W grudniu Ford Polska wystartuje z 10-letnim programem gwarancyjnym. W tym miesiącu poznamy również szczegóły, czyli koszty dla klientów.
Już teraz Ford zapewnia, że do programu gwarancyjnego będą mogli przystąpić nie tylko właściciele nowych aut kupowanych w salonach, ale również posiadacze używanych samochodów. Nie mogą mieć one więcej niż 10 lat i nie mogą mieć większego przebiegu niż 200 tys. km. Program gwarancyjny obejmie najważniejsze, a zarazem najdroższe, podzespoły pojazdu, m.in. silnik z wybranymi elementami osprzętu, układ przeniesienia napędu oraz skrzynię biegów.

Hiszpański przykład

Jak twierdzi Monika Dobrolubow-Stefaniak, rzecznik prasowy Ford Polska, polski oddział Forda będzie drugim w Europie – po Hiszpanii – który wprowadzi taki program.
– Tym programem chcemy zwiększyć przewagę konkurencyjną na polskim rynku – mówi Monika Dobrolubow- -Stefaniak.
Reklama
Obecnie Ford jest czwartym sprzedawcą nowych aut w Polsce. Po III kwartale 2009 r. znalazło nabywców 20,3 tys. pojazdów tej marki. To o 1,5 tys. sztuk mniej, niż sprzedała trzecia w rankingu Toyota (przed nią jest jeszcze Fiat) oraz o 7,5 tys. samochodów mniej niż Skoda, najbardziej popularna marka w Polsce.
Konkurenci wskazują jednak słabości tego systemu.
– Gwarancja będzie płatna – mówi Wojciech Szyszko, szef Kia Motors Polska.
Kilka lat temu to właśnie Kia zaskoczyła rynek motoryzacyjny, oferując siedmioletni program gwarancyjny na model cee'd. Obecnie obejmuje on również inne modele.
Pozostali importerzy oferują dwu-, góra trzyletnią gwarancję fabryczną, wzbogacając ofertę serwisową rabatami na części czy usługi.
Jarosław Bąk z Toyota Motor Poland uważa, że taka formuła programów gwarancyjnych w zupełności satysfakcjonuje klientów.
Przypomina, że za długoletnimi programami z reguły kryje się długa lista kruczków, a z każdym rokiem z listy podzespołów objętych gwarancją znikają kolejne pozycje. Jednak eksperci chwalą Forda.
– Firma chce zatrzymać klientów, którzy po okresie gwarancyjnym odchodzą z sieci autoryzowanych warsztatów – uważa Andrzej Halarewicz, szef JATO Dynamics.

Klienci szukają tańszych

To przypadłość nie tylko Forda. Obecnie z sieci autoryzowanych przez koncerny motoryzacyjne serwisów korzystają z reguły tylko firmy lub właściciele pojazdów na gwarancji fabrycznej.
Jednak po dwu-, trzyletnim okresie gwarancyjnym klienci z reguły przechodzą do niezależnych warsztatów, a to dlatego, że tam mają zdecydowanie niższe ceny usług oraz części. Ze statystyk koalicji Prawo do naprawy (r2rc) wynika, że z usług niezależnych warsztatów korzysta w ciągu roku 14,5 mln kierowców – ponad 90 proc. wszystkich użytkowników pojazdów. Według wyliczeń r2rc, niezależne warsztaty w ciągu roku są odwiedzane 28 mln razy. Dla porównania, 1,5 mln kierowców korzystających z usług ASO odwiedza te serwisy 7 mln razy rocznie. Warto wiedzieć, że statystyczny kierowca wydaje rocznie na części i usługi związane z utrzymaniem pojazdu średnio 1,5 tys. zł – 763,5 zł to usługi, a 736,5 zł to części.
Andrzej Halarewicz wskazuje na jeszcze jedną pułapkę, groźną dla koncernów.
– Każdy program gwarancyjny to koszty. Przekonało się o tym Daewoo, które w latach 90. poprzedniego wieku zaproponowało trzyletnią, rewolucyjną na ówczesne czasy, gwarancję fabryczną i nie podołało wyzwaniu – mówi Andrzej Halarewicz.
– Nie monitorujemy kosztów napraw, ale na pewno przez wydłużenie gwarancji wzrosła nasza sprzedaż – mówi Wojciech Szyszko.
W tym roku Kia sprzedała 11,3 tys. samochodów – o 37,7 proc. więcej niż rok temu, podczas gdy krajowy rynek nowych samochodów osobowych wzrósł tylko o 1,7 proc.
ikona lupy />
Sprzedaż i rejestracje samochodów / DGP