Po przecięciu w pierwszej części tygodnia ważnych średnich kroczących, giełdowe indeksy w USA mogły zwiastować wyczerpanie kilkumiesięcznego trendu wzrostowego. W czwartek w podważeniu tej tezy pomocne okazały się dobre dane o PKB USA, który w III kw. wzrósł o 3,5 proc. w ujęciu zannualizowanym, co jest wyraźnie wyższym wynikiem niż oczekiwali ekonomiści. W rezultacie sesja na Wall Street zakończyła się ponad dwuprocentowymi wzrostami DJIA oraz S&P 500.
Timothy Geithner, sekretarz skarbu USA, zapytany o niebezpieczeństwo wywołania kolejnej fali kryzysu przez sektor nieruchomości komercyjnych stwierdził, że "jest to problem, z którego rozwiązaniem amerykańska gospodarka może sobie poradzić, chociaż będzie to niezwykle trudnym wyzwaniem". Nie rozwinął niestety bardziej tej kwestii, tak by inwestorzy mieli szansę się przekonać, czy wypowiadał się na podstawie wiedzy niedostępnej zaniepokojonym obserwatorom rynku znającym fakty, czy też wyłącznie na bazie własnej wiary i nadziei.

W piątek w Japonii bank centralny obrady zakończył decyzją, jakiej analitycy się spodziewali, jeżeli chodzi o pozostawienie stóp procentowych na poziomie 0,1 proc, ale nie dla wszystkich przewidywalne było wygaszenie programów wykupu obligacji komercyjnych, które ma zakończyć się z końcem grudnia. Bank Japonii wspiera poręczeniami i tanim kapitałem przedsiębiorców borykających się z mocnym jenem, który pogarsza warunki eksportowe, natomiast działania wymierzone w powstrzymanie deflacji okazują się nieskuteczne. W piątek oba zjawiska potwierdziły dane makroekonomiczne: inflacja CPI wyniosła we wrześniu -2,2 proc. w ujęciu rocznym, natomiast bezrobocie spadło z 5,6 proc. do 5,3 proc.

W Europie sesja na większości parkietów rozpoczęła się neutralnie, chociaż informacje znacznie silniejszym od prognoz spadku sprzedaży detalicznej w Niemczech (-3,9 proc. rok do roku przy oczekiwaniach na poziomie -2,2 proc.) z pewnością nie będą zachęcać do zakupów. Przed południem dowiemy się, czy bezrobocie w strefie euro osiągnęło nowe szczyty, a po południu uwaga inwestorów skoncentruje się na wynikach amerykańskich spółek oraz danych o wydatkach gospodarstw domowych.