Zanim Polska przystąpi do strefy euro, krajowi przedsiębiorcy utrzymujący kontakty handlowe mogą się zabezpieczać, korzystając z transakcji terminowych i opcji walutowych.

W pierwszych dziewięciu miesiącach 2009 roku udział eksportu do strefy euro stanowił 56 proc. polskiego eksportu i w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku wzrósł o 3 punkty procentowe. Mimo notowanych od prawie roku spadków w eksporcie przedsiębiorcy co miesiąc generują kilkanaście miliardów euro przepływów. W sytuacji kiedy wahania kursu walutowego w ostatnich miesiącach sięgały kilku-kilkunastu groszy dziennie w stosunku do euro, zabezpieczanie się przed ryzykiem kursowym nabiera jeszcze większej wagi.

Tym bardziej że brak takich zabezpieczeń jest przez specjalistów uważany za rodzaj spekulacji. Zabezpieczenie, a więc de facto pewność co do utrzymania stałego kursu w kontaktach z kontrahentami, pozwala bowiem na precyzyjne zaplanowanie budżetu firmy.

Firmy, chcąc zabezpieczyć się przed ryzykiem kursowym, mogą skorzystać z dwóch podstawowych instrumentów: kontraktów terminowych i opcji walutowych. Oba różnią się przede wszystkim ceną i elastycznością.

Prostszym instrumentem, a jednocześnie tańszym, jest kontrakt terminowy, którego są dwa rodzaje: futures i forward.

Reklama

– Konstrukcja jest taka sama, tyle że futures są produktem wystandaryzowanym. Są one dostępne na GPW i mają z góry określone parametry, określony termin zapadalności i kwoty. Lepszym rozwiązaniem dla firmy mającej przychody w walucie jest skorzystanie z forwardu, gdzie parametry dopasowuje się do potrzeb firmy – mówi Wojciech Bogacki, analityk Raiffeisen Banku.

Chodzi o to, że po uzyskaniu informacji o spodziewanej wartości wymiany walut i terminie bank wylicza kurs kontraktu terminowego, biorąc pod uwagę stopy procentowe w obu krajach i wartość pieniądza w czasie. Do kursu terminowego doliczana jest zazwyczaj marża banku, zawarta już w zaproponowanym kursie terminowym. Na przykład, jeżeli ze „wzoru”, z jakiego bank korzysta, wyjdzie np. kurs terminowy wynoszący 4,1950, to dla eksportera zaproponowany kurs wyniesie 4,1900, ponieważ bank w ten sposób dolicza marżę (natomiast dla importera zamieniającego złote na euro – 4,2000).

Jak tłumaczą analitycy, celem zastosowania forwardu jest zapewnienie stabilności kursu. Przy zastosowaniu forwardu firma ma pewność, że kurs transakcji wymiany euro na złote za np. sześć miesięcy będzie miał z góry określoną wartość. Wada jest taka, że kontrakt terminowy trzeba zrealizować, niezależnie od kursu rynkowego.
Większą swobodę, ale związaną z większym kosztem, zapewniają opcje walutowe – te dają prawo do sprzedaży (lub kupna waluty), ale ta możliwość kosztuje prowizję dla wystawcy opcji. Cena zależy od bardzo wielu czynników – m.in. terminu czy zmienności na rynku walutowym.

W ubiegłych latach banki często proponowały w ramach zapłaty za opcje, aby firma wystawiła ze swej strony opcje odwrotne. Sporo firm zdecydowało się na takie rozwiązanie, a wiele z nich zgodziło się na wystawienie opcji o znacznie większym nominalne niż ten, który wystawił im bank. W rezultacie po spektakularnym spadku kursu złotego w ubiegłym roku polskie przedsiębiorstwa straciły miliardy złotych.