Jak podaje we wtorek dziennik "Le Monde", państwowe agencje bezpieczeństwa jądrowego trzech krajów domagają się wspólnie od konstruktorów reaktora - francuskiej firmy Areva i niemieckiego Siemensa - "ulepszenia pierwotnej koncepcji EPR". Wątpliwości władz dotyczą zwłaszcza bezpieczeństwa systemu sterującego reaktora. Obecnie trwa budowa dwóch elektrowni EPR: we Flamanville (Normandia) we Francji oraz w Olkiluoto w Finlandii. Inne mają być niedługo wzniesione w Chinach. Konstrukcją reaktorów jądrowych najnowszej generacji są też zainteresowane Wielka Brytania i USA.

Francuscy deputowani Zielonych w Zgromadzeniu Narodowym zażądali we wtorek powołania specjalnej komisji parlamentarnej, która przeprowadziłaby śledztwo w tej sprawie. Deputowany Zielonych Yves Cochet zażądał jednocześnie zatrzymania prac budowlanych we Francji i Finlandii. Tłumaczy on, że władze brytyjskie alarmowały już latem tego roku w sprawie słabości systemu zabezpieczeń budowanych reaktorów. Podobny apel o przerwanie budowy tych elektrowni wystosował francuski oddział Greenpeace. W odpowiedzi na krytykę francuski koncern energetyczny EDF, odpowiedzialny za budowę we Flamanville, wykluczył opóźnienia w ukończeniu tego reaktora. EDF podkreślił, że do końca roku "dostarczy wszelkie konieczne odpowiedzi" na wątpliwości związane z systemem sterującym reaktora.

Według francuskich mediów, zakwestionowanie bezpieczeństwa elektrowni EPR jest poważnym ciosem dla francuskiej energetyki jądrowej i może pozbawić ją części dochodów z jej eksportu. Konieczność zmiany systemu sterującego może spowodować poważne koszty i nawet kilkuletnie opóźnienia w oddaniu do użytku. Problemy konstruktorów EPR uderzają także, jak zauważa dziennik "Le Monde", w strategię prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, który z eksportu technologii jądrowej uczynił oręż swojej dyplomacji i polityki przemysłowej.