roku można spodziewać kolejnej redukcji rzędu 8 procent – ocenia firma konsultingowa Bain & Co,

Czołowi dostawcy dóbr luksusowych podążyli w ślad za swoimi klientami obcinając wydatki, łącząc redukcje zatrudnienia z ograniczaniem planów ekspansji.

Versace zamierza zracjonalizować swoją produkcję, dokonać przeglądu wszystkich swoich 85 sklepów i placówek, obniżyć inwestycje kapitałowe oraz zmniejszyć koszty zatrudnienia tak, aby powrócić do rentowności w 2011 roku. Bezpośrednim skutkiem tego programu będzie likwidacja 350 miejsc pracy, przy czym w większości we Włoszech, gdzie racjonalizacja obejmie liczne obiekty produkcyjne.

Reklama

Ale to nie tylko Versace reaguje na problemy w branży. Brytyjski dom mody Burberry zwolnił 340 swoich pracowników, czyli 9 proc. całej załogi – w tym roku. Francuski Chanel nie odnowił kontraktów z 200 czasowymi pracownikami. Klika włoskich spółek z sektora mody wykorzystuje możliwości, jakie daje prawo pracy, żeby przeprowadzić tymczasowe zwolnienia.

Część firm znalazła się na krawędzi bankructwa. Christian Lacroix został wystawiony na aukcji po tym, jak w maju złożył wniosek o ochronę przed wierzycielami; włoski dom Marcella Burani prowadzi rokowania z bankowcami w celu restrukturyzacji zadłużenia; IT Holding, do którego należy Gianfranco Ferre, jest pod zarządem komisarycznym. Włoskie związki zawodowe ostrzegają, że jeśli rząd nie zapewni wsparcia dla branży, miejsca pracy straci 80 tys. osób. .

Ale są także pozytywne sygnały. Leonardo Ferragamo, prezydent Fondazione Altagamma, włoskiego stowarzyszenia przemysłu mody, oczekuje, że rynek zacznie rosnąc w ciągu najbliższych 15 miesięcy. „Istnieje wiele prawdopodobieństwa, że do wzrostu dojdzie w okresie Świąt Bożego Narodzenia w tym roku, a do drugiego półrocza 2010 roku możemy być świadkami powrotu do generalnie pozytywnego trendu” – powiedział Ferragamo podczas forum przemysłu mody w Mediolanie w zeszłym tygodniu..

Inni także wierzą, ze najgorsze branża ma już za sobą, gdyż pojawiają się sygnały świadczące o lepszej sprzedaży. „Jeszcze nie mogą powiedzieć, ze kryzys się skończył, ale zaczynamy dostrzegać nieco światła na końcu tunelu” – podkreśla Jean-Jacques Guiony, dyrektor finansowy LVMH, największego na świecie dostawcy dóbr luksusowych. W zeszłym tygodniu firma raportowała wzrost sprzedaży za trzeci kwartał w porównaniu z pierwszym i drugim kwartałem.