Był jednym z najzamożniejszych Polaków – a to samo w sobie jest przecież niegodne i niesprawiedliwe. Ale nie obnosił się z bogactwem, cały wysiłek i nadwyrężone zdrowie wkładał w kolejne projekty, nowe przedsięwzięcia. Gnało go ku nowemu, a im trudniejsze było wyzwanie, tym większą sprawiało mu frajdę. Robił nie tylko to, co miało przynieść zysk, ale też realnie i po cichu pomagał wielu ludziom. Miał swoją wielką pasję – grę w golfa, i potrafił godzinami opowiadać o projekcie życia – własnym polu golfowym, które powstaje pod Warszawą.
Stworzył, wspólnie z partnerami, największą grupę medialną w tej części Europy. Zarzucali mu koneksje, znajomości, układy z jednymi politykami przeciw drugim – a on punkt po punkcie budował telewizję, którą oglądają miliony, a w której z własnej nieprzymuszonej woli pracują setki najlepszych fachowców. Trafnie obstawił, że przyszłość leży w mediach elektronicznych, internecie, telewizji cyfrowej, ale gdy było trzeba, uratował bankrutującą legendę wolnej prasy Tygodnik Powszechny. Przekonany przez Mariusza Waltera zainwestował w Legię Warszawa, co okazało się najtrudniejszą i najbardziej frustrującą inwestycją z możliwych. Dziś mieszkańcy Warszawy obserwują, jak na Legii w błyskawicznym tempie miasto buduje jeden z najnowocześniejszych stadionów klubowych Europy. Powinien kiedyś nosić imię Wejcherta, bo bez niego tego obiektu by nie było.
Więcej: "Odszedł Magnat".
Reklama