Ganari Takahashi – właściciel Kunitachi Farm Co., twierdzi, że opłacalne rolnictwo jest jak pornografia. Jeśli stworzy się dobry wizerunek w oczach klienta i odpowiednio go sprzeda, to jest ono w stanie przynieść pokaźne zyski. Właśnie dlatego, jednym z kanałów dystrybucji, którymi Takahashi sprzedaje swoje produkty jest internet. Dodatkowo, sam zaopatruje swoje wegetariańskie restauracje w warzywa własnej produkcji.

Coraz więcej japońskich rolników próbuje omijać krajowy system rolny, który kosztuje podatników 45 mld dol. rocznie. Sektor rolny w Japonii jest jednym z najmocniej dotowanych na świecie. Ponad 50 proc. dochodów japońskich rolników pochodzi z państwowych subwencji, tymczasem w USA stanowią one tylko 12 proc. dochodów farmerów.

Rolnicy, tacy jak Ganari Takahashi chcą czerpać zyski ze sprzedaży swoich produktów bezpośrednio do konsumentów. W ten sposób tworzą oni konkurencję dla stowarzyszenia największych japońskich dystrybutorów produktów rolnych JA ( Japan Agricultural Cooperatives Group), które ma monopol na ustalanie cen produktów dla wszystkich swoich członków. Inicjatywa japońskich rolników może w dłuższej perspektywie przyczynić się do zmniejszenia państwowych subwencji, obniżki cen żywności oraz zwiększyć swobodę zawierania umów handlowych przez producentów żywności.

Nowe spojrzenie na japońskie rolnictwo jest jak najbardziej uzasadnione. W świetle najnowszych badań, ponad połowa japońskich dystrybutorów żywności jest niezadowolona z istniejących na rynku kanałów dystrybucji. Liczba członków stowarzyszenia JA zmalała w ciągu ostatnich dwóch lat o 100 tys. Rośnie natomiast liczba niezależnych rolników, którzy poprzez odpowiednią promocję i marketing rozwijają własne sieci dystrybucyjne - informuje agencja Bloomberg.

Reklama