Istotnego wpływu na notowania polskiej waluty nie miały opublikowane rano dane makroekonomiczne. Inwestorzy poznali październikową wartość indeksu PMI dla polskiego sektora produkcyjnego (wzrost do 48,8 pkt. z 48,2 pkt.) oraz szacunki inflacji CPI przedstawionej przez Ministerstwo Finansów (3,1 proc.). Rynek czeka na nowe impulsy pozostając pod wpływem wzajemnie wykluczających się czynników.

Zeszłotygodniowe spadki na Wall Street oraz idąca z nimi w parze przecena euro do dolara, sugeruje początek większej korekty kilkumiesięcznych tendencji na obu tych rynkach, co musiałoby przynieść analogiczny ruch na złotym. W ten negatywny obraz wpisują się dzisiejsze doniesienia prasowe nt. planowanego przez Ministerstwo Finansów czasowego zawieszenia progów ostrożnościowych. Ministerstwo co prawda szybko zdementowało, żeby takie prace trwały, nazywając je nieodpowiedzialnymi, jednak ziarno niepewności zostało zasiane.

Dziś przed przeceną złotego chronią czynniki krótkoterminowe. A więc korekcyjny wzrost kursu EUR/USD z nocnego minimum na 1,4684 dolara do 1,4766 w południe. Jak również nadzieje, że początek tygodnia przyniesie korekcyjne odbicie na Wall Street po zeszłotygodniowych silnych spadkach, co przynajmniej na chwilę poprawi klimat inwestycyjny.

Dzisiejsze wahania nie wpływają na zmianę układu sil na wykresach USD/PLN i EUR/PLN. Po piątkowym osłabieniu złotego, efektem czego było zanegowanie wygenerowanych dzień wcześniej sygnałów sprzedaży na obu wymienionych parach, dolar ma otwartą drogę do 3 zł, a euro 4,40 zł. Większe wzrosty są mało prawdopodobne. To wymagałoby zmiany średnioterminowych trendów na wszystkich rynkach, a nie tylko dłuższej korekty z jaką obecnie mamy do czynienia.

Reklama