Dzisiejsza sesja potwierdziła, że trend wzrostowy jest coraz bardziej zagrożony. Przez pierwszą połowę dnia WIG20 schodził na coraz niższe poziomy i dopiero bariera 2200 pkt. zdołała powstrzymać wyprzedaż.

Częściowo zawdzięczaliśmy to wczorajszej niezbyt naturalnej dobrej końcówce, a częściowo taki obraz dnia wynikał z faktu oddawania atmosfery Eurolandu. Tam również wszystkie indeksy traciły. Końcowa stabilizacja to było wszystko na co mogły dziś liczyć byki i to nawet mimo dobrych danych makro. Po rozpoczęciu sesji w Stanach okazało się, że zamówienia w przemyśle były minimalnie poniżej prognoz, ale już zamówienia na dobra trwałego użytku były wyraźnie wyższe niż oczekiwania. Dobre dane, w przeciwieństwie do wczorajszego dnia, nie wystarczyły i rynek potraktował je jako niewiele znaczące szczegóły. Ich wartości nie wpłynęły zatem na obraz sesji, a nasz rynek na fiksingu wyznaczył nawet nowe minima.

Spośród krajowych największych spółek żadna nie wzrosła, ale zdecydowanie najgorzej ze wszystkich spisywały się banki. Ponad 5 proc. straciły akcje BZ WBK, a BRE i PKO potaniały o ponad 4 proc. Najlepiej ogólną skalę przeceny w sektorze pokazuje indeks WIG-BANKI, który stracił 3,12 proc. Niemal dokładnie tyle samo stracił WIG20 i po raz pierwszy od 7 października jest poniżej 2200 pkt.

Patrząc na rynek w długim terminie można powiedzieć, że dzisiejsza sesja była bardzo istotna. WIG20 w zaledwie 7 sesji oddalił się od szczytu o niemal 10 proc. W tym czasie udało się wypracować zaledwie jedno słabe (czwartkowe) odbicie, po którym już nie ma śladu. Co ważniejsze, z technicznego punktu widzenia okrągły poziom 2200 pkt. jest dolnym ograniczeniem kanału trendu wzrostowego w którym znajduje się indeks od lutego. Na razie przejście indeksu poniżej jego jest na tyle niewielkie, że nie generuje sygnału sprzedaży, ale jeżeli jutro zobaczymy kontynuację dzisiejszych wydarzeń to korekta całych ostatnich wzrostów będzie niemal pewna. Z podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku kursu złotego. EUR/PLN i USD/PLN znajdują się przy górnych ograniczeniach trzymiesięcznych szerokich trendów bocznych. Jeszcze jedno osłabienie giełdy, które przełoży się na rynek walutowy będzie oznaczało wyraźny sygnał do sprzedaży polskiej waluty. Może się więc okazać, że rok po mega-kryzysie na rynek powrócą „wspomnienia ubiegłych lat” i w ten sposób dla inwestorów to listopad stanie się miesiącem krachów.