Wczorajszy dzień przyniósł dalsze osłabienie euro wobec dolara, ale również wyhamowanie spadków na rynkach akcji. Rynek z dalszymi decyzjami chce poczekać na efekt dzisiejszego posiedzenia Fed oraz wcześniejsze dane makroekonomiczne.

Od poprzedniego posiedzenia Fed minął ponad miesiąc, jednak biorąc pod uwagę, iż we wrześniu komunikat pozostał tak naprawdę niezmieniony, od trzech miesięcy do inwestorów nie dotarły nowe sygnały. Czy zaplanowane na ten tydzień posiedzenie Fed to zmieni? Jeśli poprzedni proces przygotowywania rynku na wyższe stopy miałby być jakąś wskazówką, Fed nie będzie się spieszył. W latach 2002 – 2004 Fed kładł ogromny nacisk na poprawę sytuacji na rynku pracy, argumentując, iż dopiero trwały wzrost dochodów gospodarstw domowych w połączeniu z ożywieniem gospodarczym będzie powodował presję inflacyjną. Pierwszy miesięczny wzrost zatrudnienia miał miejsce w czerwcu 2002 roku. Co ciekawe, inne wskaźniki korespondowały z notowanymi obecnie. Rynek był właśnie świeżo po publikacji danych o wzroście PKB rzędu 3,4% - najwięcej od niemal dwóch lat, zaś wskaźnik ISM oscylował wokół 53 pkt. Na plus różniły się wskaźniki nastrojów konsumenta. Na podwyżkę stóp rynek poczekał jednak… równe 2 lata. Oczywiście, należy wskazać na potencjalne różnice pomiędzy tymi sytuacjami. Po pierwsze na przełomie 2002 i 2003 roku w gospodarkach rozwiniętych na poważnie obawiano się deflacji, co skłoniło Fed do dalszych obniżek stóp (do 1% w czerwcu 2003). Po drugie, w międzyczasie mieliśmy bankructwa Enronu i World.com, co opóźniło nadejście mocniejszego ożywienia. Dalej, obecnie mamy nisze nominalnie stopy, a Fed dostał już lekcję, że pozostawienie zbyt luźnej polityki monetarnej zbyt długo prowadzi do baniek spekulacyjnych na rynkach aktywów. Obecnie jednak, gra toczy się nie o samą podwyżkę stóp, a o usunięcie sformułowania, iż „polityka monetarna może pozostać luźna przez przedłużony okres”. Uprzednio Fed usunął to sformułowanie 5 miesięcy przed pierwszą podwyżką. Tym razem prawdopodobnie tego nie uczyni.

Posiedzenie Fed będzie miało kluczowe znaczenie dla notowań dolara, zwłaszcza na parze EURUSD. Wczoraj sprzedającym udało się przełamać dość mocne wcześniej wsparcie na poziomie 1,4682. Szybki spadek do 1,4625 został jednak skontrowany przez kupujących, jako że para zbliżała się do dolnej granicy kanału wzrostowego, który zamyka jej notowania od początku marca. Tym samym w dłuższym terminie nadal obowiązuje kierunek wzrostowy i dzisiejsze posiedzenie Fed powinno go podtrzymać. Gdyby jednak Fed zaskoczył usuwając frazę „extended period” lub zaostrzając komunikat w inny sposób, sytuacja może się skomplikować (zwłaszcza, że rynki akcji również odczytałyby to negatywnie). Wtedy należy obserwować zachowanie pary w okolicach 1,4443-1,4475.

Wcześniej podane będą dane makroekonomiczne, tj. wskaźniki aktywności w usługach w USA (16.00, konsensus 51,7 pkt.), strefy euro (9.58, konsensus 52,3 pkt.) i Wielkiej Brytanii (10.28, konsensus 55,5 pkt.) oraz raport ADP (14.15, konsensus -190 tys.). Kluczowe będą oczywiście dane z USA, a szczególnie raport ADP, ze względu na zależność oczekiwań co do rynku pracy i działań Fed. O ile Fed będzie miał kluczowy wpływ na dolara, te dane mogą mieć spore znaczenie dla rynków akcji (choć nie tak duże jak piątkowe dane o zatrudnieniu). Publikacje będą testem trwałości wsparcia na poziomie 1025 pkt. na kontraktach na S&P500, które to póki co uchroniło rynki akcji przed większymi spadkami.

Warto zwrócić uwagę na nowe rekordy na rynku złota (1087,50 USD za uncję), które miały wczoraj miejsce pomimo korekty w notowaniach EURUSD. Nowa fala popytu na kruszec związana była z informacją, iż Międzynarodowy Fundusz Walutowy sprzedał 200 ton metalu indyjskiemu bankowi centralnemu, co rzekomo ma świadczyć o popycie ze strony azjatyckich banków centralnych. Rzekomo, ponieważ już wcześniej było wiadomo, że MFW nie będzie sprzedawało złota na rynku (w sumie ma sprzedać 403,3 tony) i potencjalnymi kupcami były właśnie banki centralne w Azji. Zwyżka cen złota jest zatem głównie zasługą funduszy inwestycyjnych, które przy założeniu kontynuacji trendu wzrostowego na EURUSD (choćby do 1,60) mogą jeszcze pociągnąć ceny złota w górę, choć będzie to zwyżka typowo spekulacyjna.

Reklama